Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Opowiadania :

buteleczka

Długo szukała małej buteleczki lakieru do paznokci, w kolorze ciemno malinowym. Kiedy wreszcie wyłowiła odpowiedni odcień z dużego wiklinowego koszyczka, stojącego w łazience, usiadła na łóżku. Plecy oparła o ścianę, nogi mocno zgięła w kolanach i przycisnęła do klatki piersiowej. Kilka sekund walczyła z mocno zakręconą buteleczką. Włożyła zakrętkę do ust, mocno złapała zębami i jednym ruchem nadgarstka odkręciła lakier. Bladą, miłą w dotyku dłoń położyła na kolanie. Uniosła pędzelek nieco wyżej, patrząc jak nadmiar emulsji kropla po kropli wraca do flakonika. W momencie, w którym uznała, że pozostała odpowiednia ilość lakieru, starannie z wyuczoną precyzją umalowała kolejno wszystkie paznokcie, zaczynając od lewej ręki. Zawsze tak robi. Zakręciła buteleczkę zębami. Nienawidziła gdy przez nieostrożność zarysowała lakier i musiała zaczynać od początku. Paznokcie schły. Delikatnie położyła palce na filiżance z zieloną herbatą. Przyłożyła napar do ust. Picie zielonej herbaty jest rytuałem i obowiązkiem. Poczuła na wargach wilgotne fusy, wstała i poszła do łazienki.
Nałożyła niewielką warstwę pudru. Podkreśliła delikatnie oczy, aby wydawały się większe. Zdjęła wszystkie papiloty, loki oplotły jej szyję. Po chwili w łazience unosił się mocny, duszący zapach lakieru do włosów, wymieszany z perfumami. W samej bieliźnie weszła do pokoju, usiadła na zimnej podłodze i kilka minut szukała odpowiedniej sukienki. Gotowa stanęła przed lustrem. Wyglądała jak lalka, albo chodząca okładka renomowanego czasopisma. Anioł.
Nie wiedziała tylko dla kogo to wszystko. Rozpięła powoli sukienkę, założyła stare, znoszone dresy, które opinały pośladki. Niedbale związała włosy i usiadła na łóżku. Wyglądała jak wystraszone dziecko. Duże oczy wpatrywały się w drżące dłonie. Po chwili, kolejno wkładała palce do ust, zdrapując przy tym lakier.
Siedziała tak jakiś czas. Nie potrafiła dokładnie określić jak długo trwała ta wegetacja. Nie patrzyła na zegar, gdy siadała na łóżku, nie patrzyła również gdy z niego wstała.
Oparta o ścianę cały czas milczała. Nie myślała o niczym, była jakby poza światem. Jej dusza unosiła się nad ziemią. Nie milczała o czymś, milczała o niczym. Czuła pustkę, widoczną w oczach. Jedno spojrzenie i można było przeczytać wszystko to, co tkwi w głowie, jest zaplątane w żyły, miesza się z krwią i ukrywa przed światem w najgłębszych zakamarkach ciała. Brązowe, duże wrota opowiadały, każdemu, kto w nie zajrzał, historię duszy. Sine od nacisku zębów wargi, rozglądały się nieśmiało, szukając współczucia.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły