Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Spectamentia - Aftereality

Spectamentia, progressive rock, progressive metal, Aftereality, Peccatum, Solefald, Dream Theater

Spectamentia to warszawski zespół wykonujący progresywny rock/metal, który niedawno popełnił swój debiutancki album zatytułowany „Aftereality”. Z zaciekawieniem podszedłem do tego krążka, ponieważ coraz więcej kapel parających się eksperymentalnym rockiem tworzy interesującą muzykę, a przestrzenna, ukazująca różnorodne krajobrazy okładka, zapowiada nietuzinkowe granie. O ile jednak sama muzyka okazała się, może nie fantastyczna, ale na pewno poprawna, to z pewnych powodów „Aftereality’ to płyta, której, po paru dniach spędzonych z nią, mam serdecznie dość.

To co jest największym mankamentem Spectamentia to wokal. Śpiew w wykonaniu Pauliny jest częściowo znośny, ale bardzo często przyprawia wręcz o skręty kiszek. Krzykliwe piski jakie pojawiają się praktycznie od samego początku są nie do zniesienia. Właściwie jedynym refrenem niezepsutym przez wokalistkę jest pierwszy „Glasgow-Smile Mery Man”. Jest to najlepszy i najbardziej przebojowy numer na płycie. Natomiast wykonanie drugiego „Hope You Don’t Mind” już jest straszne. Obok piskliwych wokali, dodatkowo występują piskliwe klawisze i przypomina mi to, to czego najbardziej nie lubię w Solefald, albo projekt-pomyłkę Peccatum. Również bardziej chwytliwe „Aftereality” i „Close Your Eyes” tracą cały swój urok przez popisy wokalne. W innych kawałkach również pod tym względem nie jest lepiej.

Ogólnie słabszymi utworami są z kolei „Last Day Of My Life” i szczególnie jedyny polskojęzyczny „Bezsenność”. Słabszymi nie tylko w sensie, że gorszymi, ale też dosłownie lżejszymi i balladowymi. O ile w tym pierwszym na koniec mamy ratującą trochę całość część instrumentalną, to miłosne wyznanie do tajemniczego J. mogłoby zostać mu wysłane mailem i nie męczyć słuchaczy na płycie. Końcowa, wolna solówka nic tu już nie zmienia. Nudny jest tez ostatni „Hypernova”. Niewiele się tu dzieje i po długim albumie człowiek czeka już na koniec. Niby jest część solówkowa, ale nastrój jest zbyt senny i monotonny.

No dobra, po dość bezlitosnym początku czas napisać co też Spectamentia ma w zanadrzu wartościowego, bo na pewno nie jest zespołem z gruntu złym. Instrumentarium jest znacznie lepsze od części wokalnej, a prym wiedzie tu znakomity bas. Instrument bardzo kreatywny i mający swoje indywidualistyczne momenty. Również gitara potrafi porwać i zademonstrować ciekawe solówki i kombinacje. W połączeniu z klawiszowymi aranżacjami da się wyczuć klimat Dream Theater, jakiego właśnie spodziewałem się po okładce. Szczególnie „Sacred Romance” ma w sobie wiele z takiego grania.

Kompozycyjne jest różnie. Wymieniłem, moim zdaniem, najlepsze i najgorsze utwory. W pozostałych dzieje się trochę ciekawych wątków, jest czego słuchać. Uważam, że Spectamentia ma potencjał i stać ich na lepszą płytę, ale jest jeden podstawowy warunek. Z tą wokalistką ten zespół daleko nie zajedzie.

Tracklista:

01. Glasgow-Smile Merry Man
02. Hope You Don’t Mind
03. Last Day of My Life
04. Aftereality
05. Close Your Eyes
06. Lazarus
07. Klondike Blues
08. Bezsenność
09. Sacred Romance
10. Hypernova

Wydawca: Spectamentia (2014)

Ocena szkolna: 4-

Komentarze
zsamot : Ha, zaciekawiłeś mnie, bo ja uwielbiam Peccatum. ;) Okładka jak z g...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły