Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Extol - Undeceived

Gdybym nie był zajęty kilkanaście godzin na dobę słuchaniem muzyki byłbym pewnie jakimś szurniętym iluzjonistą, który miałby w zwyczaju występować z kwadrans wcześniej pożyczonym cylindrem. Jako osobnik obyty w świecie złudy wiedziałbym, co powinno być w standardowym wyposażeniu takiego cylindra, ale bez przetestowania sprzętu zawsze obecny byłby pewien element zaskoczenia. Spodziewasz się wesołego, pięknego króliczka, który rozweseli zgromadzoną publikę, a tymczasem wyciągasz jakiegoś toczącego pianę, parchatego zwierzaka, który tylko czeka na okazję by capnąć w palucha. Wielkiego zaskoczenia nie ma, bo królik jest królik, ale to nie to, czego oczekiwałeś.
Poszczególne utwory, jakimi częstują nas Norwegowie, są mieszanką death, black, thrash i innych odmian metalu. Najlepszym przykładem muzycznych wędrówek zespołu i najbardziej reprezentatywnym dla całego materiału kawałkiem jest „Inferno”. Kompozycja ta ma wysadzające z butów deathowe momenty, by następnie dość płynnie przejść w zdecydowanie lżejsze, rockowe rejony muzyczne, a na koniec znów przypomnieć słuchaczowi, że Extol gra metal (wprawdzie chrześcijański, ale zawsze). 
Zespół dryfuje po najróżniejszych odmianach metalu przez cały czas trwania „Undeceived”. Jednocześnie w każdej sekundzie muzycy próbują wykazać się swoimi nietuzinkowymi umiejętnościami. Zasadniczo lubię takie granie, ale w tym przypadku coś jest nie tak. Extol swoim graniem nie jest w stanie skupić mojej uwagi na dłużej. Album trwa ponad 64 minuty, a ja tak gdzieś w okolicach „A Structure Of Souls” odpływam. Jedną z największych wad tego albumu jest wokalista, który na szczęście tylko momentami wyje jak niejaki LaBrie. W tych fragmentach wokal działa na mnie podobnie jak ciągnięcie paznokciami po tablicy lub styropianem po szybie. Pozostałe wokale na płycie są w porządku, ale fragmenty „piane” kładą się cieniem na całość materiału. Kolejną wadą jest czas trwania albumu. Przy tak pokomplikowanych strukturach utworów 64 minuty (z bonusami) to nadto. No i ostatni argument, który trochę obniżył notowania tej płyty w moim rankingu – cover Believer „Shadow Of Death”. Jest to zdecydowanie najmocniejszy i najbardziej zapadający w pamięć fragment tego albumu, który pozostawia daleko za sobą autorskie kompozycje Extol. „Undeceived” to jeden z tych albumów, które pojedynczymi utworami przekonują, ale jako całość trochę męczy i nuży. No i jeszcze ten śpiew do złudzenia przypominający wyjcę z Dream Theater.
Ocena: 6,5/10
Tracklista:
01.Undeceived 02.Inferno 03.Time Stands Still 04.Ember 05.Meadows Of Silence 06.Shelter 07.A Structure Of Souls 08.Of Light And Shade 09.Where Sleep Is Rest 10.Renewal 11.Abandoned 12.And I Watch 13.Human Frailtie's Grave 14.Shadow Of Death
Wydawca: Century Media (2002)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły