Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Sholi - Sholi

Mamy już prawie koniec lutego, a tu się okazuje, że największym, pozytywnym zaskoczeniem są dla mnie kapele indie rockowe. Miesiąc temu zachwycałem się White Lies, a w tym będzie to Sholi - również formacja, która debiutuje na rynku muzycznym. Kalifornijskie trio oferuje nam rock alternatywny w wydaniu, które do tej pory rzadko się pojawiało. "Sholi" to zaledwie 8 utworów, ale ich bogactwo aranżacyjne jest tak duże, że można by nim obdzielić kilka innych albumów w gatunku.
Payam Bavafa (wokal, gitara elektryczna), Eric Ruud (wokal, gitara basowa) oraz Jonathon Bafus (perkusja) oprócz tego, że hołdują indie rockowej i post rockowej tradycji spod znaku The Cure, to kładą nacisk na warstwę instrumentalną. Sekcja więc utrzymana jest w iście jazzowych rytmach nadając muzyce Sholi bardzo old-schoolowego charakteru, odrobinę organiczności i spontaniczności.

To jednak nie koniec. Trio z Sacramento ma bardzo specyficzne podejście do pisania melodii. Nie ukrywajmy - nie jest to płyta przebojowa. Doszukałbym się w tym aspekcie nawet wpływów rocka progresywnego przełomu lat 60/70. Nie można oczywiście zapomnieć także, o ewidentnych wpływach wczesnych dokonań The Cure, Bauhaus czy Joy Division. Tutaj warto wspomnieć, że takie coś jak klawisze nie ma racji bytu w muzyce Sholi - totalnie obalając współczesne trendy w tym gatunku. Formacja stawia na bardzo bogatą, czasem zawiłą aranżację, gdzie jazzowe harmonie i improwizatorskie fantazje przenikają się płynnie z delikatnymi wstawkami pieszczącymi uszy.

Ostatnim ważnym elementem o jakim trzeba wspomnieć to bardzo emocjonalne teksty i bardzo intymna atmosfera jaka unosi się nad tym wydawnictwem. Materiał jest zdecydowanie subtelny, choć niejednokrotnie (np. zakończenie "Dance For Hours") sekcja mocno podkręca tempo i zamiast plejady delikatnych nut dostajemy jazzowe szaleństwo.

Cóż mogę powiedzieć więcej, że dostaliśmy kolejny, bardzo dobry i bardzo odważny debiut. Takie zespoły jak Sholi udowadniają, że Interpol i Editors to w gruncie rzeczy formacje bardzo zachowawcze w tym co tworzą i bardzo wtórne. Cieszę się, że są zespoły, które odważnie łączą style i potrafią do tego pisać dobre utwory. Szczerze polecam ten album.

Tracklista:

01. All That We Can See
02. Tourniquet
03. November Through June
04. Spy In The House Of Memories
05. Any Other God
06. Dance For Hours
07. Out Of Orbit
08. Contortionist

Wydawca: Quarterstick Records (2009)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły