Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Blog :

Bo weterynarza nic nie przeraża

Przychodzi baba do lekarza.
Z kotem. Lekarz bada, pyta o to i tamto. W końcu pada sakramentalne pytanie: a co kotek je? Właścicielka wymienia: chrupki, mięsko, wątróbkę, szczypiorek.

"Szczypiorek??" pyta zdziwiony doktor J. "Proszę pani, absolutnie proszę odstawić, żadnych roślin cebulowych koty nie mogą jeść. Są dla nich bardzo szkodliwe!".

Pani wyraźnie niepocieszona: "Szkoda... on tak lubi szczypiorek..."

Wizyta ma się ku końcowi, pani zgarnia kota pod pachę i zmierza do drzwi. Nagle zawraca: "To znaczy, że czosnek też odpada? On tak lubi czosnek...."

***
Ola uwielbia konie i jest zapalonym lekarzem końskim.

Wybiera się Ola na imprezę. Wystrojona, wypachniona zmierza do celu, gdy w drodze dostaje telefon: kolega z pracy, będący w trakcie dyżuru, prosi, by przyjechała - Nie nie, jestem zajęta. -  Ale on prosi. Taki koń tu bardzo niewyraźny przyjechał, Ola tylko zerknie...

Dała się Ola przekonać. Przyjechała do kliniki - konia bolał brzuszek. Kolega: no to może skoro Ola już tu jest, to może zbada konia (dla niewtajemniczonych: per rectum, czyli ręką w d...)? Ola na to, że nie ma mowy, nie będzie się teraz koniem zajmować... Ale w końcu dała się przekonać. Doszła do wniosku, że założy rękawicę (taką specjalną, długą po sam bark), wie przecież, jak badać by się nie ubrudzić, już to robiła nie raz. Przystąpiła do badania.

Tylko kolega nie poinformował Oli, że kwadrans wcześniej zrobił koniowi lewatywę...

Ola na imprezę mocno się spóźniła. Bo musiała odczekać czas wystarczająco długi, by wyschnąć i wykruszyć z ubrania, co się dało. I oczywiście pojechać do domu się wyprać.

***

Doktor H. ma lecznicę w dzielnicy nieco szemranej, więc zawiani klienci to codzienność. Pewnej słonecznej niedzieli przychodzi klient z psem, bo "piess sstukha jak chossi..." Postukał się doktor w myślach w czoło, ale klient uparty, więc w końcu doktor zdecydował się zbadać psa. No to niech się pies przejdzie po gabinecie. Faktycznie - stuka! Pacjent wylądował na stole. Oglądanie, omacywanie... Po dłuższym badaniu doktor wykrył w sierści na podeszwie łapy psa niewielką gulkę. Ścisnął - pies nic. Ukłuł igłą - pies nic. Pociągnął - pies: "AU!"

Tej diagnozy nie powstydziłby się doktor House: pies nadepnął na landrynkę.
Komentarze
Alpha-Sco : Ja chyba kiedyś kupiłam któremuś zabawkę z kocimiętką, ale t...
HardKill : Na Viki kocimiętka w zasadzie nie działa. http://www.clanofxymox...
Alpha-Sco : Działki to na pewno - zasadziłby sobie kocimiętkę ;)
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły