Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Ram-Zet - Pure Therapy

Słuchając płyt takich zespołów jak Ram-Zet zastanawiam się nad kondycją tzw. branży muzycznej. Jak to jest, że zespoły, które grając świetną muzykę (niezależnie od wykonywanego gatunku) cały czas pozostają w cieniu grup prezentujących zdecydowanie mniej wartościową muzykę, ale dysponujące ogromnym wsparciem „majorsów”. Odpowiedź wydaje się być prosta – pieniądze. Z pewnością zespoły grające muzykę w pewien sposób oryginalną i własną nie są dobrym „towarem”. Nie opłaca się inwestować pieniędzy w coś, co nie przyniesie milionowych zysków. Z pewnością omawiane tu zjawisko w dużej mierze odpowiada za fakt, iż Ram-Zet nie jest w chwili obecnej jedną z najbardziej uznanych marek w metalowym biznesie.
Muzyka, jaką tworzą Panowie Zet, Solem oraz Küth, jest tworem trudnym do zdefiniowania. Na „Pure Therapy” mamy elementy black metalu, trash metalu, industrialu, gotyku a nawet metalu symfonicznego. Poszczególne utwory mają złożoną strukturę, dzięki czemu „Pure Therapy” nie nudzi i przez cały czas trwania trzyma słuchacza w napięciu. Muzycy sprawnie lawirują między soczystym, metalowo - industrialnym łojeniem a melancholijnymi, gotyckimi partiami, które z uwagi na głos sesyjnej wokalistki oraz wykorzystywane podkłady klawiszowe, nasuwają skojarzenia z The Gathering. Słychać wyraźnie, iż muzycy zadbali o to, by muzyka mimo ogromnego rozrzutu stylistycznego tworzyła spójną całość. Oczywiście, od czasu do czasu, Zet  wykona jakąś solówkę chcąc podkreślić swoje wirtuozerskie umiejętności  („Eternal Voice”). Na szczęście zabiegi takie są sporadyczne i lider umie się powściągnąć dla dobra zespołu. Jednocześnie, co cieszy, zdecydowanie przeważają tu ciężkie, agresywne fragmenty a partie spokojniejsze stanowią jedynie istotne uzupełnienie muzyki serwowanej przez Ram-Zet. Norwedzy nie boją się wprowadzać do swoich utworów wyraźnych linii melodycznych, dzięki czemu każdy utwór jest dość nośny i nie sprawia wrażenia tzw. kombinowania na siłę. Nie są to oczywiście melodie tak przebojowe jak w twórczości np. Pain czy The Kovenant jednak potrafią przyciągnąć uwagę słuchacza. Z czasem melodie coraz bardziej „wgryzają się w mózg” i człek bez wizyty u psychoterapeuty ma trudności z uwolnieniem się od nich. Jedynym elementem, jaki mnie w trakcie pierwszych przesłuchań albumu lekko drażnił, jest głos Zeta, który mimo niewątpliwego ładunku agresji jest dość monotonny i jednostajny. Jednak z czasem można się do niego przyzwyczajać a nawet polubić.  Ponadto głos sesyjnej wokalistki (trio na płycie wspomagane jest dodatkowo przez 7 muzyków sesyjnych) jest tu wykorzystywany na równi z głosem męskim, co muzyce przysparza dodatkowej różnorodności. Wszystko to sprawia, że muzyka z „Pure Therapy” przy każdym kolejnym przesłuchaniu zdecydowanie zyskuje na wartości.

Ram-Zet nagrał płytę ambitną, próbującą złamać schematy brzmieniowe i strukturalne w szeroko pojętym metalu. Nie jest to jednak sztuka dla sztuki i każdy potencjalny „zjadacz metalowego chleba” powinien na „Pure Therapy” znaleźć coś dla siebie.
Tracklista:
1. The Fall2. King3. For the Sake of Mankind4. Eternal Voice5. No Peace6. Kill My Thoughts7. Sense8. Through the Eyes of the Children
Wydawca: Spikefarm (2000)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły