12 listopada, czyli za niespełna miesiąc, we wrocławskim Firleju wystąpią przedstawiciele nietuzinkowej mieszanki stylów sceny hardcore i punk ze Szwecji - formacja Disfear. Wsparcia udzielą im amerykanie z Doomriders, w składzie których jest między innymi znany z Converge - Nate Newton. Zespołem otwierającym imprezę będzie czeski Malignant Tumour. Koncertowi patronuje DarkPlanet.pl.
O mały włos a przeoczyłbym to wydawnictwo! Całkiem niedawno na deathmetalowej scenie objawił się kolejny zespół grający techniczną jego odmianę i muszę przyznać, że mimo wszystko "Apocalyptic Feasting" to album co najmniej dobrze rokujący na przyszłość. Dylan Ruskin - mózg zespołu chyba uważnie obserwował współczesną scenę,
bo wyciągnął właściwe wnioski. Należy jednak zacząć od tego, że Brain
Drill oferuje ekstremalnie szybki i bardzo techniczny death metal
będący krzyżówką Origin, Psyopus, Sleep Terror, starego Necrophagist
czy Beneath The Massacre.
Anmod to zupełnie nowa deathmetalowa formacja mająca okazję zawojować brazylijski i światowy rynek. Nie tak dawno świat ujrzał debiutancki album zespołu, zatytułowany "Monstrosity Per Defectum". Całkiem ciekawa okładka zachęciła mnie do sięgnięcia po ten album, ale jak to często bywa - zawartosć niekoniecznie musi być współmierna z opakowaniem. Brazylijsie trio oferuje półgodzinny seans z brutalnym death metalem.
Echa takich artystów jak Krisiun czy Cannibal Corpse są oczywiście
namacalne, ale Anmod starają się wprowadzić swoją muzykę w wyższy
poziom ekstremy.
Jakiś czas temu na DarkPlanet pisałem o kolumbijskim Carnivore Doprosopus. Teraz w moje łapki wpadła kolejna kolumbijska kapela Ancient Necropsy i podobnie jak wspomniany Carnivore Diprosopus - mamy do czynienia z brutalnym death metalem.
Że jeszcze takie zespoły jak Animus istnieją i nikt nie powie muzykom, że grać nie potrafią. W przypadku tej izraelskiej formacji mamy do czynienia z jednoosobowym projektem Golana Weissa, który obsługuje wszystkie instrumenty z zamiarem stworzenia blackmetalowego dzieła.
Czasem i takie "suchary" wpadają. Malodorous ma szansę wygrać u mnie w kategorii gniot tygodnia. "Amaranthine Redolence" to debiutancki album tej grającej brutalny death metal formacji. Wcześniej, w tym samym roku Malodorous wypuścił EPkę zatytułowaną identycznie jak pełny album.
Ostatnio kolega podrzucił mi płytkę zupełnie nieznanej mi formacji Revocation, szczerze ją polecając. Szybko więc poszperałem w internecie, aby dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej grupy. Otóż to bostońskie trio do tej pory miało na koncie jedynie EPkę "Summon The Spawn", zaś w tym roku sami wydali swój debiutancki album "Empire Of The Obscene".
Trochę zniesmaczony poziomem płyt, które w ostatnich miesiącach trafiały na muzyczne półki, zastanawiałem się czy ta zbiorowa niemoc twórcza dopadnie także i Francuzów znanych ze swoich deathmetalowych przypadłości. Od razu zamierzam rozwiać wszelkie wątpliwości: płyta trzyma wysoki poziom swoich poprzedniczek.
Komentarze rob1708 : pytalem o nowa bo chyba premiera dopiero bedziehttp://www.youtube.com/wat...
Palmus : KIEDY WYSZLA 13.10 2008
rob1708 : KIEDY WYSZLA
Nie jest tak łatwo posiąść szczęścia
wystarczy chwila nieuwagi
ucinają ci skrzydła
i dziwisz się, że nie latasz.
I marzenia o byciu pilotem
czy drapieżnym ptakiem
przeminęły z wiatrem
gdzieś w kinie na ekranie.
Zbyt często przysiadasz na parapecie
patrzysz w dół - oczekując,
że pojawi się nauczyciel
który nauczy rozwinąć twoje skrzydła.
A rynną spływa twoja krew
deszcze nie padają
ty nie czujesz
i w końcu odlatujesz - Inaczej.
Potem zdarza się powrócić
z inną maską, z innym wewnętrznym oceanem,
skrzydeł nadal brak, ale w końcu
zasnęła w tobie pamięć jesiennych odlotów.
wystarczy chwila nieuwagi
ucinają ci skrzydła
i dziwisz się, że nie latasz.
I marzenia o byciu pilotem
czy drapieżnym ptakiem
przeminęły z wiatrem
gdzieś w kinie na ekranie.
Zbyt często przysiadasz na parapecie
patrzysz w dół - oczekując,
że pojawi się nauczyciel
który nauczy rozwinąć twoje skrzydła.
A rynną spływa twoja krew
deszcze nie padają
ty nie czujesz
i w końcu odlatujesz - Inaczej.
Potem zdarza się powrócić
z inną maską, z innym wewnętrznym oceanem,
skrzydeł nadal brak, ale w końcu
zasnęła w tobie pamięć jesiennych odlotów.
Niedawno weterani thrash metalu - zespół Slayer - zapowiedzieli wydanie krążka DVD i zakończenie współpracy z wieloletnim producentem, Rickiem Rubinem. Tymczasem sława grupy i inspiracje jej ponad ćwierćwiekowymi dokonaniami są wciąż żywe. Dowodzi temu specjalna kompilacja " A Tribute To Slayer: 25 Years", która ukazała się nakładem Slaytanic Wermacht Russia (rosyjskiego fanklubu Slayera), na której znalazło się 20 coverów w wykonaniu zespołów z całego świata.
Po czterech studyjnych albumach, garści singli i sporym wkładzie w serię "Artoffact Uturn", niemiecki Massiv In Mensch powraca z jeszcze ciepłą płytą "Back In The Jungle". Bez wątpienia jest to najbardziej szelmowski, psychodeliczny i najtrudniejszy do opisania zestaw bezwstydnego techno, jakie zdarzy się Wam załadować do swoich odtwarzaczy CD i MP3! Na krążku znajdzie się m.in. ustalony już hit klubowy "Supermassive Gravity", owoc współpracy zespołu z grupą Mind.A.In.Box, a także kusząco-wciągające "Back In The Jungle". Premiera wydawnictwa 27 października dzięki Artoffact Records.
Siadając do tego albumu, od samego początku miałem sceptyczne uczucia. Po pierwsze styl, który prezentowała sobą muzyka nigdy jeszcze nie gościł w moich głośnikach, bowiem nigdy nie byłem zapalonym fanem muzyki z kręgu darkwave. Po drugie muzyka elektroniczna, może poza paroma wyjątkami (Kraftwerk, Klaus Schulze), kojarzyła mi się raczej z niezrozumiałą "łupaniną", dobrą dla rozwrzeszczanych małolatów. Wyobraźcie sobie, zatem jak wielkie było moje zdziwienie, gdy po paru minutach odsłuchu "Home Coming Heavens" - płyty zespołu o nazwie The Dust Of Basement, pochodzącego właśnie z kręgu mrocznych elektronicznych brzmień - najpierw moja kończyna dolna a po chwili całe ciało w ślad za nią, bujało się w rytm niezwykłych dźwięków. Jeżeli ktoś pragnie rozpocząć przygodę z tego typu muzyką to gorąco polecam właśnie tę pozycję, gdyż mnie osobiście urzekła.
Na takie uderzenie deathmetalowy światek na pewno był przygotowany. Kiedy w 1991 roku ukazała się EPka "Human Waste" było oczywiste, że oto na scenie pojawił się zespół, który ma do zaoferowania kawał dobrego death metalu. Niedługo trzeba było więc czekać na debiutancki, pełny album, bo jeszcze w tym samym roku ukazał się "Effigy Of The Forgotten", który oczarował krytyków i fanów.
Dawno, dawno temu usłyszałem kilka kawałków Voivod z płyt "Negatron" oraz "Phobos". Pamiętam, że te utwory nie podobały mi się i dziwiłem się jak ten zespół dorobił się statusu legendy i dlaczego w ogóle jest ceniony. Jak się miało okazać, wspomniane krążki były podobno jednymi ze słabszych w dorobku Kanadyjczyków. Nie pozostało więc nic innego, jak sięgnąć po któryś z klasyków - "Killing Technology", "Dimension Hatross" bądź "Nothingface". Los chciał, że padło na "Nothingface" i chyba dobrze się stało.
Komentarze Harlequin : ale zmieniłem zdanie co do trzech ostatnich płyt. Wcześniej słuchałe...
Harlequin : A ja dalej nie przepadam za w/w płytami :) a co do 3 ostatnich - "Katorz" nie...
Harlequin : No jakoś do mnie nie przemówił. Niby oryginalne granie, ale nic poza tym....
"Been Caught Buttering" to drugi album w dyskografii austriackiego Pungent Stench i pierwszy z jakim miałem okazję się zapoznać. Debiutacki "For God Your Soul... For Me Your Flesh" zrobił całkiem spore zamieszanie na deathmetalowej scenie, gdyż zaprezentował death metal w wolnym, ciężkim wydaniu.
W tym roku jesień obfituje w doskonałe koncerty, a do pierwszego z występów Keitha Caputo w naszym kraju pozostał dokładnie tydzień. Już 19 październiku w bydgoskiej Estradzie, dwa dni później w Warszawie w Hard Rock Cafe oraz 22 października w klubie Blue Note w Poznaniu będzie można zobaczyć lidera i wokalistę Life Of Agony. Artysta przyjedzie do naszego kraju w ramach trasy promującej ostatnie wydawnictwo ”A Fondness for Hometown Scars” z kwietnia tego roku. Serwis DarkPlanet jest patronem medialnym koncertów.
Przed chwilą wyszedł z kamienicy. Jego kroki jeszcze niedawno dudniły w betonowej klatce głośnym echem. Teraz już stoi na ulicy. Bystrym wzrokiem patrzy to w jedną to w drugą stronę. Decyzję stara się podjąć szybko. Miałem iść do lekarza - myśli, czyli muszę iść w prawo. Zgodnie z myślami obiera właśnie ten kierunek. Idzie dosyć szybko, końce nienagannie związanych sznurówek podskakują równomiernie na wierzchu buta. Dobrze wie, że chociaż to dopiero początek dnia, czeka go jeszcze wiele pracy, to właśnie, dlatego tam musi się spieszyć.
Disharmonic Orchestra to jeden z tych klasycznych zespołów, z którego twórczością nigdy nie miałem najmniejszego styku. Ale jak mówią - lepiej późno niż wcale, wiec udało mi sie zdobyć debiutancki album "Expositionsprophylaxe" i zapoznać choć po części z nietuzinkową twórczością tej formacji.
Drugi album Suffocation, to krążek, o którym z perspektywy lat mówi się coraz mniej, a dla wielu fanów zespołu uchodzi za najsłabsze ich dokonanie. Zapewne zupełnie inaczej pisano by o tym albimie gdyby nie produkcja, mix i mastering.