Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Opowiadania :

Przejście

24 sierpnia, gdzieś około godziny 10:30 poszłam spać... Zmęczona życiem położyłam się na łóżku, które w tym dniu wydawało się wyjątkowo podporządkowany moim pragnieniom. Próbowałam zasnąć, jednak coś mi nie pozwalało. Błądziłam myślami. Wracałam do wspomnień, do dzisiejszego dnia. Chciałam się obrócić i zobaczyłam...
Patrzyło na mnie oczami wroga życia. Pan śmierci. Moje serce cholernie się tłukło, myśli nie nadążały. Niczego nie byłam pewna, nawet swej wiary. Modlić się? Krzyczeć o pomoc? Zbliżało się do mnie... dyszało... było ogromne. Nie mogłam się ruszyć, cała drżałam. Pogrążona w grozie ciemności i samotności. Ludzkie potępienie duszy. Nagła akcja. Zwrot życia. Księżyc w tym czasie górował, ciemne chmury go przysłaniały... potem znowu był cały... jego promienie wpadały do mojego pokoju. Boże, co robić? Co mam uczynić by przetrwać? Po chwili w mojej głowie rodziły się dziwne szepty, które owładnęły mnie. Moją duszę, me ciało, mój byt ziemski... czułam, że odlatuję nie tam, gdzie trzeba. Ciemność i nic poza tym. Złe myśli szarpały moją osobowość. Lecz on... wciąż na mnie patrzył... to on sprawiał... zabijał mnie. Walczyłam do upadłego. Krew... wszędzie ją widziałam. To nie był normalny stan... to było zawładnięcie nade mną. Nie miałam szans. Krzyż, który wisiał na ścianie w moim pokoju, spadł. Nie mogłam na niego patrzeć. Wypalało moje oczy, mój autoportret, mój wdzięk kobiety. Stałam się nikim. Przecież nic nie mogłam uczynić, a tak strasznie chciałam. Ta chwila trwała wiecznie... Nieskończona męka za grzechy świata... dopadło mnie. Mało mi, pragnę czegoś więcej. Co się ze mną dzieje? To nie ja, to ktoś inny, który zna moje myśli, ja do tego dopuściłam. Martwica umysłu, wielki zamęt i bezczynność. Uciążliwa walka. Upadam... jestem tylko małym człowiekiem. Koniec... droga się urywa. To już ostateczność. Cisza.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły