Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Rebaelliun - Burn The Promised Land

Rebaelliun, death metal, Morbid Angel, Vader, Burn The Promised Land, Krisiun, Deicide

Brazylijski Rebaelliun to zespół, który pochodzi z Rio Grande do Sul, czyli z tego samego miasta co Krisiun. Jest to o tyle istotne, że ich muzyka, stylistycznie bardzo przypomina ten o kilka lat starszy pomiot Szatana. Zresztą Krisiun otwiera listę pozdrowień na „Burn The Promised Land”, a co ciekawe drugi jest Deicide, a trzeci Vader. Mamy więc do czynienia ze szwadronem przystępującym do czynienia totalnej death metalowej zagłady, która z założenia ma wyniszczyć wszystko co święte. Tytuł płyty nie pozostawia wątpliwości, że lekko nie będzie, a potwierdza to także zdjęcie zespołu. Masywne łysole do sympatycznych nie należą i nie radzę spodziewać się po nich niczego dobrego.

Debiut Rebaelliun ukazał się w 1999 roku i był poprzedzony jedną demówką, na której znalazły się dwa kawałki, powielone później na płycie. Witają nas odgłosy wojny, a potem jest już tylko gorzej. „Burn The Promised Land” to ekstremalnie wyniszczająca nawałnica nienawiści w postaci intensywnego death metalowego armagedonu. Gitary terroryzują nierozważnego słuchacza wysokimi, perwersyjnymi atakami i bezlitośnie wwiercają się w umysł rozsadzając go od środka. Resztki na papkę mieli młócąca perkusja. Wszystko to jest szybkie, ciężkie, przygniatające i rozkurwiające każdą niemrawą próbę oporu. Jest to zapowiedź i pochwała wielkiego triumfu potężnych sił ciemności, które nadejdą i w okrutny, bezlitosny sposób spustoszą Ziemię likwidując ogniem i mieczem wszystkich słabych zwolenników Jezusa Chrystusa. „Killing... for the domain! Killing!” Mężczyźni zginą w męczarniach, a kobiety będą gwałcone. „Die! Die! The Hell decrees... die!”. Uff... całe szczęście, że mi nic nie grozi.

Ważne jest jednak, że to wszystko nie jest bezsensowną łupaniną i choć nie ma co zbytnio wypatrywać melodii, a muzyka jest bardzo ciężkostrawna, to zapalonemu dźwiękowemu masochiście może przynieść ukontentowanie. Są ultraszybkie i agresywne solówki, a także konkretne, podkreślające muzyczny wyraz wokalizy jak chociażby przytoczone wyżej fragmenty z „Killing For The Domain” czy „Hell’s Decrees”. Z kolei taki „The Legacy Of Eternal Wrath” to w ogóle wręcz hicior z całym fajnym refrenem. Wyjątkowym utworem na płycie jest natomiast „Flagellation Of Christ (The Revenge Of King Beelzebuth)". Jest to instrumentalny, niesamowicie miażdżący gitarowo-klawiszowy walec wypełniony przerażającym nastrojem grozy, który w pewnym momencie zmienia się w powyciąganą gitarową apokalipsę. Szczególnie ta pierwsza część przywodzi na myśl rozwiązania, które praktykowało już Morbid Angel.

Tak więc komu tylko obce są dogmaty wiary i wszelkie sakramenty, a lubi przekopywać starocie, niech śmiało sięga po Rebaelliun. W przeciwnym razie nich się trzyma z daleka bo zginie w najwymyślniejszych bólach. „Victory is the only way at war! War! War! At War!”

Tracklista:

1. At War
2. ...And the Immortals Shall Rise
3. Killing for the Domain
4. Spawning the Rebellion
5. Flagellation of Christ (The Revenge of King Beelzebuth)
6. Hell's Decree
7. The Legacy of Eternal Wrath
8. Burn the Promised Land
9. Triumph of the Unholy Ones

Wydawca: Hammerheart Records (1999)

Ocena szkolna: 5

Komentarze
rob1708 : brak sprzedaży i ciągłe wkładanie kasy , słaby kontrakt może to...
zsamot : Co za proza życia??? A ja wolę "Annihilation", niemniej to była k...
rob1708 : miałem przyjemność widzieć na żywo Poznań Dziedziniec Zamkow...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły