Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Relacje :

Draconian, Omnium Gatherum i inni - Liverpool, Wrocław (28.02.2016)

Draconian, Omnium Gatherum, Year Of The Goat, Oceanwake, Klub Liverpool, Wrocław,  Iron Realm Productions, Blackened Art, doom metal

Nie minęła doba, a trzeba było wyjść na kolejne muzyczne wydarzenie mające się odbyć w moim mieście. Po nieudanym koncercie, jaki to zafundował mi poprzedniego wieczoru Soulfly, miałem nadzieję, że tym razem będzie zgoła inaczej, i że choć rano musiałem wstać do roboty, nie będę w żaden sposób żałował czasu spędzonego we wrocławskim Liverpoolu. Tak też się stało, choć zawsze albo raczej przeważnie musi być jakieś "ale". Jedno znalazło się również i tym razem, o czym poniżej.


"Towards The Unknown 2016 Vol .1" - tak nazywała się trasa koncertowa, podczas trwania której na deskach klubów w Europie miały występować Ocenwake z Finlandii, Year Of The Goat ze Szwecji i na zmianę jako headliner Draconian (Szwecja) i Omnium Gatherum (Finlandia). Mieliśmy więc do czynienia ze szwedzko-fińskim zestawem muzycznym. Zaprezentował się m.in. w klubie Liverpool, który lubię, a jeszcze bardziej lubię, gdy odbywają się w nim koncerty, albowiem ludzie i artyści w nim występujący mają naprawdę bezpośreni kontakt z publicznością. Wynika to ze sposobu, w jaki został zaprojektowany. Nie wiem, czy osoba czy też osoby, które miały na to wpływ, brały to pod uwagę, jednakże tak jest i należy się z tego cieszyć. W tym jakże zasłużonym dla metalu miejscu o wiele łatwiej o autografy muzyków tam występujących, a na przestrzeni wielu lat przewinęło się przezeń sporo naprawdę znakomitych bandów, a i ceny za bilety do wygórowanych nie należą.


Z tych powodów z wielką ochotą jechałem na opisywany koncert, ponieważ oprócz posłuchania Omnium Gatherum - bo na ich występie zależało mi najbardziej - chciałem zdobyć ich autografy, co mi się oczywiście udało. Ciekawiło mnie, jak wypadnie Draconian, który to według recenzji i opinii fanów metalu z całego świata wydaje naprawdę bardzo dobre albumy. Z Year Of The Goat na tym właśnie koncercie miałem okazję zetknąć się po raz pierwszy i, mówiąc krótko, nie przypadł mi do gustu. Tak szczerze, gdyby ich na trasie "Towards..." nie było, nikt poza nimi samymi by nie ucierpiał. Podobna sytuacja miała miejsce z Oceanwake, z tą różnicą, że występ kwintetu z miejscowości Luvia naprawdę mi się podobał.


Jako że utwory Oceanwake do krótkich nie należą, Finowie zagrali ich tyle, że można było je policzyć na palcach jednej ręki. Nie znaczy to oczywiście, że ich twórczość należy do miernych. Wręcz przeciwnie: muzyka, jaką zaprezentowali, jest co najmniej dobra. Nie są już świeżakami, ponieważ na swoim koncie, począwszy od 2013 r., mają dwa pełne albumy i dwa single. Te trzy lata od debiutu były więc dość płodnym czasem. Ich doom/death jest po prostu na dobrym poziomie, co oczywiście podobało się publiczności przybyłej do Liverpoolu. "Sunless" (2016), bo to wydawnictwo było niejako promowane podczas tej trasy, jest warte tego, aby się z nim zapoznać, a i poprzednia, zarazem pierwsza płyta "Kingdom" (2013) nie pozostaje w tyle. Oceawake zaprezentowało się bardzo solidnie i mam nadzieję, że jeszcze o nich usłyszymy.


Jak się można domyślić, po Oceanwake na scenę wszedł szwedzki Year Of The Goat i niestety z ich występem poziom muzyczny znacznie spadł. Nie chodzi tu o umiejętności poszczególnych muzyków, tylko o to, że brakowało tu ładu i składu. Gwoździem do trumny był wokal pasujący tu jak pies do jeża. Panowie podczas swojego występu wyraźnie skupili się na swoim ostatnim wydawnictwie z 2015 r. pt. "The Unspeakable", albowiem zagrali z tegoż krążka aż pięć numerów. Ich tytuły nic mi nie mówią i raczej mówić nie będą, ponieważ, jak wspomniałem wcześniej, po prostu muzyka rock w wykonaniu Year Of The Goat mi się nie podobała. Mówiąc szczerze, czekałem na koniec ich występu - wiedząc mniej więcej, ile może potrwać - niczym uczeń odliczający sekundy do dzwonka na przerwę. W końcu po długich męczarniach nastąpił finisz tej jakże rozczarowującej prezentacji.


Jak już pisałem wcześniej, Draconian wespół z Omnium Gatherum byli headlinerami tej trasy. Tak się złożyło, że tego wieczoru to Finowie mieli wystąpić jako trzeci zespół. Pięć lat przyszło mi czekać, aż zobaczę OG ponownie na żywo. Poprzednio miałem okazję oglądać ich występ podczas trasy z greckim Rotting Christ w ramach Aealo European Tournee w 2011 r. w zabrzańskim klubie Wiatrak. Mając na uwadze tamten jakże znakomity występ, byłem pełen nadziei na zbliżony poziomem również tym razem we wrocławskim Liverpoolu. Nie bez znaczenia tu pozostawał fakt, że OG wydali kolejny bardzo dobry album w swojej dyskografii - "Grey Heavens" z 2016 r. Nie zawiodłem się ani trochę. Było tu wszystko, co potrzebne, aby koncert mógł zostać określony mianem bardzo dobrego, czyli odpowiednio sprawny zespół, publiczność, a właściwie jej reakcja na zespół, kontakt owego z fanami (radość z gry, nieudawana, lecz jak najbardziej prawdziwa) i oczywiście setlista. OG z racji promocji "Grey Heavens" zaprezentował z tej płyty aż pięć numerów, trzy z "Beyond" i po dwa z "New World Shadows" i "The Redshift". Zaczęli, tak jak się można było spodziewać, numerem "The Pit", potem poleciały m.in. "A Shadowkey", "Skyline", "New Dynamic" i wiele innych znakomitych utworów. Patrząc z mojej perspektywy, cieszyłem się ogromnie, że zagrali mój ulubiony "New World Shadows", więc mogłem być i byłem w pełni usatysfakcjonowany. Jako bonus poleciał "The Unknowing" i to był niestety koniec. Żywię nadzieję, że nie będę zmuszony czekać na następny koncert Finów aż tyle czasu, co poprzednio, albowiem ich muza, zarówno z płyt, jak i tym bardziej w wydaniu koncertowym, robi niesamowite wrażenie.


To, co dobre, szybko się kończy, jednakże w tym przypadku równie dobre, choć ciutkę w innym klimacie, miało właśnie nadejść. Tym czymś był szwedzki Draconian. Jako że od początku swojej muzycznej drogi złych albumów nie wydaje, tym bardziej najnowsze wydawnictwo z 2015 r. pt. "Sovran" bardzo przypadło mi do gustu, a co za tym idzie, nie spodziewałem się złego występu. Będąc zarówno fanem, jak i kolekcjonerem płyt, nie mogłem nie kupić owego krążka z merchu zespołu. Co by nie mówić, digipacki mają swój urok, a i przeważnie zawierają jakiś bonusik. Nie inaczej było i w tym przypadku. Wróćmy jednak do koncertu. Draconian bardzo konkretnie zabrał się za promowanie nowego materiału, ponieważ setlista z tej trasy jest zdominowana przez utwory właśnie z "Sovran". I powiem tak: była to jakże udana promocja. Ten zespół od początku swojej działalnośći poprzeczkę zawiesił sobie niezmiernie wysoko i jak do tej pory ani razu jej nie strącił. Każda kolejna płyta czy wydawnictwo począwszy od EP-ki "Frozen Features" z 2000 r. po wspomniany "Sovran" jest naprawdę niezwykła. Draconian ma tę umiejętność, że z jakością albumów idzie jakość koncertowa. A Liverpool znakomicie się do tego typu muzy nadaje. Co do numerów, które zostały zaprezentowane tamtego wieczoru, to z racji tego, że są dość długie, stąd ich liczba nie była największa. Jakość za to pierwsza klasa  Nie wiadomo było do końca, czy ta trasa w ogóle wypali, ponieważ Draconian miał problemy ze składem. Chodziło tu o basistę Fredrika Johanssona i perkusistę Jerry'ego Torstenssona, jednakże owe luki personalne znalazły wypełnienie w postaci Daniela Änghede oraz Taralda Lie. Tego typu zespoły często korzystają z dwugłosu męsko-żeńskiego i nie inaczej było tym razem. Heike Langhans, która zastąpiła w 2011 r. wieloletnią wokalistkę Lisę Joohansson, wraz z Andersem Jacobssonem tworzyła jakże fantastyczny duet. Czysty żeński wokal z połączeniu niskim męskim growlem dawał niesamowity efekt.


Liverpool po raz kolejny okazał się bardzo dobrym miejscem dla tego rodzaju muzy. Ludzie, którzy mieli tamtego wieczoru uczestniczyć w muzycznym misterium, raczej nie znaleźli się tam przypadkowo. Chciałbym powiedzieć i napisać, że występy wszystkich kapel występujących na deskach klubu mi się podobały, jednakże nie mogę tego uczynić. Year Of The Goat w moim odczuciu okazał się po prostu słaby i wyraźnie odbiegał poziomem od reszty. Owa reszta natomiast spisała się bez zarzutu. Mając na uwadze to, że właśnie w Liverpoolu ma się odbyć koncert October Tide, czekam nań z wielkim zniecierpliwieniem.




Organizator: Iron Realm Productions oraz Blackened Art.

Ocena szkolna: 4+

Dziękuję za uwagę.

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły