Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

And Harmony Dies - Totenamt

And Harmony Dies, Totenamt, avant-garde black metal, Ulver, black metal

Swój trzeci album wydał włoski And Harmony Dies. „Totenamt” to avant-garde black metal z tym, że tej awangardy jest tu znacznie więcej niż samego black metalu. Zespół funduje koszmarną operetkę gdzie żal i smutek miesza się z brudem i brutalnością. Trzeba być ostrożnym obcując z tymi dźwiękami, żeby przypadkiem samemu nie stać się pacjentem jakiegoś zakładu zamkniętego.

 

Bzyczący black metal ze skrzekliwym wokalem rozwija się fragmentarycznie w większości utworów. Instrumenty wtedy intensywnieją, a gitary wpadają w melodyjne pasaże. Przez długie momenty jest jednak spokojnie, nostalgicznie. Wokal jest czysty i delikatny. Jest jednak w tym taki niepokój. Jakby otwierały się jakieś czarno-białe obrazy z przeszłości. Czuć tu napięcie i tęsknotę. To jest depresyjna sztuka, dołująca świadomość i przyprawiająca o dreszcze.

Bardzo dużą role odgrywają tu klawisze. Właściwie często są podstawą. Podkłady nadają tonację, kreują atmosferę i wraz z wokalem prowadzą narrację, ale koniecznie trzeba wspomnieć o pianinowych interludiach, które dostarczają szczególnego kolorytu. Muzyka klasyczna czy nawet, jak w „Tears Like Promises”, jazzowa, pojawia się nagle, zaznacza swój wątek i odpływa ustępując miejsca wściekłości i drapieżności czarnego metalu. Są też takie sceny operetkowe, jak wprost z teatru marionetek. Plumkające dźwięki przywodzą na myśl jakąś maskaradę. Taki jest w pierwszym „The Day Of The Spring Breeze”, tak zaczyna się też ostatni „The Cut”. Są też bardzo subtelne odpłynięcia, przypominające Ulver. Taki jest na przykład cały „Alone”. Są i gitary akustyczne. Zwracają uwagę perskie zagrywki w „ Another Ending Fairytale”. A wszystko to miesza się ze sobą, burzliwie przelewa i kontrastuje nieraz tworząc wręcz niezrozumiałą kakofonię, nieraz ulatując w spójne przejścia.

Do tego występują jeszcze różne dodatkowe odgłosy. W „Ultimata Lester” jest to maszyna do pisania, w „The Cut” cała gama elektronicznych pisków i sprzężeń. W ogóle ten ostatni numer jest ciekawy. Trwa ponad piętnaście minut, zaczyna się kukiełkową operetką, potem jest na ostro, potem te wszystkie dziwne dźwięki i na koniec ocean błogości, który już jest trochę nudnawy, ale to już jest takie zakończenie.

Przejście przez „Totenamt” to jest przeżycie, to są emocje. Trzeba mieć spokój do tego i dać się ponieść. Obrazy i scenerie będą się zmieniać i szarpać zmysły. Będą koić i eksplodować. Harmonia umrze, zostanie pustka.

 

Tracklista:

01. The Day Of The Spring Breeze
02. Sometimes
03. The Fragility Of A Moment (Intermezzo)
04. Birthday
05. Tears Like Promises
06. Alone (Intermezzo)
07. Ultimate Letter
08. Another Ending Fairytale
09. Memories Of Velvet Snow
10. The Cut

Wydawca: Sliptrick Records (2016)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły