Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

Malarz

To nie wszystko...„Nadzieja... Ty wiesz czym jest chęć zaprzestania bólu... To Cię drąży... To chce Cię zabić... Już niewiele czasu pozostało...”
Odbijał się kolejny raz od ścian, zabijał duszę w sobie samym, zalewał ją kolejnymi butelkami wina, przepalał na wylot kolejnymi papierosami i skrętami. Ekscentryk – tak o Nim mówili; Wielki Malarz – tjaaa...; Artysta pisany dużym „S”... A tak naprawdę zwyczajny człowiek z problemami, taki jakich wiele, taki jak każdy inny spotkany na ulicy człowiek. Tylko, że Artysta potrafił marzyć a swoje nadzieje zaklinał w kształty i barwy. Czymże jest obraz w stosunku do wizji? Zanim zaczęły się jego problemy kochał śnić na jawie. Obrazy są jedynie marnym odbiciem piękna umysłu, jakaż szkoda, że tylko on potrafi to zobaczyć...! Trzeba choć spróbować przekazać to innym, choć namiastkę piękna, które umiera w dzisiejszym świecie...!
„Wierzysz w to? To umiera tak jak Twój cały świat! Kupa gnoju ubrana w papierki po cukierkach... W co byś tego nie owinął, ciągle będzie tym samym. Ten swąd dosięgnie Cię wszędzie, nie uciekniesz...”
Artysta ucierpiał w sposób nader dla niego dotkliwy, spadł ze schodów a do świadomości przywrócił go kopniak w najodpowiedniejsze miejsce. Spod półprzymkniętych powiek zauważył tylko zarys kobiecej sylwetki ciągnącej go do góry po schodach. Do mieszkania na czwartym piętrze dotarli po godzinie. Za dużo alkoholu, żołądek nie wytrzymuje. I jeszcze tak strasznie buja... Ta kobieta... Cos mu się kojarzy... Jak na nią mówią? Jego żona? Ano tak, przecież, był taki epizod w jego życiu. I ona ciągnie go do góry, podjęła się zadania wyciągnięcia go z dna... I ten głupi głos w jego głowie...
„Żona, i tak ją krzywdzisz? A gdzie realizacja planów, wspaniałych ideałów? Po to się z nią żeniłeś? Żeby ją ranić? Po całonocnej libacji i orgiach przychodzisz tu jakby nigdy nic i idziesz z nią a ta nieszczęsna musi Cię wciągać po schodach do domu bo sam nie dasz rady? Co z Ciebie za człowiek? Czy Ty w ogóle jesteś człowiekiem?”
Trzeźwiał... Pusto w domu, przecież o tej godzinie Anka zawsze szamotała się w kuchni z patelnią... Jezu, jak suszy... I ta niepokojąca cisza... Gdzie ona jest? Wyszła do sklepu? O, list. Do niego. Po co?
‘Witaj i żegnaj Wielki Artysto, Malarzu Ludzkich Marzeń. Odchodzę, mam dość poniżania, Twoich pijackich wypadów co drugi dzień, rosnących długo. Miało być na dobre i złe, w chorobie i szczęściu, ale ciągłych zdrad i poniżeń nie zniosę. To uderzenie przesądziło o wszystkim. Nie szukaj mnie i maluj swoje wizje. Niech ONI będą zadowoleni. Może kiedyś pójdę na wystawę i obejrzę kolejne z Twoich prac? Tak oszukańcze w stosunku do Ciebie samego? Żegnaj, nic Ci nie będzie, najwyżej się stoczysz jeszcze bardziej, o ile jest to w ogóle możliwe. Przestałam Cię kochać gdy zobaczyłam Cię z nią. Była już dziesiątą z kolei w tym roku. Teraz powinno Ci być lepiej. Nie pytaj, nikogo nie mam. To Ty byłeś dla mnie wszystkim, szkoda że to zniszczyłeś. Czy to też zawierało się w Twoich marzeniach? To tez namalowałeś? Żegnaj. Mam nadzieję nigdy więcej Cię nie ujrzeć. ‘
„Chciałeś masz. I nie miej do niej pretensji. Nie zarzucaj tego sławie, to był Twój własny wybór. Gratulacje... „
Malarz ludzkich marzeń... Swoich również...?
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły