Po gruntownej przemianie jaką przyniósł album "Discouraged Ones", kolejne dwa albumy, choć lepsze, to wnosiły niewiele do stylu Katatonii. Nie żeby stanęli w miejscu, ale zmiany stylistyczne odbywały się na gruncie obranej wcześniej konwencji.
Gdyby ktoś mi puścił "Reek Of Putrefaction" a potem "Necroticism" i powiedział, że to gra ten sam zespół, to bym chyba kogoś wyśmiał. Tymczasem Carcass jest obok Death, At The Gates i Pestilence jedynym zespołem death metalowym bądź grindcoreowym, który z płyty na płytę przechodził ogromną metamorfozę. Nie dane mi było słyszeć "Symphonies Of Sickness", ale przeskok zrobiony w bardzo krótkim okresie, gdzie z podwórkowej kapelki uprawiającej napierdalankę, Carcass przerodził się w jeden z najważniejszych i najlepszych zespołów tamtych lat, budzi ogromny podziw.Wydawać by się mogło, ze moda na mathcore powoli przemija. W zasadzie na placu boju jedynymi liczącymi się zespołami pozostały Mastodon oraz The Dillinger Escape Plan. Nie stąd ni zowąd do tego grona dołączył ostatnio Baroness za sprawą "The Red Album".
Po odejściu Duncana Pattersona i założeniu przez niego Antimmatter, drogi jego macierzystej formacji i nowego projektu skrzyżowały się. Oba zespoły bowiem w swojej twórczości coraz bardziej zmierzały w kierunku łagodniejszego grania, co zaowocowało odejściem Pattersona z Antimatter. Drugi filar tej formacji nie złożył jednak broni, czego dowodem jest choćby "Leasing Eden" - póki co najświeższa propozycja tej grupy.
Wrocławski projekt Hetane rozpoczął swoją działalność na przełomie 2002/2003 roku, kiedy w jego skład wchodziła dwójka muzyków wcześniej związanych z grupą Kaszmir - Magda Oleś (wokal, teksty) oraz Radek Spanier (muzyka). Zespół szybko został zauważony przez Piotra Kaczkowskiego, słynnego dziennikarza radiowej Trójki, który bardzo często prezentował w swojej audycji nagrania z EPki "Find The Lost Ghost".
Chyba raczej nikt nie przewidział takiego obrotu sytuacji, że obiecujący, rozwijający sie zespół thrashmetalowy dokona małego zwrotu w swojej wtórczości. W rok po wydaniu "The New Order" Testament powrócił z albumem, który nie zdobył uzania w oczach krytyki i fanów.
Dzięki płytom "Nosferatu" i "Werewolf", czeskie XIII Stoleti zyskało uznanie nie tylko wśród miłośników gotyckiego rocka, ale fanów rocka w ogóle. Okazuje się, że czeski język doskonale wpasowuje się w konwencję zimnych, monumentalnych, a zarazem prostych utworów. Do tej pory Czesi z płyty na płytę grali coraz bardziej majestatycznie - kto się jednak spodziewał tego po "Ztraceni V Karpatach" mógł się odrobinę rozczarować.
Albumy z serii "the best of" czy "remixes" zwykle określane jako perełki i pozycja obowiązkowa dla prawdziwych fanów-kolekcjonerów są, przynajmniej dla mnie, niczym innym jak sposobem na łatwy zarobek i nabijaniem ludzi w butelkę. Wszelkie takie kompilacje z góry skazuję na porażkę - nie robią na mnie wrażenia. Nie inaczej jest z nowym albumem KMFDM "Brimborium" - zapowiadanym jako pierwsza w ponad 20-letniej karierze płyta z remiksami.
Na pierwszej solowej płycie frontman Nevermore nie ukazuje nam zupełnie innego oblicza od tego, które znamy z jego macierzystej kapeli. Potwierdza za to swój muzyczny kunszt i nadaje kompozycjom nieco więcej przestrzeni i świeżości. "Praises To The War Machine" to album wielowymiarowy i mroczny, osadzony w cięższych brzmieniach. Warrel Dane wyraźnie jednak przesuwa punkt ciężkości z dopracowanego w każdym calu technicznego progresywnego metalu na rzecz klimatycznego grania, zahaczającego o rejony hard rocka czy rocka gotyckiego.
Komentarze Sumo666 : Tu nawet oleju nie ma :PP A myslalem ze to bedzie "cos" :((
Harlequin : Dla mnie flaki z olejem. Plyta rozwleczona, przynudzająca trochę. Moze ocz...
Przyjęło się twierdzić, że pierwsze dwie płyty Testament były thrashowe, a potem zespół staczał się przez parę lat po równi pochyłej. Kto jednak spodziewa się po "The New Order" kontynuacji "The Legacy", może się trochę przeliczyć.
Testament, który obecnie uchodzi za ikonę thrash metalu i jest aktualnie chyba bardziej ceniony niż jakikolwiek inny zespół reprezentujacy ten nurt, jeszcze przed wydaniem "The Gathering" był zespołem niedocenianym i krytykowanym. "The Legacy" jest debiutanckim albumem amerykańskiego kwintetu, którego pech polegał na tym, że ukazał się po wydaniu "Master Of Puppets" Metallicy i "Reign In Blood" Slayera.
Sadman to kolejny europejski reprezentant sceny electro/synthpop. Duet pochodzi ze Szwecji, więc można stwierdzić, że są jednym z pionierów tego gatunku w tej części Europy. Inspiracje jakie legły u podstaw tego wydawnictwa zapowiadały album niezwykle interesujący. Duet bowiem nie ukrywa swych inspiracji twórczością takich zespołów, jak Depeche Mode, Recoil czy Radiohead. Tak więc łatwo się domyślić, że mamy do czynienia z kolejnym klonem wyżej wymienionych grup, ale jakże uroczym.
"Violet" zapewne zawsze będzie mi się kojarzył z bielskim
cyklem wieczorów poświęconych Tomaszowi Beksińskiemu, kiedy to Anja przed
zagraniem tytułowego utworu wspominała jak bardzo Tomaszowi się podobał ten
kawałek. Ja osobiście nie podzielam tego zdania, ale o tym za moment.
Oto kolejna darkambientowa niespodzianka, z którą
się ostatnio zetknęłam. Pod nazwą Phaenon kryje się Szymon Tankiewicz - Polak
zamieszkujący na stałe w Stanach Zjednoczonych, a "Submerged" jest jego
debiutancką płytą. Zarówno nazwa projektu, jak i nazwisko twórcy nie są trudne
do zapamiętania - a po kilkukrotnym przesłuchaniu tego krążka zapewniam, że
zapamiętać je warto.
Lata 90 to wysyp wszelkiej maści zespołów industrialnych. Popularność tego gatunku spowodowała, że wytwórnie raz po raz atakowały słuchaczy nowymi tego typu tworami, przez co ciężko było w tej materii o niepowtarzalność i odkrywczość. Kolejna, tworzona w wielkich bólach, płyta KMFDM "Symbols" zapowiadana była jako wielki muzyczny hołd złożony ikonom tego gatunku. Dlatego też do albumu podeszłam ostrożnie.
Podczas poznawania zespołów zza wschodniej granicy nie
mogłam w końcu nie trafić na Necro Stellar. "Saturating Cemetery" był pierwszą
płytą tegoż zespołu, która znalazła się w moich łapkach i przekonała mnie do
bliższego zapoznania się z twórczością Necro Stellar.
Czy darmowe oznacza gorsze?
Często można się spotkać z takim poglądem, choć trudno doszukać się tu jakiejś
prostej zależności. Na pewno nie uświadczy się jej w przypadku muzyki - możliwe
są darmowe perełki, płatne knoty i vice versa. Jak jest w tym przypadku?
Experiments In Darkness to solowy projekt Barta Piette'a z Dead Man's Hill. Bart zapoczątkowuje tu instrumentalny, symfoniczny darkwave skrzyżowany z neoklasyką. Płyta jest kompozycją apokaliptycznej wizji śmierci i końca ludzkości. Przygotowana jest dosyć przyzwoicie. Osiem neoklasycznych utworów wypełnia pianino i instrumenty smyczkowe. Czasem pojawia się chór a nad całością góruje wokal torturowanego Barta.
Projekt solowy Buben ujrzał światło dzienne w roku 2001 i od tego czasu pojawiło się kilka albumów wydanych przez różne wydawnictwa. Vladislav Buben, wykładowca psychologii, prezenter radiowy i inżynier dźwięku zaczynał karierę jako muzyk punkrockowy w zespole Barflys Dream, potem udzielał się w grupach Fat Not Dead, Bachus, Over Voltage, Zhraja, Ambassador 21, Ego i wielu innych których muzyka była dość szeroko rozpięta gatunkowo - od gotyku po electro-industrial. Płyta "Furor Poetics" jest samodzielnym projektem darkambientowym artysty.
KMFDM to bez wątpienia czołówka światowego industrialu. Wspólnie z Ministry i Die Krupps stanowią świętą trójcę tego gatunku. Jednak trudno ostatnio po ekipie Ala Jourgensena czy po niemieckim Die Krupps doczekać się świeżego, premierowego materiału, raczej tylko kompilacji "the best of" czy pożegnalnych albumów z coverami. Tak więc na placu boju pozostaje jedynie amerykańsko-niemiecki kwintet KMFDM, regularnie wydając nowy materiał. Ostatnią płytą zespołu jest wydany w 2007 roku "Tohuvabohu". Tytuł zdradza, że będziemy mieli do czynienia z chaosem totalnym. Chaos - owszem jest, ale nazbyt go dużo. Nowej płycie brak spójności, a i do zawartości można by się przyczepić...

