Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Kilimanjaro Darkjazz Ensemble - Blue Note, Poznań (9.12.2009)

Z wybieraniem się na koncerty, o których się wie na długo długo przed tym jak się odbędą bywa u mnie różnie. Czasem zapalam się na wieść o wizycie jakiegoś artysty w naszym kraju, ale później nadmiar obowiązków a także inne koncerty jakoś dewaluują moje wcześniejsze potrzeby pójścia na daną imprezę. Tym razem obiecałam sobie jednak, że pierwszej wizyty w Polsce The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble nie odpuszczę i po ponad pół roku oczekiwania - gdy nastał 9 grudnia - pojawiłam się zgodnie z planem w poznańskim Blue Note.
Po wejściu do klubu nieco zaskoczył mnie fakt stolików porozstawianych to tu to tam i dzięki życzliwości pewnej pary usadowiłam się przy jednym z nich. Oczekiwanie na koncert, który rozpoczął się nieco później niż zaplanowano umiliły mi rozmowy z przyjaciółką.

O ile może niektórych irytować fakt rozmów podczas takich koncertów jak ten w wydaniu Holendrów polecam każdemu marudzie zaliczyć koncert podobnego kalibru na metalowym festiwalu. Po tym jak zobaczyłam Ulver w Czechach - rozmowy publiczności podczas występu nie są mi straszne. Poza tym taka specyfika towarzyszy od zawsze koncertom jazzowym - palenie papierosów, szmery publiczności i szukanie sposobności aby w jak najlepszy dla siebie sposób odebrać to co się dzieje na scenie.

No właśnie scena. Ta niewątpliwie mogłaby być nieco większa, bo zespół z trudem pomieścił swój cały ekwipunek pełen laptopów z jabłkami na czele.

Najpierw zdziwił mnie fakt braku perkusisty, ale mój poziom wyobraźni nie był jej nawet w stanie umieścić na tym skrawku przestrzeni, który zajmowała reszta muzyków. Tłum w klubie zdawał się być zahipnotyzowany od pierwszych chwil występu. Spokojne, stonowane okraszane od czasu do czasu elektronicznymi brzmieniami bity, wszystko w atmosferze półmroku coraz bardziej koiły moje uszy.

Zespół zagrał ponad półtora godzinny koncert robiąc w jego połowie, krótką przerwę. Wśród utworów, które zabrzmiały tego wieczora ze sceny znalazły się między innymi "Sharbat Gula", "Mists Of Krakatoa" z absolutnym popisem w wydaniu wokalistki Charlotte Cegarra, która swoim głosem niczym kolejnym instrumentem sterowała wprost perfekcyjnie. "Pearls For Swine", "Lobby", "Seneca", The Nothing Changes", "Embres" i "Parallel Corners" to utwory, które także wypełniły set listę tego wieczora.

I nieważne, doprawdy nieważne, że pianino czy skrzypce były puszczane z sampli. I nieważne, że brakowało żywego bębniarza. I całkowicie nieistotne jest to, że do przerwy nagłośnienie nieco kulało, eksponując chwilami za bardzo instrumenty dęte na niekorzyść wokali Charlotte. To był absolutnie przedziwny koncert, całkowicie oderwanej od utartych schematów, formacji. Występ grupy, która zgromadziła ku swojemu zaskoczeniu blisko 400 osobową publiczność w środowy wieczór w Poznaniu.

http://www.darkplanet.pl/gallery/photo/84611
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Fotorelacja

 - Fotorelacja

Podobne artykuły