Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

Unplugged

 
Wanna pełna wody tak gorącej, że cierpnie skóra, gdy się zanurzam. Czas na reset. Przez chwilę robi mi się  słabo, serce łomocze oszalałe. Na granicy świadomości zsuwam się pod wodę. Wystają mi tylko kolana i pyszczek. Kąpiel zalewa uszy i powieki. Opadam na dno – słyszę swój oddech i szum krwi. Żyję.
Gorąco. System się przegrzewa. Muszę się wynurzyć. Odkręcam zimną wodę i wlewam olejek. W łazience rozchodzi się odurzający zapach gorzkich pomarańcz i cynamonu. Nurkuję znowu. Teraz słyszę tylko łoskot wody lejącej się z kranu. Drobniutkie pęcherzyki powietrza odrywają się od wanny i łaskoczą skórę.

Jeden, dwa, trzy...
Gdzie teraz jesteś Ty?

Myśl się rozmywa. Płynie swobodnie od skojarzenia do skojarzenia. Zapach, smak, kolor źrenic. Dziwnie rozmiękczone wspomnienie. Zakręcam kran. Minuty płyną, woda stygnie. Przysypiam.

Gdzieś z oddali dochodzi mnie jednostajne bum, bum, bum. Wystawiam uszy nad powierzchnię.
- Czego? – pytam grzecznie.
- Długo będziesz? – pytanie od współlokatora, czekającego pod drzwiami.
- Póki nie pomarszczę się niczym rodzynek. Przecież mówiłam, że zajmuję łazienkę!
- Kończ już. Zresztą lekarz Ci zabronił.
Uch... a Ty skąd wiesz? Sypiasz z nim? – przychodzi mi na myśl riposta, ale milczę i wyciągam korek z wanny. Kurde, kiedyś Konik zrobi wam na złość i zjedzie na zawał w kąpieli. Będziecie mieli zabawę.
A poza tym, to jutro od rana nikogo nie ma w domu i będę miała całą łazienkę dla siebie. :) Trza się wyłączyć.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły