Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Relacje :

The Cure - Torwar, Warszawa (18.02.2008)

Trasa The Cure już za nami. Nikt najpewniej nie spodziewał się, iż tak "wiekowy" zespól może jeszcze zaprezentować sobą taka klasę, a jednak! Muzycy mimo upływu lat nie stracili nic na charyzmie i zagrali pełen werwy koncert. Po krótkim występie supportu nasze zmysły zostały uraczone wzniosłymi dźwiękami "Plainsong" z płyty "Disintegration". Tłum fanów z początku został niemal zahipnotyzowany czystością wykonania jak i nadzwyczaj trafnie dobranymi wizualizacjami oraz grą świateł.
Po otrząśnięciu się z pierwszego szoku zostaliśmy oczarowani kolejnymi kawałkami z tejże płyty: "Prayers For Rain" oraz "Fascination Street". Następnie, dla podtrzymania mistycznego klimatu koncertu, muzycy wykonali "A Strange Day" z płytki "Pornography". Gratka dla fanów, rozkosz dla zmysłów - innymi słowami nie potrafię opisać nastroju wywołanego takim doborem utworów rozpoczynających koncert.

Po utworze "A Night Like This" (płyta "The Head On The Door") nastąpił nieoczekiwany powrót do płyty "Disintegration". Tłum oszalał przy dźwiękach (chyba większości znanego) "Lovesong", uroczego "Pictures Of You " no i kultowego już niemal "Lullaby". Nieoczekiwanie znów nastąpił przeskok do "Pornography" magnetyzującym kawałkiem "Figurehead", by po chwili niemal zmieść publikę z płyty żywszym "From The Edge Of The Deep Green Sea" (płyta "Wish").

Nastąpiło przyspieszenie, fani już nie mogli jedynie bujać się na boki gdyż zostaliśmy zaproszeni do tańca rytmami skocznych utworów typu: "Push", "In Between Days" (płyta "The Head On The Door"). Muzycy dawali z siebie wszystko, co miało swoje odbicie na sprzęcie - utwór "Just Like Heaven" ("Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me") zagrali z pękniętą struną, a to wszystko by nie zakłócać ekstazy roztańczonych fanów. Po szybkiej interwencji techników rozbrzmiały dźwięki "Primary" ("Faith") i publika znów popadła w taneczny trans. Jednak zespół postanowił zbić fanów z tropu prezentując balladę "A Boy I Never Knew" (nowy singiel!) oraz po chwili zmieść nas niemal z płyty ciężkim "Us Or Them "(znanym ze ścieżki dźwiękowej do filmu "Resident Evil: Apocalypse").

Zmysły publiki poddano kolejnej próbie, zespół zagrał "Never Enough" oraz "Wrong Number", by powrocić do magicznego brzmienia płyty "Pornography" kawałkami: "The Hanging Garden" oraz nastrojowym "One Hundred Years". Trudno było przy takim zestawieniu ustać spokojnie. Koncert miał zakończyć utwór "Disintegration" (z płyty o tym samym tytule), jednak fani nie dali się tak szybko zbyć! Rozpoczęły się błagalne krzyki, oklaski oraz nieustanne wywoływanie muzyków. Opłaciło się! Na bis muzycy ofiarowali nam nastrojowe oraz mroczne utwory z płyty "Seventeen Seconds", a mianowicie: "At Night", "M", "Play For Today" oraz niesamowity "A Forest", który spowodował jeszcze większe nienasycenie publiki.

Muzycy ponownie zeszli ze sceny, ale my, fani, nie mogliśmy ich tak puścić! Znów gwizdy, oklaski i wywoływanie. Zespół po chwili oczekiwania jednak powrócił, by oczarować nas kolejną dawką muzyki. Wśród klasyków z "Greatest Hits" takich jak: "Let's Go To Bed", "Close To Me" pojawił się utwór z nowego singla - "Freak Show". Drugi bis kończył skoczny i wybitny "Why Can't I Be You?". Kto jest choć trochę zaznajomiony z twórczością zespołu pewnie się domyśla, iż po tym kawałku nie mogliśmy ich puścić! Co prawda tylko najwytrwalsi zostali na płycie Torwaru, ale jednak ich wywoływania oraz entuzjazm przywołał po raz trzeci muzyków zza sceny! Rozradowanie nie miało granic gdy padły pierwsze akordy "Boys Don't Cry" (płyta o tym samym tytule). Robert Smith również okazał nam swoje zadowolenie tańcząc po scenie oraz prezentując się fanom to po jednej to po drugiej stronie sceny. Następne utwory (ciąg dalszy płyty "Boys Don't Cry") to: "Jumping Someone Else's Train", "Grinding Halt", "10:15 Saturday Night" oraz wieńczący koncert "Killing An Arab".

Śmiem stwierdzić, iż muzycy dali z siebie wszystko. Fani mogli być pewni, że tego wieczora wszystko co powinno zostało zagrane i nic więcej dodać już nie trzeba. Zespół był wykończony, zlany potem, ale niezmiernie zadowolony, tak jak i zresztą publika. W moim odczuciu długo nic nie przebije tego koncertu.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły