Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Powerwolf - Blood of the Saint

W końcu ukazał się kolejny album moich ulubieńców z Powerwolf. Mało brakowało, a letnie rozleniwienie spowodowałoby, że album uszedłby mojej uwadze. Jednak nadeszła jesień, wieczory są coraz dłuższe, a księżyc zaczyna coraz bardziej ciskać się do okien. Czas więc na nadrobienie zaległości muzycznych. Na pierwszy ogień poszedł właśnie „Blood of the Saint”.
Wszyscy, którzy mieli styczność z twórczością kwintetu z pewnością nie będą zaskoczeni zawartością „Blood of the Saint”. Powerwolf nadal wykonuje niezwykle melodyjny i chwytliwy heavy/power metal w starym, niemieckim stylu, z wykorzystaniem kościelnych organów lub innych klawiszy do złudzenia przypominających brzmienie tego instrumentu. Nadal największy atut ich muzyki stanowią: znakomite kompozycje oraz niezwykle charyzmatyczny wokalista Attila Dorn. Panowie nie zatracili też charakterystycznego poczucia humoru. Teksty w stylu „boys don't cry”, wyśpiewywane przez zaciągającego po transylwańsku Attilę, przypominają o tym, żeby nie podchodzić do muzyki Powerwolf śmiertelnie poważnie. Jeżeli chodzi o zmiany to słuchać, że panowie postanowili jeszcze odważniej wprosić się (właściwie wedrzeć) na salony, które dotychczas zarezerwowane były dla metalowych ikon typu Iron Maiden czy Saxon. Kawałki takie jak „Son of a Wolf”, „Night of the Werewolves” czy w szczególności „We Drink Your Blond” to hiciory, które świetnie sprawdziłyby się zarówno w klubach, jak i na największych stadionach świata. Niezwykle wręcz melodyjne refreny, epicki klimat („Phantom of the Funeral”) oraz moc tej muzyki wywołuje u mnie objawy podobne jak przy przedawkowaniu kofeiny. Nie mogę po prostu opanować nóg i rąk, by nie gibały się w rytm dźwięków z „Blood of the Saint”. Dodatkowy plus to fakt, iż poszczególne kawałki są na tyle charakterystyczne, iż już po kilku przesłuchaniach nie będziecie mieli problemu z rozróżnieniem ich od siebie. Jest to jeszcze jedna istotna cecha świadcząca o sile samej muzyki, jak i sprawności kompozycyjnej Powerwolf. Zespołowi udało się także utrzymać wysoki, równy poziom wszystkich kompozycji. Nie ma wśród tych 11 kawałków żadnego słabszego numeru, który odstawałby chociażby na pół stopy od pozostałych. Podsumowując: kolejny znakomity album świetnego zespołu. Szkoda tylko, że chłopaki nie zdecydowali się na zamieszczenie na albumie jakiegoś tekstu o kwaśnicy, bigosie czy chociażby Małyszu. Gdyby zdecydowali się na taki krok odnieśliby z pewnością dużo większy sukces niż Sabaton. Muzycznie wyprzedzają Szwedów o lata świetlne. A tak, no cóż pewnie pozostanie Powerwolf cieszyć się ze sprzedaży 200-300 sztuk albumu w naszym kraju i ewentualnie koncertu w szczecińskich Kontrastach lub Słowianinie. Szkoda.
Ocena:9/10
Tracklista:
01. Agnus dei (Intro) 02. Sanctified with Dynamite 03. We Drink Your Blood 04. Murder At Midnight 05. All We Need Is Blood 06. Dead Boys Don't Cry 07. Son of a Wolf 08. Night of the Werewolves 09. Phantom of the Funeral 10. Die, Die, Crucified 11. Ira Sancti (When the Saints Are Going Wild) 
Wydawca: Metal Blade (2011)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły