Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Fading Colours - Come

Po jakże długim oczekiwaniu mogę w końcu powiedzieć "w końcu". Chyba już nikt nie wie ile trzeba było czekać na nowym album Fading Colours. Najważniejsze jednak, że premiera "Come" nastąpiła, a w moich łapkach znalazł się owy digipack, a w głośnikach zaczęły rozbrzmiewać zarówno nowe jak i znane mi utwory. Pierwsze wrażenie - warto było czekać na każdy dźwięk, który płynie do moich uszu.

Mamy do czynienia z dwupłytowym albumem. Na pierwszej CD odnajdziemy nowe utwory zespołu. Na drugiej za to znajdują się remiksy nowszych oraz starszych dokonań zespołu. Obie płyty urzekają porywającą, lecz nie agresywną elektroniką i wspaniałym głosem DeCoy. W połączeniu oba czynniki dają muzykę, którą może pokochać od pierwszych chwil.

Płytę rozpoczyna utwór "Thorn" będący swoistym intro. Nie doszukamy się tu głosu DeCoy, ale za to wielu innych odgłosów w tym elektronicznego głosu powtarzanego niczym mantra czy krzyków także podkład wciąż się zmienia pozostając jednak przy jednym hipnotyzującym tempie. Już od następnego utworu "(I Had To) Come" możemy upajać się wokalem, lecz też nie na długo. Na płycie moja uwagę przykuł szczególnie remiks "Be An Angel Again" w wykonaniu Clan Of Xymox, chociaż sama nie wiem czy bardziej za sprawą głosu czy muzyki, muszę jednak przyznać, że nawet polecam zacząć przesłuchiwanie "Come" od niego.

Oprócz wspomnianych wcześniej przeze mnie urzekających kawałków z wokalem DeCoy, Fading Colours serwuje nam kawałki takie jak "Distingmipropa" czy "Salamandra", przypominające "Thorn". Spokojne, hipnotyzujące, z elektroniczną mantrą powtarzaną w kółko. Potrafią one wprowadzić słuchacza w stan niepokoju i lęku. Na płycie znajdziemy także instrumentalny, energetyzujący "Tetonic Girl".

Drugie CD za to zawiera kilka utworów, którym nadano nową twarz. Niestety tylko kilka, a dokładniej 6. Trochę za mało, pozostawia niedosyt po odsłuchaniu. Trzeba przyznać, że chętnie bym tu widziała jeszcze kilka starych utworów w nowej aranżacji. A miejsce na nie na pewno by się znalazło. Moim zdecydowanym faworytem jeśli chodzi o tą część albumu jest "Sirensong".

Reasumując na "Come" warto było czekać, nawet tak długo. Jest to bardzo dobra płyta, dopracowana w każdym calu. Serwuje nam około półtorej godziny muzyki w teorii, w praktyce nie będziemy jej wyłączać przez długie godziny.

Tracklista:

CD 1:

01. Thorn
02. (I Had To) Come
03. Be An Angel Again
04. Fade Away
05. Distingmipropa
06. Seems Strange
07. Salamantra
08. Tetonic Girl
09. Priestress Of The Unfulfilled
10. Rose
11. Be An Angel... - Again
12. Feel

CD 2:

01. Eager Horse
02. My Lips Flourish With Fire
03. Sirensong
04. Time Of Returning
05. Drop That Mask
06. Salieva

Wydawca: Big Blue Records (2009)

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły