Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Xentrix - For Whose Advantage?

Czasem wspaniale jest usiąść sobie z lampką jakiegoś dobrego alkoholu, zapalić papieroska i posłuchać jakiejś oldschoolowej muzyki, oddać się muzycznej naturalności, poczuć niechlujstwo i pasję grania. Oczywiście największy błogostan jest wtedy, gdy to czego słuchamy jest naprawdę dobre. Tak się składa, że drugi krążek walijskiego, zapomnianego już Xentrix do takowych należy.
43 minut thrash metalu, zamknięte w 10 odsłonach jest wystarczającą, jednorazową dawką, aby wywołać uśmiech na twarzy słuchacza. Xentrix jednak nie stara się grać , szybko i brutalnie - wręcz przeciwnie, ten thrash jest relatywnie wolny i gładki... i bardzo dobrze. Kwartet posiada bowiem kilka asów w rękawie, których ze stało się nigdy nie zgania. Przede wszystkim zespół gra technicznie, ale nie jest to muzyka przetechniczniona. Proszę się tu nie spodziewać wygibasów na miarę Death czy nawet Sadus, ale jest tu o wiele więcej technicznych elementów niż na płytach Kreatora, Megadeth czy Metalliki (poza "...And Justice For All"). Nieciężko jest się domyślić, że muzycy prezentują wysoki poziom. Kolejnym mocnym punktem bez wątpienia jest osoba wokalisty - jego wokal, będący krzyżówką barwy Hetfielda i Billy'ego bezsprzecznie należy do najlepszych w gatunku. Muzyka zespołu pozbawiona jest zgrzytów, jazgotów i niechlujstwa. Wszystkie kompozycje sią przemyślane, a melodie nie od razu wpadają w ucho.

Xentrix nagrał bardzo dobry album, który powinien ustawić ich w czołówce gatunku. Niestety tak się nie stało, zapewne też dlatego, że jak na thrash metal jest to dość lekkie granie. Od strony kompozycyjnej odnaleźć można oczywiście sporo wpływów Metalliki, czy Testement, ale nie traktowałbym tego jako zarzut. Powiedziałbym nawet, że to właśnie Xentrix jest tym zespołem thrashmetalowym, którego muzyka najbardziej przypadła mi do gustu i do której mam najmniej zastrzeżeń - nieprzekombinowana, ale wystarczająco techniczna i mądrze skomponowana, aby posłuchać jej więcej niż pięć razy.

Wydawca: Roadracer Records (1990)
Komentarze
XQWZSTZ : Hmm sympatyczna recenzja zapomnianej płyty zapomnianej kapeli:). Razi mni...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły