Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Dianthus - Dianthus


Ileż to młodych zespołów postanawia dzisiaj grać death metal. Ostatnimi czasy całkiem sporo tego obrodziło, jednakże albo mają pecha i kończą z kulką w głowie albo jak już istnieją to szlajają się gdzieś w podziemiach i występują wyłącznie lokalnych klubikach. Czasem udaje się im jednak rozwinąć skrzydła na tyle by zaistnieć w świadomości niektórych maniaków. Bardzo możliwe, że pomimo przeciwności losu śląski Dianthus będzie należał do tej ostatniej grupy, gdyż tych 4 młodzieńców z Mysłowic, wydało właśnie demówkę, na którą składa się 8 utworów, jednak demówka jak to demówka - jest to zło konieczne tylko po to żeby w jakiś sposób zaistnieć.
Jeśli chodzi o stronę muzyczną "Dianthus" tu nie ma nad czym się zastanawiać, jest to death metalowy kotlet w thrashowej panierce podlany melodycznym solówkowym sosem. Jak widać danie bardzo proste tylko czy syte? Jak wiadomo, każdy kucharz/muzyk robi posiłek/muzykę zupełnie inaczej choć z tych samych składników. Fani takiej muzyki na pewno już ostrzą sobie kły żeby posmakować tego specyfiku i słusznie bo jest to naprawdę porządnie zagrany materiał. Czuć, że muzycy mają już jakiś fach w rękach i nie mamy tu do czynienia z dziełem amatorów, którzy postanowili nagrać byle gówno byle dla kasy.

Właściwie jedyne czego tu nie znajdziecie to oryginalność. Album jest szybki choć bez przesadyzmów, posiada wiele naprawdę wyśmienitych solówek choć riffy zbyt odkrywcze nie są. Dużo tu zapożyczeń od Slayera, Vadera czy Nile ale ja nie widzę nic złego w tym żeby inspirować się najlepszymi. Gdybym miał wskazać dwa największe grzechy tego materiału to zapewne byłyby to brzmienie i wokal. To pierwsze można jeszcze jakoś "przełknąć", gdyż jak wiadomo zazwyczaj pierwsze kroki nie brzmią najlepiej (choć zdarzają się wyjątki) natomiast ta druga rzecz czasem zamiast wpasować się w klimat danej piosenki tylko ją niszczy. Jest to po prostu zwykły gardłowy growl choć nie zawsze do końca wpisuje się we wspomniany klimat. Wokalista ciągnie czasem na jednym tchu całe linijki przez co wszystko zlewa się w papkę i nie bardzo słychać co miał na myśli śpiewając. Wieszać psów naprawdę nie zamierzam na tym zespole - wszak to dopiero pierwszy wydany materiał tego zespołu więc jak wiadomo nie wszystko jeszcze działa jak należy.

Zespół ma ogromny potencjał i uważam, że następne wydawnictwo zespołu może być już czymś więcej niż tylko "ciekawostką". Zobaczymy jak potoczy się kariera tego zespołu. Kto wie może nam wyrasta kolejny Vader albo Decapitated? W każdym razie ja jestem na tak.

P.S. Płytę możecie dostać na Allegro w cenie dużego piwa.

Ocena: 8/10

Tracklista:

01. Intro
02. Devoured His Soul
03. Odin Is Calling Us
04. You Can't Live In Dread
05. Uncontrolled Hatered
06. Eternal War
07. Inflicting Suffering On You
08. Victims Of My Aggression

Wydawca: Parabelum Studio (2009)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły