Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Literatura :

Scott Sigler - Infekcja

Infekcja nadciąga. Nikt nie jest bezpieczny i nie zna ani dnia, ani godziny ataku. Ale ONE już zaatakowały. Krwiożercze, choć maleńkie. Obrzydliwe, wstrętne, pasożytniczo żerujące na człowieku, czy raczej … w człowieku. Sprawdź, czy nie masz na ciele jakiś dziwnych wyprysków. Jeszcze masz czas. Ale jeśli pojawiły się niebieskie trójkąty, to nie ma już dla ciebie ratunku.
Infekcja nadciąga. Nikt nie jest bezpieczny i nie zna ani dnia, ani godziny ataku. Ale ONE już zaatakowały. Krwiożercze, choć maleńkie. Obrzydliwe, wstrętne, pasożytniczo żerujące na człowieku, czy raczej … w człowieku. Sprawdź, czy nie masz na ciele jakiś dziwnych wyprysków. Jeszcze masz czas. Ale jeśli pojawiły się niebieskie trójkąty, to nie ma już dla ciebie ratunku. Gdyby jakiś reżyser pokusił się o adaptację filmową tej książki, to powstałby film … klasy C, no, w porywach B. I … pokusił się. Powieść ma zostać sfilmowana i trwają już nawet prace nad jej ekranizacją. Aż strach się bać, co ta reżyserska próba przyniesie. 
Fakt, książkę „czyta się”, ale nie wprowadza niczego nowego w światy wykreowane przez znane już horrory i powieści grozy, science fiction i thrillery. Scott Sigler łączy te elementy gatunkowe w jednej powieści – pod znamiennym tytułem „Infekcja”. Język prowadzonej narracji jest niezwykle wartki, a całość podzielona jest na kilkadziesiąt krótkich rozdziałów tworzących spójne sceny rozgrywającej się akcji. Za pomocą tych paru prostych zabiegów i chwytów autor faktycznie wciąga czytelnika w świat tajemniczych trójkątów atakujących ludzi, a ściganych przez zdezorientowaną ekipę, której przewodzą – niczym Mulder i Scully – agent CIA Dew Phillips i naukowiec Margaret Montoya. 
Jeśli ktoś lubuje się w naturalistycznych opisach, z których wyłaniają się obrazy rozdrapywania skóry do krwi, gdy bohater Perry Dawsey „śpiąc, rozdrapywał własne ciało, rozcinał szaleńczo paznokciami swędzące miejsca”, to powinien przeczytać tę książkę. Jeśli ktoś zachwyca się scenami wydłubywania z uda, pleców i innych części ciała dziwnych narośli, gdzie nasz bohater „przyłożył pęsetę do pomarańczowej skóry, ścisnął mocno, po czym szarpnął z całych sił. Rozrywający szpon bólu wbił się w jego nogę. (…) Kolejne porcje krwi wylały się na podłogę”, ten koniecznie powinien oddać się lekturze tej powieści. Jeśli ktoś uwielbia tarzanie się we własnej krwi, gdy znowu nasz nieszczęsny zainfekowany „wsadził widelec w trójkąt. (…) wykonał pierwsze nacięcie, zanim tak naprawdę zorientował się, co robi. Po chwili pijanym wzrokiem wpatrywał się w pięciocentymetrową ranę. Gorąca, łaskocząca krew spływała po jego łydce, ściekała po blacie, a następnie rozlała się po białym linoleum”. 
Tych kilka cytatów to jedynie mała próbka scenek, które nakreśla przed oczami czytelnika autor tej ociekającej krwią powieści. Scott Sigler napisał „Infekcję” jako swój drukowany debiut, a swoją pierwszą powieść „Earthcore” opublikował za darmo w internecie. I trzeba przyznać, że nie brakuje mu wyobraźni w kreowaniu ociekających krwią, bólem i czystą fizjologią scen. Zgrabnie żongluje motywami dość już ogranymi, ale nadal efektownymi. Wizja zagłady ludzkiej cywilizacji przez obcą rasę, której przedstawicielami są dziwne istoty – niebieskie trójkątne stwory, jest bardziej groteskowa niż przerażająca, jak chciałby tego autor. Jedno jest pewne – po takiej lekturowej przekąsce, na pewno niejednemu czytelnikowi odechce się i obiadu, i deseru na czas dłuższy, a każdą najmniejszą plamkę na skórze będzie dokładnie obserwował przez wiele dni, dopóki nie zniknie albo… nie przebije jej widelcem… 
Wydawca: Papierowy Księżyc (2010)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły