Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Film :

Samurai 7

Piękna animacja, wyraziste postaci bohaterów i bardzo ciekawa ścieżka dźwiękowa miały sprawić, że seria "Samurai 7" zaliczona zostanie do najwybitniejszych anime wszechczasów. Fakt, że przy tworzeniu scenariusza twórców filmu wspierał sam Akira Kurosawa i że wydano na jego produkcję astronomiczną sumę 32, 500, 000 jenów, pozwalał marzyć o efekcie, który zaćmiłby legendarne "Ghost In The Shell", "Akirę" czy "Evangelion". Podczas prac nad serią coś musiało jednak pójść złym torem, gdyż efekt końcowy nijak ma się do ogromu włożonej pracy i oczekiwań fanów. Co stanęło na drodze ekipy filmowej, że nie udało się jej stworzyć arcydzieła? O tym poniżej.

"Samurai 7" to (jak nietrudno się domyślić) nowa, nieco odświeżona wersja klasycznego filmu Kurosawy z 54 roku. W rolach głównych - mężni samuraje, najęci do obrony wioski o nazwie Kanna, przed nękającymi ją regularnie oddziałami bandytów (Nobuseri). W zasadzie - temat samograj. Wystarczy wrzucić do filmowego tygielka sporo dynamicznych scen walki, stworzyć postaci na tyle sympatyczne, by widzowi było ich żal, gdy będą ginąć, dorzucić kilka słów o honorze rycerskim, miłości i wzniosłości przeznaczenia samuraja i... mamy niezły chaos. Chaos ten nie jest widoczny w początkowych odcinkach, gdy zaczyna się cała historia - muszę przyznać, że mniej - więcej do szesnastego odcinka (właśnie wtedy następuje przełomowy moment akcji - samurajom udaje się wybronić wioskę przed bandytami) anime ogląda się ze sporym zainteresowaniem. Gdyby twórcy zdecydowali się zakończyć je w tym momencie, to serii zdecydowanie wyszłoby to na dobre. Niestety - chęć zrobienia mamony okazała się silniejsza od rozsądku i seria "Samurai 7" rozrosła się do 26 odcinków. 

Ostatnie 10 części serialu to czysta kpina z widza - o ile wcześniej działania bohaterów cechowała logika działań, o tyle teraz zaczynają zachowywać się jak dzieci we mgle - bez pomysłu, bez celu, bez sensu. Podejmują akcje, w wyniku których przyjdzie im zginąć, miotają się jak szczury w klatce, niezdolni do podejmowania przemyślanych decyzji i ogólnie stanowią smętny i nieciekawy widok. Sytuacji nie ratuje nawet wątek miłosny - tak mdłe i drętwo poprowadzone romanse zdarzają się wyłącznie w amerykańskich komediach przeznaczonych dla nastoletniej widowni.

W wyniku działań twórców serii (niech będzie im to wybaczone) z pełnowymiarowych postaci robią się dwuwymiarowe kukły, nudne, sztuczne i groteskowo przerysowane. Na szczęście jeden bohater wyłamuje się z tej powszechnej szarzyzny. Jest to mechaniczny samuraj - Kikuchiyo, będący odpowiednikiem postaci, którą swego czasu odtwarzał Toshiro Mifune. Kikuchiyo to blagier, niespokojna i krzykliwa dusza, wprowadzająca w życie samurajów sporo zamętu i uśmiechu. To właśnie on "osładza" nieco oglądanie ostatnich odcinków serii.

W ocenie końcowej muszę wystawić "Samurai 7" dobrą ocenę - pomimo sporej ilości niedociągnięć i błędów ten film wciąga i raduje oko. W skali 1-10, niech będzie 7. Na więcej, niestety, seria nie zasługuje.

Ilość odcinków: 26

Wytwórnia: Gonzo (2004)

 

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły