Trzeba mieć w sobie wiele wytrwałości i zawziętości, żeby tak produkować te płyty raz na osiem lat. Kiedy to było jak recenzowałem poprzednia płytę Cruentus „Terminal Code”? Jakieś wieki temu. Ale okazuje się, że istnieją i mają się naprawdę dobrze. Ich najnowszy album „Every Tomorrow” to ciężki kawałek chleba, ale po kilkukrotnym przeżuciu zaczyna dostarczać coraz większych emocji.
„Queen Of The Witches” to już szósty album wyprodukowany przez Crystal Viper, choć tym razem na ich nową płytę trzeba było poczekać aż cztery lata i to bez żadnych mniejszych wydawnictw w tym czasie. Materiał został wydany równocześnie w Niemczech i w Rosji przez AFM Records i Fono Ltd. Ja posiadam tę pierwszą wersję, którą kupiłem na koncercie zespołu i ją chyba traktować należy jako tę podstawową, choć obie zdaje się, że się od siebie nie różnią, przynajmniej treścią i okładką.
„Fear of the dark. Fear of the dark. I have constant fear that something’s always there.” Któż mógłby nie znać tych słów? Kto nie słyszał ich setki razy? Tytułowy numer z dziewiątej płyty Iron Maiden „Fear Of The Dark” wyszedł daleko poza krąg miłośników muzyki metalowej, stając się przebojem popularnym na całym świecie. W ogromnym zalewie wspaniałych hitów, jakie ten zespół generował na każdym swoim albumie, to właśnie w 1992 roku udało się dorównać do dwóch wielkich szlagierów z „The Number Of The Beast”. To nie ulega wątpliwości. Czy jednak cała płyta potrafiła przebić „Powerslave”, „Seventh Son Of The Seventh Son” czy co kto tam lubi najbardziej? Tu zdania pewnie będą już podzielone.
Po dziesięciu tłustych latach i sześciu wspaniałych płytach Iron Maiden opuścił Adrian Smith. O kulisach jego odejścia można wiele się dowiedzieć z autobiografii Bruce’a Dickinsona. To nie były dobre czasy, a oni sami czuli, że to co robią zaczyna być coraz bardziej powtarzalne. Pojawiły się różnice zdań, zawrzało i się przelało. Na ósmej płycie zespołu „No Prayer For The Dying”, na drugiej gitarze zagrał, współpracujący z Brucem w jego działalności solowej, Janick Gers, a całe Iron Maiden zagrało prościej i bardziej klasycznie niż na swoich ostatnich albumach.
Swoją premierę ma najnowszy singiel zespołu Thesis zatytułowany „Szum”. Zapowiada on płytę „Kres”, która światło dzienne ujrzy już 7 września. Będzie to także początek trasy koncertowej zespołu. "Płyta nazywa się „Kres”, zawiera 7 numerów, została nagrana w całości na setkę w Prusiewicz Studio w Owczarach koło Krakowa" – informuje zespół. "Pracowaliśmy nad materiałem z Kacprem Kempistym, który pomagał nam od strony producenckiej i aranżerskiej.
Aż dziw mnie bierze, że tak samo jak w przypadku chociażby In Flames, o których miałem okazję pisać poprzednią relację, Combichrist również nie było mi dane zobaczyć do tej pory na żywo. Okazja pojawiła się dość niespodziewanie, albowiem P.W. Events zorganizował dwa koncerty tego zacnego bandu, w tym jeden we Wrocławiu. Nie mogłem odpuścić takiej muzycznej gratki, więc z wielką ochotą i nadzieją czekałem na gig, który miał nastąpić 26 lipca.
Pierwsza edycja Deformeathing Fest odbyła się we wrześniu 2017 w klubie „Rudeboy” w Bielsku-Białej z udziałem Trauma, Mord’A’Stigmata, Epitome, Terrordome i FAM. Pomysł organizacji własnej, regularnej imprezy w formule klubowej zrodził się na początku roku 2017. Na koncertach grają zespoły związane z DP oraz zaproszeni goście. Nie inaczej będzie w tym roku.
Within Temptation znałem oczywiście od zawsze, ale myślę, że wielu niezwiązanych z muzyką metalową ludzi poznało ich w 2009 roku przy okazji singla „Utopia”. Już płyta „Heart Of Everything” dała zespołowi nowego wiatru w żagle i unowocześniła jego muzykę, a „Utopia” rozlała się w muzycznych telewizjach i stacjach radiowych - i choć sukces komercyjny był ogromny, to myślę, że dla wielu starych fanów przebój to dość słaby i zupełnie nie taki jaki chcieliby usłyszeć. Do nowej płyty „The Unforgiving” można więc było podchodzić z obawą, że będzie zupełnie spopiała i nastawiona na ilość odbiorców, a nie na ich jakość. I pewnie jakieś ziarnko prawdy jest w tej tezie, ale co z tego skoro wyszła taka petarda.
Grupa Combichrist wystąpi tego lata w Polsce w ramach trasy „Everybody Still Hates You” we wrocławskich Zaklętych Rewirach i w warszawskiej Proximie. Norwesko-amerykański kolektyw powróci do Polski po 2 latach, a scenę będą dzielić wraz z zespołem Wednesday 13, który reprezentuje nurt horror punk oraz z mrocznym, synth wave’owym duetem Night Club.
Jak już pisaliśmy wcześniej P.W. Events organizuje dwa koncerty Combichrist w naszym kraju. Ta łącząca w swojej muzyce elementy wielu stylów, takich jak industrial, electro czy metal core, grupa wystąpi 26 lipca we wrocławskim klubie Zaklęte Rewiry oraz 28 lipca w warszawskiej Proximie. W ramach trasy „Everybody Still Hates You” towarzyszyć im będą Wednesday (horror punk) oraz Night Club grający synth vave.
Piętnaście lat po swoim najdonioślejszym dziele King Diamond postanowił stworzyć jego kontynuację. „Abigail II: The Revenge” opowiada dalszą historię dorosłej bohaterki. Dla jednych jest to okazja do powrotu do przeszłości, dla innych zawód niespełnionych nadziei. Czas jest nieubłagany, na pewno zespół jest już nie taki sam i klimatu lat osiemdziesiątych tu nie uświadczymy, lecz nowa odsłona „Abigail” ma swoje nowe zalety.
Ofensywy koncertowej ciąg dalszy. Tym razem dane mi było uczestniczyć w koncercie zespołu, który regularnie wraz z wydaniem swoich kolejnych albumów odwiedza nasz kraj na swoich trasach. Mowa tu o Finach z Ensiferum, którzy mieli zaszczyt wystąpić w czterech polskich miastach w ramach Path To Glory Tour 2018. Zainteresowani sprawą wiedzą, że trwająca obecnie trasa promuje ostatni krążek kwintetu z Helsinek „Two Paths”. Do wspólnego muzykowania zaproszono Kanadyjczyków z Ex Deo. Tę dowodzoną przez Maurizio Iacomo grupę miałem okazje zobaczyć po raz pierwszy, a jako, że ich albumy znam całkiem nieźle, tym bardziej ciekaw byłem ich występu na żywo.
Susperia powstała w 2000 roku, choć wcześniej działali już pod nazwą Seven Sins. Jej założycielami byli muzycy związani między innymi z Old Man’s Child i Dimmu Borgir, ale koncepcja tego zespołu miała być nieco inna. I rzeczywiście debiutancki album „Predominance” pokazał nowatorskie podejście do black metalu, który jest tu pozycją wyjściową do zapędów w inne style.
Po „Club Mondo Bizarre For Members Only” Pungent Stench miało długą przerwę w działalności, a przez kilka lat zespół nawet nie istniał. W międzyczasie ukazała się składanka „Praise The Names Of The Musican Assassins”, na której znalazły się utwory publikowane wcześniej na mniejszych wydawnictwach. Odrodzili się w 2001 roku płytą „Masters Of Mortal – Servants Of Sin” z nowym basistą, ukrywającym się pod pseudonimem Revered Mausma, którym okazał się być Marius z Belphegor.
Lata siedemdziesiąte wypełnione były singlami, które dziś mają status legendarnych. Jednak siedmiocalowy format płyty winylowej nie był wówczas po drodze zespołowi Black Sabbath. Po wydaniu swoich debiutanckich singli: “Evil Woman” i największego hitu wszechczasów grupy “Paranoid”, grupa uznała, że nie czuje się dobrze w ramach mainstreamowego popu oraz wśród publiczności, jaką ta ścieżka im przynosi. Od tamtej pory grupa zaprzestała więc wydawania singli.
Od dzisiaj przez najbliże trzy dni odbywać się będą w Polsce koncerty Ensiferum. Ten zasłużony dla folk metalu zespół promuje swój ostatni krążek „Two Paths”. Podczas trasy towarzyszyć im będzie kanadyjska formacja Ex Deo, na której czele stoi Maurizio Iacono, znany przede wszystkim ze swojego macierzystego bandu - Kataklysm. Grupa także będzie promować swój ostatni album "The Immortal Wars".
Kilka lat musiało upłynąć, aby Therion powrócił do Wrocławia. Powód tej wizyty był jak najbardziej standardowy, czyli wydanie nowej płyty i trasa z owym krążkiem związana. Chodzi tu oczywiście o wydany po dość długim okresie oczekiwania „Beloved Antichrist”, który to pod względem długości jest niewątpliwie najdłuższym wydawnictwem Christophera i spółki. Wtajemniczeni wiedzą, że tak długi, bo aż ośmioletni okres miedzy tą płytą, a poprzednią „Sitra Ahra” związany był z kłopotami zdrowotnymi mistrza, co niestety przełożyło się na długość wrocławskiego występu.
Minialbumy Vader stały się już tradycją i zawsze były prawie tak zajebiste jak pełne płyty. Nie inaczej jest z wydanym po „Revelations” krążkiem „Blood”. Jest parę nowych hitów i coś już znanego, jest i efektowny cover. W sumie siedem utworów i dwadzieścia siedem minut muzyki. Toż to niewiele brakuje do pełnego albumu. Jest czego posłuchać.