Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Vader - Necropolis

Powiem szczerze, że byłem bardzo ciekaw najnowszego albumu Vader. W związku z faktem, że skład grupy posypał się doszczętnie, Wiwczarek zaczął poszukiwać nowych muzyków - tutaj przewinęły się takie osobistości jak Vogg czy Reyash, które koniec końców nie wzięły udziału w sesji nagraniowej z różnych powodów. Ostatecznie tyran i despota Wiwczarek zmuszony był nagrać "Necropolis" jedynie z pomocą młodego perkusisty Pawła Jaroszewicza. Końcowy efekt okazał się odrobinę zaskakujący.
Wszyscy dobrze wiemy, że Vader od lat gra jedno i to samo - bardzo szybki, chwytliwy, niekoniecznie skomplikowany death metal z solówkami, które mogłyby robić za soundtrack do "Gwiezdnych Wojen". Grupa jednak miała w dyskografii jednego prawdziwego gniota, którym był album "The Beast" - jakby bardziej prosty, przejrzysty, chwytliwy i... thrashowy. "Necropolis" w moim odczuciu jest właśnie tym czym powinien być "The Beast".

Najnowszą propozycję duetu Wiwczarek/Jaroszewicz można określić mianem "mniej Vadera w Vaderze". W porównaniu do poprzedniej płyty "Impressions In Blood" grupa zwolniła tempo i chyba nieco złagodziła brzmienie. Niejednokrotnie słuchając tej płyty miałem wrażenie, że gdyby nie wokal Petera to słuchałbym jakiegoś heavy/thrashu. Jaroszewicz kilkukrotnie pokazuje, że potrafi grać szybko, ale wiele jest też tu partii, które z death metalem mają niewiele wspólnego.

Największą zmianę widać w pracy gitar - mniej tu piłowania, a więcej klasycznych metalowych riffów. Również solówki przybrały bardziej ludzką formę (co z resztą można już było zaobserwować w przypadku "Impressions In Blood"), pojawiły się melodie, które zastąpiły nagminnie nadużywane kiedyś męczenie wajchy i wszelkie pasma gitarowych udziwnień. Nic wiec dziwnego, że "Necropolis" jest zadziwiająco chwytliwą i spójną płytą, której się słucha dobrze.

Żeby jednak nie było tak różowo, to pora też trochę ponarzekać. Vader nigdy Ameryki nie odkrywał, tak więc i w przypadku najnowszego albumu towarzyszy słuchaczowi uczucie, że gdzieś już to słyszał. Niestety - "Necropolis" jest szalenie zachowawczy i ograniczony w formie, przez co nie czuć w tych dźwiękach dzikości i wściekłości znanej choćby z poprzedniego pełnego wydawnictwa Olsztynian. Oczywiście na "Necropolis" nie mogło zabraknąć użytego wielokrotnie okrzyku "Rise" lub "Arise", który towarzyszy grupie praktycznie na każdym albumie. To już zaczyna się robić nie tylko irytujące, ale najzwyczajniej w świecie komiczne.

Jaki jest więc "Necropolis"? Zaskakujący, pokazujący, że grupa skusiła się ponownie poeksperymentować z końcowym efektem lepszym niż w przypadku "The Beast". Jest to jednak płyta dużo słabsza od "De Profundis", "Litany", "Impressions In Blood" czy nawet "Black To The Blind" - w porównaniu do tych wydawnictw "Necropolis" wydaje się być zbyt ugłaskane, zbyt czytelne i zbyt poprawne, aby móc powiedzieć o nim coś bardziej pochlebnego. Vader raczej nie zawiódł, ale też nie oczarował.

Tracklista:

01. Devilized
02. Rise Of The Undead
03. Never Say My Name
04. Blast
05. The Seal
06. Dark Heart
07. Impure
08. Summoning The Future
09. Anger
10. We Are Horde
11. When The Sun Drowns In Dark

Wydawca: Nuclear Blast (2009)
Komentarze
Neetoperz : Jak dla mnie to Peter się miota, ma ostatnio wyraźne ciągoty w stronę Tr...
morsun : A kolorystyka jakoś podobna do De Profundis :-)
Gizbern : Ja tam najbardziej zawsze lubiłem "Litany" ,album ,ktory jest faktycznie dość...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły