Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Running Wild - Port Royal

To już dwie dekady minęły od ukazania się jednej z najlepszych heavymetalowych płyt wszechczasów. Choć przyjęło sie mówić, że Running Wild od zawsze grał to samo, to okaże się ono kłamstwem, gdy spojrzymy na rozwój zespołu w początkowym okresie. EPka "Death Metal", oraz debiutancki krążek "Gates To Purgatory" nie stroniły od szatańskich tekstów i thrashowych dźwieków.
Kolejne płyty przynosiły łagodniejsze, bardziej heavymetalowe dźwięki, a Rolf Kasparek - lider zespołu, w swoich tekstach zaczął poruszać tematykę fantasy, historiczyną czy też pisać heavymetalowe hymny o skórach i piwie. "Port Royal" okazał się byc przełomowym albumem, który przyspieszył rozwój kariery tej niemieckiej formacji.

Płytę rozpoczyna krótkie intro, po którym dostajemy utwór tytułowy. Szybkie, ale rytmicznie granie riffy, melodyjne, ale i techniczne solówki, pulsujący bas Jensa Beckera, chóralnie odśpiewany refren i bardzo dynamiczna melodia - ten utwór mógłby być smiało wizytówką płyty. Kasparek w swoich tekstach porusza tematykę piractwa i rekonkwisty, oprawiajac je w przyjemne dla ucha melodie i rytmy. Nie gorzej wypada zagrany z rockowym zaciąciem "Raging fire" oraz "Warchild" czy nieco mniej chwytliwy, ale bardziej skomplikowany "Uaschitshun". "Into the arena" to dla odmiany jedne z chyba najbardziej znanych utworów zespołu - dynamiczny, zadziorny, ze zwolnieniem i heavymetalową, patetyczna frazą wokalną w refrenie. Bardzo dobrze wypada także instrumentalny "Final gates", gdzie sporo do powiedzenia ma basista Jens Becker, oraz wieńczący płytę "Calico Jack" - bardziej epicki, będący mini-konceptem. Zdecydowanie najsłabszym punktem płyty jest utwór "Mutiny" - chyba jedyny bezbarwny numer. Prawdziwą perełkę zostawiłem sobie jednak na koniec - "Conquistadores" to najbardziej dynamiczny i najbardziej przebojowy kawałek na płycie okraszony dobrym tekstem oraz świetnymi solówkami i przejściami w środku.

Z jednej strony można traktować "Port Royal" jako zwykłe heavymetalowego wydawnictwo. Trzeba jednak powiedziec, ze jest to bardzo dobra płyta, poniekąd definiująca późniejszy styl zespołu, a zarazem wykraczająca poza heavymetalowy schemat i banał. Prostota i klasycyzm łączą się tu z odrobiną bardziej technicznego grania i wyższym stopniem zaawansowania kompozycji. Oczywiście - fajnie sie tego słucha do piwka, bo to i czadowe i melodyjne i chwytliwe, ale jest w tych dźwiekach takze coś wiecej.

Tracklista:

01. Intro
02. Port Royal
03. Raging Fire
04. Into The Arena
05. Uaschitschun
06. Final Gates
07. Conquistadores
08. Blown To Kingdom Come
09. Warchild
10. Mutiny
11. Calico Jack

Wydawca: Noise Records (1988)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły