Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Running Wild - Pile Of Skulls

Nie ma chyba zespołu, który mając w dorobku więcej niż dwie płyty nie posiadałby jakiejś słabszej pozycji. W twórczości Running Wild jedną z nielicznych takich pozycji wydaje mi się być właśnie "Pile Of Skulls", które okazuje się być najsłabszą płytą zespołu od czasów kiepściutkiego "Under Jolly Roger".
Po trzech świetnych płytach Rolfowi Kasparkowi chyba skończyły się pomysły. "Pile Of Skulls" bowiem objawia się jako odgrzewany wielokrotnie kotlet. O ile każda z poprzednich pozycji wnosiła coś nowego do twórczości, tak w tym przypadku nie mamy absolutnie nic nowego. Poziom instrumentalny w dalszym ciągu jest wysoki, ale to co mnie zabolało to fakt, że absolutnie ani jeden riff mnie nie zachwycił. Podobnie z resztą było z melodiami. Niby wszystko wydaje się być poprawne, ale słuchając tej płyty szybko się męczymy i zaczynamy nudzić.

Następca "Blazon Stone" nie jest płytą złą, czy też źle skomponowaną - ona jest po po prostu nieinteresująca i to jest jej największy ból. Osobiście nie chcę się z tą płytą więcej męczyć, bo muzyka powinna raczej sprawiać przyjemność, a nie uprzykrzać życie.

Tracklista:

01. Chamber Of Lies
02. Whirlwind
03. Sinister Eyes
04. Black Wings Of Death
05. Fistful Of Dynamite
06. Roaring Thunder
07. Pile Of Skulls
08. Lead Or Gold
09. White Buffalo
10. Jenning's Revenge
11. Treasure Island

Wydawca: Metal Blade (1992)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły