Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

Wakacje z dragami

Chemia daje dziś ludziom możliwość wpływania na umysły innych, na podświadomość. Mała tabletka może spowodować, że powiesz komuś wszystko, co chce wiedzieć, a potem nawet nie będziesz tego pamiętać. Strzeżmy się więc podstępu czyhającego w pozostawionych bez opieki drinkach albo w napojach usłużnie podsuwanych w upalne dni przez nieznajomego...



Pierwszym odczuciem był okropny szum w głowie. I jej nienaturalny ciężar. Andrzej z trudem uniósł powieki, starając się zebrać myśli porozrzucane po najdalszych zakamarkach umysłu. Ale pomimo tego wysiłku nadal ogarniały go ciemności. Po chwili przypomniał sobie ostatnią noc. A może ona trwała nadal? Pamiętał szalony koncert metalowej kapeli, na który zaciągnęli go kumple. W końcu są wakacje-mówili. Morze piwa i drinków, które w siebie wlał. Tja, teraz wódzia daje o sobie znać, cholera. Ale przez te wszystkie wspomnienia przebijało się jeszcze jedno - Ona. Niewysoka piękność o bladej twarzy, otoczonej czarnymi falami długich włosów. Tajemnicza dziewczyna przewinęła mu się parę razy przed oczami gdy nawalony jak Messerschmitt skakał wraz z innymi pod sceną. Pamiętał jej niesamowicie drapieżne, zielone oczy gdy kilka razy ich spojrzenia spotkały się. Po chwili pamięć wróciła zupełnie-widział ją już przed koncertem, siedziała za barem-samotnie. To było pierwszym zaskoczeniem-nie miała żadnego towarzysza. Nie pamiętał czy ktoś próbował się do niej przysiadać. Ale coś zadziwiło go jeszcze bardziej gdy zerknął w jej stronę jak akurat wracała skądś na swoje miejsce. Zamiast sięgnąć po niedopitego drinka, zanurzyła w nim dyskretnie coś co wyglądało jak podłużny kawałek papieru. Po chwili ściągnęła brwi i rozejrzała się z podejrzliwym spojrzeniem. Wtedy ich oczy skrzyżowały się po raz pierwszy. Pamiętał, że do rozpoczęcia koncertu nieznajoma niemal się nie poruszyła, wpatrując się w wystający spomiędzy jej czarnych paznokci kawałek papieru... Swoją drogą miała śliczne, smukłe dłonie co nie uszło uwadze Andrzeja.

„Koniec rozmyślania, czas się brać do życia” - zganił siebie samego. Jakoś się zebrał i wypełzł z namiotu, cudem unikając zdeptania ryżego łba śpiącego Kuby. Nie zdziwiło go zbytnio, że nadal był w ubraniu z poprzedniego wieczoru, tylko bluza gdzieś się zapodziała. Dużo większym zaskoczeniem okazał się księżyc wciąż widoczny na niebie i półmrok spowijający camping i drogę prowadzącą do miasteczka. Próby stwierdzenia która godzina spełzły na niczym-bateria od niezawodnej podobno Nokii dawno poszła spać, albo również miała kaca, a szanse znalezienia zegarka w chaosie wnętrza namiotu były żadne. Pozostawało tylko ruszyć żwirową aleją za bramę, w stronę łazienki - powrót do śpiwora nad którym unosiła się woń jak z żywieckiej gorzelni nie wchodził w grę. W pewnej chwili uwagę Andrzeja przykuł gwałtowny ruch na drodze-kilkanaście kroków przed nim szamotało się parę postaci. „Schlani jak świnie to się nawalają, dresy jedne” - myśl jeszcze dobrze nie przebrzmiała w głowie, gdy chłopak usłyszał wyraźny kobiecy krzyk. Pod wpływem impulsu, a może jeszcze niedawno wypitych procentów rzucił się naprzód, zamiast chyłkiem wycofać się, jak zrobiłby każdy przeciętny człowiek. Jednak zanim dobiegł do grupki cieni, usłyszał basowy ryk przypominający ranionego zwierza, a zaraz potem trzy postacie rzuciły się las. Na środku drogi pozostała czwarta, klęcząca na jednym kolanie, z twarzą zasłoniętą burza czarnych włosów, z których coś leniwie skapywało... Podniosła głowę i Andrzej utonął w przenikliwej zieleni jej oczu. To była Ona – taka sama jak ją zapamiętał. Ale w dłoni trzymała zakrwawiony nóż sprężynowy, a ciemnoczerwona strużka spływała po włosach z jej skroni.

- Właściwie powinnam ci dziękować, odstraszyłeś moich natrętnych adoratorów – miała przyjemny dla ucha głos, choć zdziwiła go brzmiąca w nim ironia

- Nic ci nie jest? Kto to był, czego chcieli od ciebie? Jak można tak traktować dziewczynę i to jeszcze taką śliczną... – cholera, zagalopowałem się-przemknęło chłopakowi przez głowę

- A czego może chcieć nad ranem trzech zbirów od, jak to zgrabnie ująłeś „takiej ślicznej”? Chyba nietrudno się domyślić, że mieli zamiar darować sobie zarówno flirt jak i grę wstępną – jej krwistoczerwone wargi ułożyły się w dość cyniczny, ale czarujący uśmieszek

- Ale nie zrobili ci krzywdy? Oczywiście poza tym...-pokazał na jej skroń, ale nie odważył się odgarnąć jej czarnych włosów

- No nie zrobili. Dobrze mieć przy sobie parę niespodzianek - z trzaskiem zamknęła nóż -  I oczywiście szczęście do błędnych rycerzy spieszących damom na ratunek

Andrzej miał nadzieję, że półmrok poranka nie pozwolił dostrzec jego rumieńca.

- Dzięki że mnie nie zostawiłeś – spojrzała mu przez moment prosto w oczy i miał wrażenie, że przeczytała jego najskrytsze myśli i uśmiechnęła się na moment, tym razem bez ironii. – A miałbyś jakąś apteczkę, albo trochę wódki? Wolę nie myśleć z czym miało do czynienia żelastwo którym oberwałam – odgarnęła zlepione krwią włosy, odsłaniając paskudną ranę.

Andrzej bez wahania zaprowadził ją w stronę namiotów, gdzie jakimś cudem odnalazł plastry i resztkę Wyborowej. Buteleczka z wodą utlenioną oczywiście musiała się gdzieś zapodziać. Albo któryś z kumpli użył ją jako klin na kaca... Ale nieznajoma bez wahania odkaziła sobie ranę wódką, nawet się nie krzywiąc. A potem pociągnęła solidny łyk, opróżniając flaszkę całkowicie.

- Mógłbyś? – spytała podając Andrzejowi szeroki plaster i odwracając głowę na bok. Chłopak nachylił się i niezbyt wprawnie nakleił opatrunek. Jakże niezwykłe były jej włosy – miękkie w dotyku i pachnące tak cudownie – jaśminem, albo może innymi zielskiem? W każdym razie zniewalająco. Chciał jej powiedzieć jak pięknie wygląda, nawet w takim stanie, tyle myśli kłębiło się  w jego głowie-ale żadna nie chciała przecisnąć się przez gardło.

- Dziękuję ci, jesteś dobrym człowiekiem. A niewielu takich jest na tym świecie – po raz drugi przez chwilę uśmiechała się ciepło, kładąc mu dłoń na ramieniu. Andrzej poczuł jak przeszywa go niewidzialny dreszcz – odwdzięczę ci się jak tylko będzie okazja, ale teraz mam jedną małą prośbę...

- Jasne, pomogę ci jak tylko umiem – przerwał jej z zapałem, nie wiedząc nawet czemu tak od razu decyduje się wesprzeć tajemniczą nieznajomą

- Mam tu takie coś – wsunęła dłoń pod pasek czarnych bojówek i wyjęła niewielką kopertę. Po drodze mignęła jej blada skóra i coś, co mogło być tylko fragmentem czarnych stringów. Andrzej nie mógł powstrzymać się przed śledzeniem wzrokiem ruchu jej ręki. – Nie bój się, nie ma tam żadnych dragów ani wąglika – wyszeptała słodko, lecz z ironią świadczącą o tym że wyczuła co tak naprawdę przykuło uwagę chłopaka. – Bardzo zależy mi na tym, żeby to trafiło w ręce policji. I nie mam tu na myśli półgłówków krawężników. Na kopercie jest nazwisko komisarza który powinien to dostać. Proszę cię tylko żebyś zostawił to u Krzycha, barmana w tawernie, tej koło kanału. Wiesz gdzie?

- Jasne, wiem – od przyjazdu do Węgorzewa nieraz spędzał wieczory właśnie tam – Ale powiedz mi, kim ty jesteś? Pracujesz dla policji? Jesteś jakąś agentką? Pewnie działasz pod przykrywką, tak? I czego szukałaś kawałkiem tektury w swoim drinku? – miał tyle przeżyć tej nocy, że pytania posypały się jak grad. Ona prosi go o pomoc w jakiejś tajemniczej sprawie, a on co, nic o dziewczynie nie będzie wiedział?

- Spostrzegawczy jesteś, Andrzejku – kolejny uśmieszek i fakt że znała jego imię spowodowały że nie mógł wydobyć słowa – Ale nie jestem żadną agentką. Czy ja wyglądam ci na psa, a raczej sukę? – zaśmiała się – Ale jest w policji kilku porządnych ludzi, którzy bywają pomocni gdy ma się kłopoty. A czego szukałam w drinku? Kłopotów właśnie. I udało mi się części z nich uniknąć, tej dosypanej części. Uprzedzając twoje następne pytania-nie udaję metalówy żeby się wkręcić niepostrzeżenie na koncert. Lubię ostrą muzykę, a KAT-a szczególnie. Kto wie, może jeszcze spotkamy się na jakiejś imprezie? A na imię mam Magda. To jak, pomożesz mi?

- Daj ten papier, zaniosę gdzie trzeba, wojowniczko – chciał żeby to zabrzmiało równie ironicznie jak poprzednio słowa dziewczyny, ale jakoś nie wyszło – A skąd wiesz czy nie otworzę tego, albo czy nie jestem w zmowie z jakąś bandą?

- Powiedzmy że intuicja mi to mówi, wiem że jesteś w gruncie rzeczy dobry. Poza tym otwarcie koperty nic by ci nie dało, możesz nawet spróbować jak chcesz. Sama bym ją zaniosła ale mam teraz ważniejsze sprawy. Muszę odszukać telefonik, który przywłaszczyli sobie panowie z lasu. Był tam taki jeden ważny numer.

- Eeee, telefon ci zwinęli mała? To wiem gdzie go możesz szukać, a raczej odkupić, he he – znienacka nie wiadomo skąd pojawił się Pablo, kumpel Andrzeja który jeździł na wakacje do Węgorzewa co roku. Stan jego trzeźwości jednoznacznie zdradzała puszka trzymana w ręce. – Jest taki sklep, znaczy się komis, eeee, no wiecie co fony tam sprzedają. Tam handluje taki jeden Pitera, ziom dostaje do opchnięcia chyba wszystkie komórki skrojone w okolicy, he he he.

- Ciekawych masz kolegów – wyszeptała Magda gdy Pablo potoczył się dalej, zapewne w stronę toalet. Albo tawerny. – Ale na mnie już czas, trzymaj się! – Znienacka pocałowała Andrzeja w policzek i szybkim krokiem odeszła. Nawet nie zdążył jej odpowiedzieć, choć i tak nie wiedział co...

Rano poszedł do wskazanej tawerny i oddał kopertę układającemu szklanki Krzychowi. Nie ośmielił się otworzyć przesyłki, ale obejrzał ją dokładnie pod słońce. Kartka w środku była idealnie biała, całkiem pusta.

Dzień później przypadkiem wpadła Andrzejowi w ręce lokalna gazeta. A w niej rzuciło się w oczy ostrzeżenie przed szajką przestępców dosypujących ludziom w knajpach niezidentyfikowaną substancję, po której z ofiarą można było zrobić właściwie wszystko. Okraść, zgwałcić, czy wyciągnąć hasło konta w banku czy pin do karty. Był pewien, że jest związek między ostrzeżeniem, a tajemniczą kopertą. Jeszcze bardziej zastanawiała go Magda - skąd wiedziała że coś jej dosypali? Kim tak naprawdę była? Chciałby jeszcze się z nią spotkać –  jej wygląd pociągał go w równej mierze jak tajemniczość.
Komentarze
Vitriol : To się raczej nazywa interpunkcja, a nie gramatyka i stylistyka z tego co pami...
laszlo : Glownie dzialania na przecinkach. W niektorych miejscach ich brak, w niektoryc...
Vitriol : Wytknięcie błędów pozwoli mi uniknąć ich w następnych opowi...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły