Dzień 18 kwietnia wydawałby się dziwnym ze względu na pogodę, lecz cudownie lekkim ze względu na zapowiadające się wydarzenie. Klub Andergrant był kolejnym, bo już ósmym przystankiem trasy koncertowej Gothic Diamonds Tour. Pomimo iż ten koncert nazwać mogę kameralnym (olsztyńska publiczność tym razem nie dopisała) to na pewno udanym. Ale zacznijmy od początku.
Pąsowa Wróżka ma pergaminową skórę. Jest boginką nietykalności. Czego tu żałować.
Tak bardzo może być wściekła Pąsowa Wróżka. Posiadł ją jakoś. Jakoś musiał. Dokładnie, ładnie i poprawnie. Jeden, drugi, trzeci. Wtedy wezbrało w niej morze po brzegi. Hardkor, hardkor. Taki jak zawsze, nic ponad normę.
Pąsowa Wróżka ma brudne rączki i brudną dupkę. Nie żałuje swoich złych czynów. Nikt nie żałuje tych zderzeń z nią, bo i czego żałować to tylko pieprze, sole i maliny. Jej wyraźne kształty, węże wokół kostek, tak te kusiciele nieskończone. I w końcu kult umarłych całusów, spłukiwanych doszczętnie, z odrazą.
Kleszcze Cudowności z miłości czy nie z miłości, wgryzają się do skóry. Pąsowa Wróżka zrzuca korony, gubi czułe słowa. Wszytkie Wenus z Milo i Panny z Awinionu minion metrów pod ziemią i na ustach każdego z dzwoneczkiem przy szyi . Ten z dzwoneczkiem, to zna się na rzeczy. Wierzy IM. Sprawia, że czystość jest czysta a głód strasznie głodny.
Pąsowa Wróżka zmywa farbę z brzucha. Chce stać się normalną dziewczyną albo zwyczajną kobietą.
Tak bardzo może być wściekła Pąsowa Wróżka, tak bardzo, że aż jej szkoda. I łza kręci się w oku. Nie wszystkim jest dane to co dane jest niektórym. Pąsowa Wróżka to wie, może dzięki temu spadnie z piedestału. A jeśli nie, to należy jej się litość ta najbardziej rozdzierająca, bo przecież nikt nie chciałby się z nią zamienić.
Tak bardzo może być wściekła Pąsowa Wróżka. Posiadł ją jakoś. Jakoś musiał. Dokładnie, ładnie i poprawnie. Jeden, drugi, trzeci. Wtedy wezbrało w niej morze po brzegi. Hardkor, hardkor. Taki jak zawsze, nic ponad normę.
Pąsowa Wróżka ma brudne rączki i brudną dupkę. Nie żałuje swoich złych czynów. Nikt nie żałuje tych zderzeń z nią, bo i czego żałować to tylko pieprze, sole i maliny. Jej wyraźne kształty, węże wokół kostek, tak te kusiciele nieskończone. I w końcu kult umarłych całusów, spłukiwanych doszczętnie, z odrazą.
Kleszcze Cudowności z miłości czy nie z miłości, wgryzają się do skóry. Pąsowa Wróżka zrzuca korony, gubi czułe słowa. Wszytkie Wenus z Milo i Panny z Awinionu minion metrów pod ziemią i na ustach każdego z dzwoneczkiem przy szyi . Ten z dzwoneczkiem, to zna się na rzeczy. Wierzy IM. Sprawia, że czystość jest czysta a głód strasznie głodny.
Pąsowa Wróżka zmywa farbę z brzucha. Chce stać się normalną dziewczyną albo zwyczajną kobietą.
Tak bardzo może być wściekła Pąsowa Wróżka, tak bardzo, że aż jej szkoda. I łza kręci się w oku. Nie wszystkim jest dane to co dane jest niektórym. Pąsowa Wróżka to wie, może dzięki temu spadnie z piedestału. A jeśli nie, to należy jej się litość ta najbardziej rozdzierająca, bo przecież nikt nie chciałby się z nią zamienić.
"Dotykam niepewnie owego metafizycznego świata, który dzieje się tylko w odmętach naszych umysłów"
16 maja pod skrzydłami labelu Dark Dimensions ukaże się premierowa EPka niemieckiego projektu Straftanz, jednej z gwiazd tegorocznej edycji festiwalu Wave Gotik Treffen. Krążek "Tanzt Kaputt, Was Euch Kaputt Macht!" to masywnie energetyczny bastion dźwięków hermetycznie zapakowany w siedem ultra-industrialnych nagrań. Trzy z nich to remiksy. Ich autorami są: Ashlar von Megalon i jego projekt Heimataerde,
amerykańskie odkrycie sceny klubowej System Syn oraz Mesmer's Eyes -
wschodząca gwiazda francuskiego undergroundu.
Szwedzka melodic black metalowa formacja sfinalizowała pracę nad szóstym studyjnym albumem, którego oficjalną premierę przesunięto na 30 maja tego roku. "Revelation VI" powstała w sztokholmskim Studio 301 i Sonic Train w Varbergu. W nagraniach udział wzięli debiutujący w szeregach Siebenbürgen - wokalistka Lisa Bohwalli Simonsson oraz gitarzysta Joakim Ohlsson.
Jakże mógłbym opisać piątkowe, wrocławskie wydarzenie o "mhrocznej" i "gothyckiej" nazwie Nosferatu [live act], jeśli nie samymi pozytywami? Jeżeli dodatkowo wspomnę, że owym live actem byli nasi ulubieni specjaliści z Deathcamp Project nie ma już w ogóle wątpliwości co do tego, że wieczór musiał być udany. Przyznam, że z niecierpliwością czekałem na ową imprę z dwóch powodów, które to właśnie zawierają się w nazwie imprezy. Po pierwsze, nigdym nie gościł jeszcze na imprezie Nosferatu. Po drugie i najważniejsze - jak najbardziej interesował mnie owy live act.
Moje pierwsze zetknięcie się z twórczością Chiasm miało miejsce, jak zapewne wielu osób, w grze "Vampire The Masquerade: Bloodlines". Wtedy to zostałam zauroczona utworem "Isolated". Po dłuższych poszukiwaniach natrafiłam na płytę "Disorder", która w całości już nie wyglądała tak kolorowo.
Komentarze Harlequin : Nie grałem :(
Phantom : Powiem ci tak Gniewko: jak kiedykolwiek grales w Bloodlines albo Wampira mask...
Harlequin : Generalnie Chiasm oparl styl swojego grania idelany dopasowany do World of D...
Max Cavalera nie próżnuje. Ledwo ukazała się płyta projektu
Cavalera Conspiracy, w której gra również jego brat Igor, a już mamy do
czynienia z nowościami od Soulfly. Nowy album zatytułowany "Conquer" wydany zostanie przez wytwórnię Roadrunner Records. Na krążku znajdzie się 11 utworów. Muzycy pracowali nad nim w składzie,
który znamy z płyty "Dark Ages". Premiera
albumu nastąpi 29 lipca.
Cofnijmy się jakieś 40 lat wstecz, kiedy nasi rodzice identyfikowali się z hippisami, kiedy przegrywali z radia od znajomych kawałki The Doors i Pink Floyd, kiedy stojąc w kolejce z musztardą, z radia słyszało się jak ś.p. Czesiu Niemen i śpiewał "Dziwny Jest Ten Świat", kiedy był to okres, gdzie jedynie powierzchownie orientowali się, w wydawnictwach kulturowych. Niestety Arzachel nie należał do tak popularnych zespołów jak wspomniany wcześniej Pink Floyd czy The Doors.
Niewiele jest płyt nagranych przez gitarzystów-wirtuozów, które na dłuższą metę wzbudziłyby mój zachwyt. Nie wliczając jedynej w swoim rodzaju, genialnej płyty Fredrika Thordendala (Meshuggah), to najbliższy memu sercu jest właśnie omawiany krążek Joe Satrianiego.
Od jakiegoś czasu przestałem się łudzić, że w gatunku jakim jest mathcore odnajdę coś naprawdę wartościowego. W zasadzie jedyną nowinką jaka przykuła moją uwagę był zespół o idiotycznej nazwie The Number Twelve Looks Like You. Teraz miałem okazję posłuchać kolejnego zespołu o równie idiotycznej nazwie From A Second Story Window i już wiem, że był to ostatni raz kiedy tego zespołu słucham.
Jeszcze kilka lat temu Cairo było uznawane za nadzieję nowej fali rocka progresywnego. Gdzieś w okresie 1998/1999 roku mieliśmy wysyp progmetalowych zespolików, które rzeczywiście miały coś ciekawego do zaoferowania, ale generalnie poruszały się w dosyć technicznym graniu. Troszkę inaczej było z Cairo.
Zapewne wielu słuchaczy pamięta, jak jakąś dekadę temu Moonspell zaczął bawić się z elektroniką. Ekstremalny duch siedział jednak nadal w osobie Fernanda Ribeiro, który bardziej ekstremalne pomysły przelał na swój projekt Daemonarch. Skończyło się na tym, że pod tym szyldem zarejestrowano tylko jedną płytę, ale myślę, że warto zwrócić na nią uwagę.
Do tej pory jedynym znanym mi reprezentantem izraelskiej sceny metalowej był Orphaned Land, który kilka lat temu zrobił ogromne zamieszanie na scenie metalowej. Eternal Gray jest kolejnym zespołem reprezentującym ten kraj. Kto się jednak spodziewa wyziewu na miarę Orphaned Land ten się zapewne przeliczy.
Nie lubię tego typu grania. Od kiedy na scenie pojawił się Machine Head i od kiedy Fear Factory przestało grać death metal, w Stanach pojawiły się setki zespołów usiłujących łączyć agresję i ciężar ze skocznością. Nie miał bym nic przeciwko temu, ale zdecydowana większość tego typu zespołów brzmi identycznie. Nie inaczej jest z Threat Signal.