Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Blog :

Komenda

Siega po coś zbliżonego kształtem do młotka. Upewnił się czy trzonek dobrze leży w dłoni dokładnie układając na nim palce, po czym wziąwszy zamach  cisnął nim z całym impetem w głowę. Głuche uderzenie jakby pięścią uderzyć w murowaną ściane. Po kilku sekundach grzmot  ciała o ziemię i lekkie drżenie przedmiotów wokół. Gdzieś umknął brzęk kluczy w miękkości dywanu. Krew. Trochę krwi. Coraz  więcej i więcej. To już nie kałuża na dywanie lecz dywan w kałuży z oderwaną od  drzewa życia, ludzką wisieńką po środku.
Ciekawe jak brzmi brocząca krew,  zastanawiał się patrząc na samo rozprzestrzeniające się rozlewisko po, którym  zdawało się dryfować ciało. Wyobraził sobie potężny rozszalały wodospad krwi wraz z kotłującą się zaciekle pianą gdzie wszystko razem się miesza. Może jedna kropla tej krwistej wrzawy to dźwięk rozpływającego sie truchła u jego stóp... 
Co było na końcu trzonka, ktory dzierżył w dłoniach?  Młotek? Tasak? Siekiera? Czy dla martwego ma to już w ogóle jakiekolwiek znaczenie? W jakich majtkach go  pochowają albo czy krawat pasuje do skarpetek? Dla śmierci, narzędzie w chwili zbrodni jest  tym samym czym gwizd na psa - wezwaniem.

KostucH
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły