Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

Sen o sepsie

Piękna zima. Wszędzie pełno puszystego śniegu. Kulig. Jadę na ostatnich sankach z koleżanką. Trochę nami rzuca na tym tyle ale nie ważne. Jedziemy, jedziemy i nagle zauważam w oddali kilkuletnie dziecko. Stoi obok dziecięcego wózka ale jest samo. Myślę sobie: pewnie coś się stało jego rodzicom. Zeskakuję z sanek i biegnę do niego. I nagle przenoszę się w jednej sekundzie do domu tego dziecka. Stoję ze znajomymi w przedpokoju. Wszędzie cisza. Rozglądam się. Podchodzę na palcach do najbliższych drzwi, delikatnie je otwieram... W pokoju znajdują sie dwa łóżka. Na jednym leży martwa, rozkładająca się kobieta, na drugim takiż sam mężczyzna. Ich ciało jest poczerniałe- wyglądają strasznie. Myślę sobie: to na pewno rodzice tego dziecka. Nie znamy przyczyny ich śmierci, jednak myślimy, że może byli uwięzieni w mieszkaniu i umarli z głodu. I nagle zaczynam wymiotować... jakąś zieloną, grudkowatą substancją. Wiszę nad kranem jakiś czas. Kiedy już mi nieco przechodzi postanawiam otworzyć drzwi do drugiego pokoju. Nadal zachowując ciszę uchylam owe drzwi, a tam ten sam widok. Dwa rozkładające się ciała, leżące na dwóch osobnych łóżkach. Tym razem dwie kobiety (jedna starsza, druga nastolatka)... i w pewnym momencie ta rozkładająca się nastolatka zaczyna się poruszać, mamrocząc coś. Krzyczę do znajomych, że tu ktoś żyje i żeby zadzwonili po pogotowie. I znowu wymiotuję... ale nie z obrzydzenia bynajmniej... po prostu źle się czuję. Po chwili w mieszkaniu pojawia się lekarka. Więc mówię, że w drugim pokoju znajduje się żywa dziewczyna i potrzebuje pomocy. Wchodzimy tam obie. Lekarka patrzy na poruszające się czarne zwłoki i jest pełna przerażenia. Nagle dziewczyna mówi do lekarki, wyciągając w jej stronę ochydną, gnijącą rękę: ma pani jakieś pieniądze? Lekarka jest w szoku. Cofa się na oślep i przewraca w progu. Nie rozumiem co jej jest... i znowu wymiotuję. I wtedy ona krzyczy: uciekajmy stąd! Oni są chorzy! Umarli na sepsę! To jest zaraźliwe! Wtedy rozumiem już dlaczego wymiotuję... Zaraziłam się! Wybiegamy przerażeni z domu, popychając się nawzajem i przewracając zbiorowo na schodach. Lekarka mówi, że i ja mam sepsę i pewnie wkrótce umrę. Próbuję jej wmówić, że na pewno da się to jakoś jeszcze wyleczyć, póki to początkowe stadium. Ostatecznie dostaję od niej skierowanie do lekarza na zastrzyk. Mam się pojawić w jego gabinecie o 10.00. I wtedy przenoszę się/ teleportuję właściwie do jakiegoś baru. Mam przy sobie broń. Jestem policjantką... mam jeszcze 2 godziny do zastrzyku. Piję alkohol z jakimś długowłosym, blond policjantem (jest boski!). Upijam się bo wiem, ze mimo zastrzyku i tak mogę umrzeć. Stwierdzam, że co mi tam... Chcę się tylko dobrze napić bo jedynie to jest piękne w życiu. Za piętnaście dziesiąta. Wstaję z krzesła z zamiarem udania sie na zastrzyk... i padam pijana na ziemię...
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły