Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Desdemona - U Bazyla, Poznań (01.06.2007)

Desdemona jest księżycem Urana. Nazwa pochodzi od imienia żony Otella ze sztuki Szekspira. Jest kobieca, zmysłowa, nieskażona, bezpośrednia i spontaniczna. Tak samo bezpośrednia jak muzyka zespołu z Polkowic. Formacja istnieje na polskim rynku muzycznym już ponad 10 lat. Choć grupa początkowo wykonywała gothic metal, ostatnio w brzmieniu pojawia się coraz więcej elementów elektronicznych i industrialnych, a Desdemona zaczyna pokazywać swój "pazur".
Po ponad półtorarocznej przerwie koncertowej zespół z powrotem zaczął pokazywać się na scenie. Ostatni z koncertów odbył się w poznańskim Klubie U Bazyla 1 czerwca 2007 roku. Był to występ w ramach minitrasy Desdemony pod szyldem: "Before Castle Party". Był to także jeden z najdziwniejszych koncertów, w jakich zdarzyło się nam (wąskiemu gronu DarkPlanet) uczestniczyć... Choć na początku wydawało się, że "wszystko gra" - a przynajmniej grało na scenie.

W momencie naszego przyjścia do Bazyla słyszeliśmy już rozgrzewający się przed występem zespół. Zaznaczyć należy, że nagłośnienie mimo "tępej" akustyki klubu, "dawało radę" i raczej nic nie wskazywało na późniejsze fiasko przygotowań... Publika, szczerze powiedziawszy, dopisała umiarkowanie - w porównaniu do podobnej wagi koncertów U Bazyla uczestników było dużo mniej. Przyczyn tego doszukiwać by się można w sprzyjającej raczej plenerowym eskapadom aurze oraz braku jakiegokolwiek supportu przed Desdemoną. Mimo to, ci, którzy przyszli, z niecierpliwością wyczekiwali rozpoczęcia koncertu, a ich i nasza cierpliwość została wystawiona na ciężką próbę...

Zamiast planowo o godzinie dwudziestej Desdemona oficjalnie zaczęła grać w okolicach...północy. Półgodzinny poślizg często zdarzał się wielu zespołom występującym w tym klubie, ale żeby aż tyle godzin?! Początkowo oczekiwanie umilał dokument o Castle Party autorstwa: Gac, Schmidta i Wiśniewskiej. Choć większość fanów festiwalu już pewnie go widziała, miło było obejrszeć go w wiekszej grupie i poszukać siebie i znajomych w kolejnych ujęciach.

Potem oczekiwanie zacząło robić się coraz bardziej meczące. Ludzie wędrowali miedzy ogródkiem a sceną, sprawdzając co się dzieje i wlewając w siebie coraz wiksze ilości złotego trunku przez optymistów nazywanego po prostu "piwem". Farsa (bo inaczej chyba tego nazwać nie można...) jaka rozegrała się w "międzyczasie" zadziwiła najbardziej zaprawionych w bazylowych bojach koncertowych uczestników. Od pewnego momentu, nie wiedzieć czemu, nagłośnienie i akustyka dosłownie siadły, a dźwiękowcy otrzymali kilka naprawdę krytycznych, negatywnych uwag ze strony zespołu. Gitarzysta o mało co nie przeszedł do rękoczynów, a emocje sięgały zenitu. Ostatecznie manager zespołu poinformował, że do koncertu dojdzie ale wszyscy otrzymaja zwrot kosztów za bilety.

Stopniowo tez malała liczebność publiki. Z początkowych ok. 50 osób do końca wytrwała może połowa. Okazało się jednak, że było warto. Za namową publiczności Agata Pawłowicz zaczęła bawić audytorium dowcipami. Potem przyszła kolej na wspólne śpiewanie piosenek.

W końcu tuż przed północą udało się muzykom dojść do ładu z usłyszeniem samych siebie i zagrali przykładnie, dając koncert, na jaki czekali wyczerpani żłopaniem kolejnych trunków fani. Usłyszeliśmy utwory głównie w konwencji industrialnej, co było konkretnym przedsmakiem tego, co zespół zapewne zaprezentuje nam na festiwalu Castle Party. Oprócz niewielu starszych kawałków można było usłyszeć utwory z nowej płyty: "The Orgasm", "Zombie", "You Fucker" czy "The Longing".

Głos wokalistki, mimo utrudnień ze strony sprzętu, był mocny i pewny, a całokształt wykonania nie pozostawiał wątpliwości co do dobrego przygotowania technicznego zespołu. Publiczość bawiła sie doskonale dodając zespołowi otuchy, wtórując "Who Do You Think You Are!", a każdy utwór nagaradzany był gromkimi brawami.

Muszę przyznać, że dawno Bazyl nie widział tak świetnie bawiącej się na koncercie publiczności. Wyglądało to bardziej jak impreza grupy znajomych niż koncert znanej gwiazdy polskiej sceny. Wystep oczywiście zakończył sie bisami i brawami. Wokalistka wzruszyła się. Otoczona fanami wyznała, iż życzy nam by "każdy z nas kiedyś poczuł się jak ona teraz". Ostatecznie impreza zakończyła się specjalnym piwem od portalu DarkPlanet i wspólnymi rozmowami.

Oczywiście nikt nie zamierzał ubiegać się o zwrot pieniędzy za bilet. Fani bawili się świetnie, a sam koncert był bardzo udany. Niestety publiczność była już raczej zbyt zmeczona na afert party, a co dobiero na Castle Before Party. Miejmy nadzieję, że jednak w końcu do niego dojdzie.

Już jutro (14 czerwca) odbędzie się zaś kolejny - tym razem o wiele bardziej prestiżowy - koncert Desdemony w stołecznej Stodole. Zagra ona jako support przed gwiazdą wieczoru - amerykańskim zespołem Type O Negative.

Minawi & Amorphous
Komentarze
Szept : 14.06 - ToN - nie ma co... Nic dodać, nic ująć :D I wszystko byłoby w j...
amorphous : Dziś grają z TON - szczęściarze pojechali ;-)
Death_Dealer : =( a mnie tam nie było ....jejku mam nadzieje ze bede miec niedlugo okazje ucz...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły