Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

Kawa z absynthem 2

Znowu wpatruję się w kubek z kawą.
Czarna jakaś... za mocna...
Trzeba dodać mleka.
Zaglądam do lodówki - no tak, mleka nie ma.
Chyba, że wezmę to kota... ?
Bez przesady.
Zaglądam do lodówki dziewczyn.
Jest, no to biorę.
Wącham czy nie kwaśne, ale nie, spoko.
 No to hyc odrobinę do kubka z kawą a reszta z powrotem do lodówki.
Teraz tylko zamieszać...
I znów to wrażenie, że już to widziałam.
Dodatkowy impuls - zza ściany dobiega ta piosenka.
Cholerna piosenka!
Spokojnym krokiem, jak w zwolnionym tempie wracam z kawą do pokoju.
A ta melodia za mną podąża jak natrętny wielbiciel.
Jakiś żart...
Stawiam kawę na półce i sięgam z szafy pudełko.
Kładę je obok kubka z kawą.
Co to? Co ja wyciągnęłam?
Rexetin - zajebiście.
Przecież był gdzieś na dnie szafy, jak więc...?
Nie no, tak nie będziemy...
Chwytam pudełko i ciskam do kosza na śmieci.
Tylko, żeby nie zapomnieć wynieść...
W tym momencie z pokoju mojej współlokatorki dobiega hałas.
Wychodzi... ona i dwóch kolesi...
hihihi... hahaha... śmieje się dzierlatka.
Z pewnością miała długą i  z a j m u j ą c ą noc.
Moje oczy przybierają rozmiar spodków a spojrzenie wędruje w kierunku śmietnika.
Nie no, grzebać tam przecież nie będę.
Patrzę więc na szafkę z lekami.
Wrzuć na luz - gadam do siebie.
I stoję nad tą kawą, a tamta krząta się w tą i z powrotem szykując do kolejnego wyjścia.
Na pewno grzecznie, ładnie spali na jednym łóżku, w tym ciasnym pokoiku.
Zresztą, co mnie to obchodzi...?
Wypijam łyk kawy.
Znów dziwnie smakuje.
Cholernie gorzka i taka...
To chyba kwestia psychiki.
Chcę już zamykać drzwi pokoju, kiedy pojawia się brat.
Wpuszczam go, a tamci na szczęście już wychodzą.
- Z kim ty mieszkasz? - śmieje się brat.
- Sama nie wiem...
- Nie męcz tego dziadostwa- wyjmuje mi kubek z rąk i daje całusa.
- A ty znów zieloną herbatkę? - zaglądam w jego kubek.
- Jakaś za mocna mi dzisiaj wyszła - odstawia kubki i daje mi wreszcie swoje rysunki, które cały czas miętosił w dłoni. - Rzuć okiem.
- Te kolory mnie prześladują - głośno myślę, bo znów ogarnia mnie uczucie, że to już było.
- Co? Jakie kolory?
- Zieleń z brązem... albo brąz z zielenią... albo...
- Lepiej mu wreszcie powiedz...- spojrzał w moje oczy, a ja w jego.
- Pogadajmy o tych rysunkach...



Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły