Wysłany: 2008-01-09 20:22
Ależ myślę tak samo, oczywiście, że tak można, tylko trzeba być uczciwym - obie osoby powinny mięc identyczne podejście i wiedzieć jak to widzi druga. Ale nie każdemu taki układ odpowiada, mi np. nie. 
AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"
Wysłany: 2008-01-09 21:45
Ktoś kiedyś powiedział, że w chwili, kiedy zaczynasz zastanawiać się, czy kochasz kogoś, przestałeś go już kochać na zawsze. 8O
Jest nikim ten, co nie ulepsza świata.
Wysłany: 2008-01-09 23:23 Zmieniony: 2008-10-15 19:12
[quote:45605d426a="bloodflower"][quote:45605d426a="Morgana"][quote:45605d426a="Wampgirl"]Precyzując: nie byłabym zdolna do stworzenia związku z zupełnie obojętnym mi człowiekiem np. tylko dlatego, by nie być sama, czy dlatego, że wokół wszędzie pary[/quote:45605d426a]
A czy ktokolwiej jest? Ktoś, kogo nie kochamy przez wielkie M nie musi być nam obojętny. Ale rozumiem. Też nie mogę być z kimś, kto mi się tylko podoba, lubię go itp.[/quote:45605d426a]
hymmm... wszystko zależy od tego jak podchodzimy do związku. ja chyba właśnie jestem taką osobą, która może być z facetem, mimo tego, że wie że nic więcej z tego nie będzie. nie muszę kogoś kochać, żeby się z nim spotykać. często wiem, że nie będę w stanie się zakochać w tym facecie nigdy, że mimo tego że w jakiś sposób mnie pociąga, nie będzie to miłość przez wielkie M. aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że to intensywny ale krótki związek i jakoś specjalnie nie przywiązuję do tego wagi. uważam, że można być z kimś tylko dla seksu, czy z chwilowej potrzeby, jeśli obie osoby do tego w ten sposób podchodzą. wychodzi ze mnie trochę taka modliszka, no ale cóż. męża na razie nie szukam i korzystam z życia póki jestem względnie "piękna i młoda"... a może kiedyś spotkam kogoś kto sprawi, że padnę na kolana, zakocham się i stwierdzę że to właśnie TEN człowiek...[/quote:45605d426a]
Ok. Nie chodzi o miłość przez zajebiście wielkie M, bo osobiście nie jestem do końca przekonana, czy takowe istnieje (z resztą nie jestem jedyna, wystarczy zerknąć do tematu o miłości, bądź "miłość nie istnieje .
http://gothic.pl/modules.php?name=Forums&file=viewtopic&t=6460&
ostdays=0&
ostorder=asc&start=0
W każdym razie żeby się z kimś spotykać regularnie i spędzać z nim czas musi mnie łączyć jakiś rodzaj więzi, porozumienie, podobne poglądy, duża sympatia. Musi istnieć jakiś mocny rodzaj więzi, która będzie sprawiała, że nabiorę ochoty na rozwijanie tego związku, bo dobrze mi z tą osobą.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-01-11 00:11
Wybacz grzech, kochaj grzesznika.
"God made me a cannibal to fix problems like you."
Wysłany: 2008-01-11 15:16
[quote:037cddd147="KostucH"]Wybacz grzech, kochaj grzesznika.[/quote:037cddd147]
Nie ma ludzi idealnych. Niedawno stwierdziłam, że jedną z moich wad jest to, że chyba nie ma rzeczy której nie byłabym w stanie wybaczyć. Każdego potrafię jakoś wytłumaczyć i usprawiedliwić choćby swoim kosztem, nawet jeśli wiem, że wina leży całkowicie po stronie drugiej osoby. Uważam, że to czysta głupota, a głupota boli. To jedna z wad, której nie mogę z siebie wyplenić. Dawniej myślałam, że to zaleta. Ale zaletą nie może być coś, co jest choćby w najmniejszym stopniu destruktywne, a bronienie kogoś za wszelką cenę ( kogoś, kto nie zawsze nawet tego chce i na to zasługuje ) swoim kosztem budujące nie jest.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-01-11 15:24
[quote:a3a07a4bcd="Wampgirl"][quote:a3a07a4bcd="KostucH"]Wybacz grzech, kochaj grzesznika.[/quote:a3a07a4bcd]
Nie ma ludzi idealnych. Niedawno stwierdziłam, że jedną z moich wad jest to, że chyba nie ma rzeczy której nie byłabym w stanie wybaczyć. Każdego potrafię jakoś wytłumaczyć i usprawiedliwić choćby swoim kosztem, nawet jeśli wiem, że wina leży całkowicie po stronie drugiej osoby. Uważam, że to czysta głupota, a głupota boli. To jedna z wad, której nie mogę z siebie wyplenić. Dawniej myślałam, że to zaleta. Ale zaletą nie może być coś, co jest choćby w najmniejszym stopniu destruktywne, a bronienie kogoś za wszelką cenę ( kogoś, kto nie zawsze nawet tego chce i na to zasługuje ) swoim kosztem budujące nie jest.[/quote:a3a07a4bcd]
To nie glupota tylko duza empatia , musisz sie nauczyc troche asertywnosci , bo niektorzy docenia to co dla nich robi a inni Cie zwyczajnie wykorzystaja ... takie zycie i zawsze trafi sie jakas niefajna dusza , trzeba byc czujnym i umiec powiedziec "nie"
Nigdy nie kłóć sie z idiotą, ponieważ najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu a później wygra doświadczeniem
Wysłany: 2008-01-11 16:00
[quote:8bb9119e8d="Wampgirl"][quote:8bb9119e8d="KostucH"]Wybacz grzech, kochaj grzesznika.[/quote:8bb9119e8d]
Nie ma ludzi idealnych. Niedawno stwierdziłam, że jedną z moich wad jest to, że chyba nie ma rzeczy której nie byłabym w stanie wybaczyć. Każdego potrafię jakoś wytłumaczyć i usprawiedliwić choćby swoim kosztem, nawet jeśli wiem, że wina leży całkowicie po stronie drugiej osoby. Uważam, że to czysta głupota, a głupota boli. To jedna z wad, której nie mogę z siebie wyplenić. Dawniej myślałam, że to zaleta. Ale zaletą nie może być coś, co jest choćby w najmniejszym stopniu destruktywne, a bronienie kogoś za wszelką cenę ( kogoś, kto nie zawsze nawet tego chce i na to zasługuje ) swoim kosztem budujące nie jest.[/quote:8bb9119e8d]
Droga Wampgirl głupotą tego nie mogę nazwać, popieram zdanie cold_sea, że to po prostu duża doza empatii, co uważam za ogromną zaletę.
ale życzę Ci trochę dystansu. dla mnie czasami wygodnie jest być "zimną wyrachowaną suką", bez przegięć oczywiście, nie przejmować się niczym a uczucia odstawić na boczny tor. ludzie nie ranią aż tak bardzo...
[url=http://www.lastfm.pl/user/bloodflower_87/?chartstyle=purple] [img:c7f7fdac9a]http://imagegen.last.fm/purple/recenttracks/4/bloodflower_87.gif[/img:c7f7fdac9a][/url]
Wysłany: 2008-01-11 16:05
[quote:4d3bc871b9="cold_sea"]musisz sie nauczyc troche asertywnosci , bo niektorzy docenia to co dla nich robi a inni Cie zwyczajnie wykorzystaja ... takie zycie i zawsze trafi sie jakas niefajna dusza , trzeba byc czujnym i umiec powiedziec "nie"[/quote:4d3bc871b9]Całe szczęście potrafię być asertywnym bo inaczej to już dawno by mnie rozerwali za moje wieczyste miłosierdzie. Nie jest to czasem wygodne względem znajomych ale to nie mój problem jeśli ktoś sie na mnie obrazi za to, że trzymam właściwą stronę, a nie kieruje sie kto mi lepszym znajomym.
"God made me a cannibal to fix problems like you."
Wysłany: 2008-01-25 21:25
W moim przypadku to chyba niewielki ma związek z asertywnością. Taka się urodziłam z mhroczną (pożal się Boże) naturą romantyczki, idealistki. Obawiam się, że podświadomie robię to na własne życzenie. Może jakieś wspomnienia z dzieciństwa i szereg innych czynników wytworzyło we mnie taką postawę.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-02-01 17:22
Czym jest miłość?
Podróżą ku marzeniu.
Ułamkiem sekundy w mrugnięciu powieką.
Chwilą chwili.
Wszystkim wszystkiego.
Niczym niczego.
Sobą.
"God made me a cannibal to fix problems like you."
Wysłany: 2008-02-01 17:43
Czasem sami sie niszczymy, choc bywa , ze tylko w myslach. Kiedys wpadl mi w rece taki artykul i mysle, ze wiele w nim prawdy. Gosc pisal, ze kultura masowego przekazu, a takze ksiazki staraja sie nam wdusic, ze aby kochac trzeba sie poswiecic, robic jakies heroiczne czyny dla tej drugiej polowki, a gdy juz odejdzie i sie nie powiedzie cierpiec katusze, rwac sobie wlosy z glowy, robic z siebie meczennika. Tlumaczyl, ze tak nas wychowano i pewne rzeczy wleka sie przez dzieje "romantyzmu" i trwaja po dzis dzien, zbierajac kolejne zniwa...
Cos w tym jest i chyba wlasnie chodzi o to, by sie wreszcie moi drodzy obudzic i zaczac zyc. Nie ma recepty na udane zycie. Czy bycie z kims gawrantuje taki stan? Nie wiem.
Ktos okreslil jakies kryteria szczescia,a inni slepo biegna za tym, bo przyjmuja, ze to wlasnie jest to, skoro inni tez tego pragna. Pytanie czy wlasnie dla Ciebie, dla mnie "milosc" powinna byc taka a nie inna? NIE WIEM.
Pan Wołodyjowski odprowadził następnie Basię, jeszcze przed "kindią" poranną, aż do mostu łączącego stary zamek z miastem, na odchodnym zaś rzekł jej : - Pamiętaj, Baśka: nic to!
Wysłany: 2008-02-01 19:42
Mądre słowa widzę w poście powyżej, chociaż mogą zarazem wzbudzać kontrowersje. Bo sugerują, że sami siebie nakręcamy, czyli zaprzeczają istnieniu uczuć wyższych, takich romantycznych. Więc romantycy się z tym mogą nie zgodzić, a twardo stąpający po ziemii racjonaliści bić brawo. Ale myślę, że prawda jak zwykle leży po środku. Można kochać i cierpieć, ale że to koniec świata, że bez TEJ osoby nie możemy być szczęśliwi, że nikogo już nie pokochamy - wmawiamy sobie, chociaż nawet nie świadomie. I że sami się nakręcamy, skupiamy się na tym, nie umiemy odciąć od tego, co było i iść dalej. Tyle że... łatwo powiedzieć. 
AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"
Wysłany: 2008-02-02 03:24
a może nie powinno się zakładać z góry, że tylko z tą jedną konkretną osoba moge być szczęśliwy/a i nic więcej mi do szczęścia nie trzeba :wink: Bo jak ta osoba zniknie nagle to koniec świata. To jest takie samoograniczanie się. Jest cały świat dookoła, jest rodzina, przyjaciele, znajomi. Są pasje, zainteresowania; mnóstwo rzeczy do robienia i zauważenia i jest zwykla szara codzienność. Miłość sama w sobie jest czymś wyjątkowym, ale sama jedna nie wystarczy ani do życia, ani do bycia szczęśliwym. Dopiero w całym tym kontekście nabiera smaku i może się rozwijać. Ograniczanie się tylko do niej to jak wycinanie się z życia i kręcenie sobie z niej pętli na szyję - dusi i dusi coraz bardziej. 8)
no pain - no gain
Wysłany: 2008-02-02 06:50
Dokładnie, dobrze powiedziane. :)
AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"
Wysłany: 2008-02-03 13:55
No ja właśnie przezywam od kilku miesięcy odejście pewnej panny. Bylimsy ze sobą półtroraj roku i był to związek toksyczny, zdaję sobie z tego sprawę. Gdybysmy nadal ze sobą byli to bym chyba trafil do psychiatryka. A jednak ją kochałem... Kocham? Prawda jest taka ze w mojej podswiadomosci ta osoba tak mocno utkwiła ze faktycznie sam się nakręcam, że nie mogę byc z nikim innym szczęśliwy. Dlatego zgadzam się z przedmówcami. Ludzie sami sobie wmawiają takie rzeczy. Ja wiem ze o niej nie zapomnę. Po prostu po jakimś czasie zaakceptuję ze jej niema. Bo pewnych rzeczy się nie zapomina. Więc czym jest miłośc w takich związkach? Taka chora miłość? Cięzko mi odpowiedziec na te pytanie. Mój błąd polegał na tym że miałem własne wyobrazenie na temat tej miłosći. I wogóle o miłości. Infantylne wyobrazenie. Skończeni romantycy niezbyt mają prawo egzystowac w dzisiejszych czasach
"W samym akcie oddania się złu nie ma jeszcze wykluczenia możliwości kochania" Anne Rice "Wampir Lestat"
Wysłany: 2008-02-03 14:07
zgadzam sie z wami...tylko skad w takim razie ten temat na forum? Jesli wszyscy tak doskonale wiedza co z tym robic to dlaczego po ziemi chodzi tyle meczennikow?
Pewnie pomyslicie, ze to pycha z mojej strony, ale wracajac w piatek z przejazdzki rowrowej zdalam sobie sprawe, ze jestem bardzo szczesliwa, ze dostalam wiele od zycia i nikt mi niczego nie zabranial. Jestem wolna i moge cieszyc sie tym, co mnie otacza. Mam wokol siebie rodzine, ktora mnie kocha, najlepszego na swiecie ojca, przyjaciol. Pewnie, ze warto miec kogos z kim mozna sie dzielic tym, co sie widzi, ale wlasnie to nie koniec swiata, gdy nie ma sie tej polowki :wink:
Pan Wołodyjowski odprowadził następnie Basię, jeszcze przed "kindią" poranną, aż do mostu łączącego stary zamek z miastem, na odchodnym zaś rzekł jej : - Pamiętaj, Baśka: nic to!
Wysłany: 2008-02-03 20:30 Zmieniony: 2008-10-15 19:10
[quote:db39a57834="sums"] Skończeni romantycy niezbyt mają prawo egzystowac w dzisiejszych czasach[/quote:db39a57834]
Mało kiedy wyobrażenia partnerów o miłości się pokrywają i mało kiedy tę miłość postrzegamy obiektywnie. Przejaskrawiamy obraz dzięki wzrostowi poziomu endorfin w organizmie, które są obecne zwłaszcza w początkowych stadiach zakochania. Z resztą trudno się dziwić, skoro nasza rola w świecie, samoocena itp. zwyżkują.
Sama o sobie myślę, że pomyliłam epoki, nie nadaję się by żyć w dzisiejszym świecie. Zdarzył się jakiś wypadek i trafiłam nie w te czasy, do których jestem przystosowana, bo nie potrafię pojąć motywów postępowania ludzi, machiny napędowej tego świata i praw nim rządzącym.
Może to brzmi brutalnie, ale możesz zauważyć jeden wielki plus rozpadu : toxyczne związki nie prowadzą do niczego dobrego. Prędzej czy później nie byłbyś w stanie znieść tej chorej atmosfery. Jeżeli nie widzisz swojej ex na co dzień, jak ostentacyjnie okazuje względem Ciebie zimną wyrafinowaną obojętność i "podbiera" jakąś namiastkę Twoich znajomych ( a np. z racji "nieepokowej natury" masz problem z ich znalezieniem) - to nie jest źle. Rana w sercu mniej boli jeśli "leży odłogiem", niż jeśli się ją dodatkowo wierci każdego dnia.
[quote:db39a57834="Platonica"] Mam wokol siebie rodzine, ktora mnie kocha, najlepszego na swiecie ojca, przyjaciol. Pewnie, ze warto miec kogos z kim mozna sie dzielic tym, co sie widzi, ale wlasnie to nie koniec swiata, gdy nie ma sie tej polowki :wink:[/quote:db39a57834]
Owszem, to nie jest koniec świata, ale następuje moment, w którym traci się nadzieję. Życie z kimś i dla kogoś ma większy sens, niż borykanie się z całym światem w pojedynkę, zwłaszcza jeśli nie ma się przyjaciół.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-02-03 20:49
Siostro, nie chcę Cię martwić, ale nie jestem przekonana, czy ludzie aż tak się zmienili. Owszem, ogólone zasady, sposób postępowania... Ale rozumy i ciała mieli takie same, uczicia, potrzeby i słabości. Sądzę, że głównie zmieniła się "oprawa", ale jeśli nie umie się znaleźć wśród ludzi, to nie wiem, czy wystarczyłoby zmienić czasy, może przydałoby się również i planetę... :roll: Ale jednak jestem dobrej myśli.
Bo właśnie współczesność pozostawia dużo miejsca na swobodę i wybór środowiska, ludzi, którymi się chce otaczać i zasad, wedłóg których chce się żyć.
A co do męczennictwa - człowiek cierpiąby z powodu nieodwzajemnionej miłości, raczej nie chce myśleć o sobie, jak o męczenniku. No i... Taki romantyzm bywa nieuleczalny, ale ma też swoje zalety, kiedy tak samo silnie, jak cierpienie, przeżywa się piękne chwile.
AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"
Wysłany: 2008-02-03 21:05
[quote:ae852d6132="Morgana"]Siostro, nie chcę Cię martwić, ale nie jestem przekonana, czy ludzie aż tak się zmienili. Owszem, ogólone zasady, sposób postępowania... Ale rozumy i ciała mieli takie same, uczicia, potrzeby i słabości. Sądzę, że głównie zmieniła się "oprawa", ale jeśli nie umie się znaleźć wśród ludzi, to nie wiem, czy wystarczyłoby zmienić czasy, może przydałoby się również i planetę... :roll: Ale jednak jestem dobrej myśli.
Bo właśnie współczesność pozostawia dużo miejsca na swobodę i wybór środowiska, ludzi, którymi się chce otaczać i zasad, wedłóg których chce się żyć.
A co do męczennictwa - człowiek cierpiąby z powodu nieodwzajemnionej miłości, raczej nie chce myśleć o sobie, jak o męczenniku. No i... Taki romantyzm bywa nieuleczalny, ale ma też swoje zalety, kiedy tak samo silnie, jak cierpienie, przeżywa się piękne chwile.[/quote:ae852d6132]
Nikt nigdy nie powiedział do mnie "siostro". Fajnie to brzmi :D Świat pędzi naprzód, zmieniły się priorytety, wymagania, sposoby uczuć okazywania. Ludzie często nie potrafią pokazać swoich uczuć, czy rozmawiać o nich. Niewolnicy miłości - czy jak ktoś to ładnie nazwał męczennicy - zawsze będą. Nie da się uszczęśliwić wszystkich naraz. Ktoś musi cierpieć, żeby ktoś inny mógł być szczęśliwym. Szkoda tylko, że budżetu miłości nie wystarcza dla wszystkich, ale gdyby uczucie było towarem powszechnie dostępnym - straciłoby na wartości.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2008-02-04 15:04
[quote:6af48102d1="Wampgirl"]
toxyczne związki nie prowadzą do niczego dobrego. Prędzej czy później nie byłbyś w stanie znieść tej chorej atmosfery. Jeżeli nie widzisz swojej ex na co dzień, jak ostentacyjnie okazuje względem Ciebie zimną wyrafinowaną obojętność i "podbiera" jakąś namiastkę Twoich znajomych ( a np. z racji "nieepokowej natury" masz problem z ich znalezieniem) - to nie jest źle. Rana w sercu mniej boli jeśli "leży odłogiem", niż jeśli się ją dodatkowo wierci każdego dnia.
[/quote:6af48102d1]
Widzisz ona zabrała za sobą znaczną cześc moich znajomych. Ludzi których znałem pół życia a którzy uwierzyli jej a nie mnie którego nazywali"przyjacielem". Nastąpiła wymiana. Ona za mnie. Mam wielu znajomych ale za nią poszli moi najlepsi przyjaciele. Bardzo mi ich brakuje i chyba pierwszy raz w zyciu poczułem czym tak naprawdę jest samotnosc.
A co do nieepokowosci mojej osoby... Z dnia na dzien coraz bardziej odczuwam ze zyję w tak pustym społeczenstwie z takim banalnym, ograniczonym całokształtem ze wymiotowac mi się chce. Najlepiej się czuję wsród ludzi podobnych do mnie, których ogól uwaza za dosyc dziwnych.I to nie z racji nawet wyglądu czy zachowania , a tylko dlatego ze mają inne poglądy na wiele spraw niż reszta społeczenstwa. Również spraw dotyczących miłosci. Ostatnio pewna dziewczyna powiedziała mi ze dzisiejsze kobiety nie lubią ani kolacji przy swiecach , ani pisania wierszy, ani ogólnie niespodzianek. I powiedziała ze moze mojej byłej po prostu się znudziło takie dbanie o nią. Ech.
"W samym akcie oddania się złu nie ma jeszcze wykluczenia możliwości kochania" Anne Rice "Wampir Lestat"

