Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Kotebel - Ouroboros

"Ouroboros" to piąta płyta hiszpańskich progrockowców z Kotebel. Kwintet dowodzony przez klawiszowca Carlosa Plazę w sześciu odsłonach dokonał próby zilustrowania za pomocą dźwięków natury sześciu mitycznych stworzeń. Grupa wykonała dość radykalny krok w swojej twórczości, gdyż kompletnie zrezygnowała z symfonicznych motywów, z obecności fletu oraz wokali operowych, stawiając raczej na muzyczny ciężar i bardziej klasyczne instrumentarium. "Ouroboros" jest wiec dziełem w pełni instrumentalnym, ale kto spodziewa się jałowego pitolenia będzie zdziwiony.
Od blisko dekady czekam na instrumentalny, progrockowy album, który zagościłby w moim odtwarzaczu więcej niż dwa razy. Niestety wszystkie post-crimsonowe klony (np. Wobbler, Anekdoten) i wszelkie post-YESowe łamańce można było o dupę rozbić, gdyż muzyczne rzemieślnictwo balansujące na granicy muzycznego przypadku ciężko jest nazwać dziełem przemyślanym, czy finezyjnym. Najnowsze dokonanie Kotebel zadziwiło mnie spójnością, wyrazistością oraz wszechobecnym chaosem kontrolowanym.

Najogólniej rzecz ujmując "Ouroboros" to progresywny moloch, w którym prominentna rolę odgrywają klawisze. Grupa posiada aż dwóch klawiszowców, a czasem trzecie partie dokłada gitarzysta, który również okazjonalnie obsługuje klawisze. Nic więc dziwnego, że paleta barw wygrywanych przez klawisze jest przeogromna, ale trzeba zaznaczyć, że dominują tu tradycyjne rockowe formy (w stylu ELP, Gentle Giant i King Crimson) jak i bardziej klasyczne, fortepianowe tematy. Nie można odmówić też finezji gitarzyście i basiście, ale prawdziwe zniszczenie niesie Carlos Franco za perkusją, którego partie wgniatają w ziemię.

Problem zaczyna się, gdy trzeba opisać konstrukcje utworów. W wielu momentach "Ouroboros" brzmi na tyle frywolnie i nonszalancko, że mam wrażenie, że słucham współczesnego jazzu opartego na rockowym instrumentarium. Z drugiej strony, ten chaos jest tak poukładany, oparty na wyrazistych, zapadających w pamięć tematach, które są rozwijane, ale stanowią jądro danego utworu, zupełnie jak w muzyce klasycznej. Mało tego - jak na naszpikowany techniką album, odnajdziemy tu mnóstwo delikatnych melodii, które powinno długo kołatać się słuchaczowi po głowie. Z jednej strony mamy więc kapitalne aranżacje na miarę talentu Anglagard, a z drugiej subtelność i liryzm Marillion i Pink Floyd.

Opisywanie utworów po kolei mija się z celem. Kawałek tytułowy to 7 różnych wariancji, które są rozwinięciem tematu przewodniego. "Satyrs" to najbardziej rozluźniona kompozycja, z bardziej rockowym duchem, grana ewidentnie pod gitarę. "Simurgh" dla odmiany to najbardziej liryczny i zróżnicowany nastrojowo numer, gdzie motywy bliskowschodnie ścierają się z technicznym rzeźbiarstwem. Ostatnim utworem, o którym chce wspomnieć jest "Behemoth", w którym mroźne, szorstkie klawisze stanowią diametralnie odmienne tło dla reszty instrumentów czyniąc ten numer na swój sposób ambientowym. Dodam tylko, że płyta zawiera kilkunastominutowy utwór bonusowy zarejestrowany podczas Gouveia Art Rock.

Z każdym odsłuchem ten album odkrywa przed słuchaczem nowe horyzonty. Dla osób, które na codzień nie słuchają tego typu muzyki, "Ouroboros” może się wydać muzyczną masturbacją, ale spoglądając na to co od dobrych 10 lat dzieje się w progresywnym światku jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że piąte dziecko muzyków Kotebel to jedno z najbardziej przemyślanych, dopieszczonych, świeżo brzmiących progresywnych dzieł. Moim zdaniem miłośnicy dobrego rocka muszą mieć to na półce.

Tracklista:

01. Amphisbaena
02. Ouroboros
03. Satyrs
04. Simurgh
05. Behemoth
06. Legal Identity V 1.5
07. Mysticae Visiones (Bonus Track)

Wydawca: Musea Records (2009)
Komentarze
Harlequin : z kazdym odsłuchem ten album coraz bardziej mi się wkręca. Cholernie w...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły