Komentarze
Ash_Wednesday : heh, no nie nerwuj sie Margot...nie umialam znalesc odpowiedniego slowa, wiec...
Ash_Wednesday : nie wiem czy ktos zauwazyl ale ten wierszyk jest jakby zarymowany, niedoklad...
Ash_Wednesday : heh, no nie nerwuj sie Margot...nie umialam znalesc odpowiedniego slowa, wiec...
Ash_Wednesday : nie wiem czy ktos zauwazyl ale ten wierszyk jest jakby zarymowany, niedoklad...
Angels & Agony zostało założone pod koniec 1995 roku przez Reiniera Kahle i jego kolegę Erika Wierenga. Do zespołu dołączył wkrótce DJ Marco van Belle, który stał się menadżerem zespołu i pomocniczym wokalem. Dodatkowo podczas występów scenicznych na perkusji zespół wspierał Fred Bruggink - muzyk i inżynier dźwięku.
Holenderska grupa Angels & Agony pracowała
prawie trzy lata nad swoim najnowszym albumem od czasu wydania ostatniej
płyty „Avatar”. Najnowsza płyta zatytułowana „Unison” zachowuje indywidualny
styl zespołu wprowadzając jednak trochę świeżości. Płyta łączy w sobie łatwo
wpadające w ucho rytmy future i synth popu z elementami EBM dance. „Unison jest
dobrym kawałkiem muzyki klubowej o inteligentnych, uduchowionych tekstach.
Jak podają organizatorzy Castle Party w tym roku na scenie swoją obecnością zaszczyci nas nie kto inny jak sam Mortiis. To prawdziwa gratka dla fanów gotycko-industrialnych dzwięków. Dla tych, którzy z artystą nie mieli do czynienia krótka charakterystyka wykonawcy:
Mortiis (właść. Haavard Elefsen; ur. 25 lipca 1975) - norweski muzyk, były basista black metalowego zespołu Emperor, który opuścił przed nagraniem albumu In the Nightside Eclipse. Udzielał się także w zespołach: Vond, Cintecele Diavolui, Fata Morgana. Po odejściu z Emperora założył własny zespół w 1992 r., który nazwał po prostu Mortiis.
Komentarze Mortiis (właść. Haavard Elefsen; ur. 25 lipca 1975) - norweski muzyk, były basista black metalowego zespołu Emperor, który opuścił przed nagraniem albumu In the Nightside Eclipse. Udzielał się także w zespołach: Vond, Cintecele Diavolui, Fata Morgana. Po odejściu z Emperora założył własny zespół w 1992 r., który nazwał po prostu Mortiis.
Alkor : Hmmm Mortiis będzie ^^ Cieszę się ale chyba to do mnie jeszcze nie...
Kim : Blah... niach niach... ktoś tęsknił za kicią??? Mam podobne zda...
kontragekon : No przecież w pracy, Noonko - pozbawiona gg :cry:
Amaryllis - muzyczna hybryda, zespół, który w niezwykły sposób łączy dźwięki średniowiecza z ekspresją XXI wieku, teorbę i lutnię z gitarami Mayonesa, starodawne łacińskie poezje ze współczesnym przesłaniem, kobiecy liryczny śpiew z męskim rockowym brzmieniem.
13 stycznia, godzina 21- zjawiam się z w Bazylu. Pub jest raczej słabo zaludniony, gdzieniegdzie przemykają laski na koturnach- oszałamiające. Widać ekipę organizatorską. Muzyka leci w tle, panuje spokój, da się rozmawiać bez krzyczenia. Bosko. Tylko własnie czy mi się wydaje, czy muzyka nie miała już lecieć? Czyżby miała okazać się klapą?
Tower - polska grupa muzyczna wykonująca doom metal. Za miasta macierzyste zespołu uważa się Lidzbark Warmiński i Dobre Miasto. Ma na koncie 2 albumy, które cieszyły się uznaniem w kraju i za granicą. Obecnie zespół nie istnieje.
Kto by przypuszczał, że "Sons Of The Northern Darkness" będzie ostatnim krążkiem Immortal. Na szczęście zespół nie zrobił płyty na odczepnego i nagrał kolejne osiem świetnych blackmetalowych utworów. Z góry mówię, że świetnych, gdyż formacja już wcześniej pokazała swoją oryginalność oraz to, że muzycy potrafią pisać rewelacyjne utwory.
No i oto otrzymaliśmy pierwsze oficjalne demo poznańskiego Infinity. Zespół już wcześniej miał okazję zaprezentować się lokalnej widowni podczas kilku koncertów w Poznaniu. Wraz z "Infinite War" otrzymaliśmy cztery heavymetalowe kawałki bardzo mocno osadzone w stylistyce Iron Maiden.
Zespołem tym zainteresowałem się ze względu na osobę Lyle'a Livingstone'a, który nagrał fenomenalne partie klawiszy na debiutanckim krążku Dragonlord. Muzyka Psypherii daleko odbiega jednak od dokonań zespołu Erica Petersona. Gdyby zorganizowano konkurs na najdziwniejszy zespół metalowy to Psypheria mogłaby znaleźć się w czołówce.
Świat nagle zawirował. Ocknęłam się na kamiennej podłodze w kościele
katolickim przy głównej ulicy Gdyni. Moje palce były tak zdrętwiałe jak
by miały zaraz się rozkruszyć w pył. Czarny płaszcz zalewała czerwona
plama krwi lejącą się z okolic klatki piersiowej. „Drayden” -
pomyślałam. Wstałam bojowo jednak po kilku krokach znów wylądowałam na
zimnej posadce kościoła.
Wszystko zaczęło się od ciekawości. Wyjazd do Warszawy z powodu jednego – by poznać nowych ludzi. Los chciał żeby to był On. Jeden z najważniejszych ludzi całego tego„stowarzyszenia”. Równy, dziwny gość z lekkim poczuciem humoru.
Poznałam go przez Internet. Tak, był odpowiedzią na to, co nieznane i to, co mnie dręczyło. Znalazłam do niego namiar i postanowiłam napisać. Odpisał. Mieszkał w Stolicy, Warszawie. Akurat los chciał, że w mojej szkole jechałam właśnie tam na wycieczkę. Umówiliśmy się koło cmentarza i oczywiście nawiałam z wycieczki. Był boski, mój ideał faceta. Czarny płaszcz ciągnący się po ziemi, włosy do ramion, zielone oczy świecące pokusą i wychowanie. Pocałował mnie w rękę mówiąc cichym, lekko ochrypłym głosem „Witam”.
Wiedziałam, że jest tym, co mnie interesuje tym, co nie wiadomo do końca czy istnieje. Że zabija ludzi by przeżyć; jest wampirem. Był delikatny, wszystko, co robił było tajemnicze, nawet mrugnięcie. Niestety pierwsze nasze spotkanie trwało około 2 godzin.
Tak, i to był Drayden, z którym spotkałam się drugi raz właśnie w ten dzień, w którym właśnie leże na zimnej posadce kościoła przy głównej ulicy Gdyni. Leżałam spokojnie jakieś 10 minut i wczołgać się do środka kościoła. Jedna, jedyna postać w czarnym płaszczu siedziała w przedostatniej ławce.
- Matt – powiedziałam z łzami w oczach
- Zabronił mi – powiedział spokojny, lecz zły i niepewny – zaraz tu będzie poczekaj spokojnie.
Cały Matt kochany i wielbiony na wszystkie sposoby. Równie wychowany jak sam Drayden, tylko mniej pewny siebie i mniej bezpośredni. Z resztą bliski jego kolega, chociaż sam Matt mieszka w Gdańsku.
Chłopak prawie ciągle uśmiechnięty nawet w chwili smutku, z długą grzywką z czerwono-granatowym, grubym pasemkiem.
W całym kościele rozległ się huk drzwi. Do środka wszedł Drayden i patrząc na ziemie schylił się do mnie.
- Słodka jak się czujesz? - spytał półszeptem
- No wiesz trochę krwawię – uśmiechnęłam się
Odchylił się i rozciął rękę. Przyłożył do moich ust i szepnął„ pij”.
Wszystko zaczęło się od ciekawości. Wyjazd do Warszawy z powodu jednego – by poznać nowych ludzi. Los chciał żeby to był On. Jeden z najważniejszych ludzi całego tego„stowarzyszenia”. Równy, dziwny gość z lekkim poczuciem humoru.
Poznałam go przez Internet. Tak, był odpowiedzią na to, co nieznane i to, co mnie dręczyło. Znalazłam do niego namiar i postanowiłam napisać. Odpisał. Mieszkał w Stolicy, Warszawie. Akurat los chciał, że w mojej szkole jechałam właśnie tam na wycieczkę. Umówiliśmy się koło cmentarza i oczywiście nawiałam z wycieczki. Był boski, mój ideał faceta. Czarny płaszcz ciągnący się po ziemi, włosy do ramion, zielone oczy świecące pokusą i wychowanie. Pocałował mnie w rękę mówiąc cichym, lekko ochrypłym głosem „Witam”.
Wiedziałam, że jest tym, co mnie interesuje tym, co nie wiadomo do końca czy istnieje. Że zabija ludzi by przeżyć; jest wampirem. Był delikatny, wszystko, co robił było tajemnicze, nawet mrugnięcie. Niestety pierwsze nasze spotkanie trwało około 2 godzin.
Tak, i to był Drayden, z którym spotkałam się drugi raz właśnie w ten dzień, w którym właśnie leże na zimnej posadce kościoła przy głównej ulicy Gdyni. Leżałam spokojnie jakieś 10 minut i wczołgać się do środka kościoła. Jedna, jedyna postać w czarnym płaszczu siedziała w przedostatniej ławce.
- Matt – powiedziałam z łzami w oczach
- Zabronił mi – powiedział spokojny, lecz zły i niepewny – zaraz tu będzie poczekaj spokojnie.
Cały Matt kochany i wielbiony na wszystkie sposoby. Równie wychowany jak sam Drayden, tylko mniej pewny siebie i mniej bezpośredni. Z resztą bliski jego kolega, chociaż sam Matt mieszka w Gdańsku.
Chłopak prawie ciągle uśmiechnięty nawet w chwili smutku, z długą grzywką z czerwono-granatowym, grubym pasemkiem.
W całym kościele rozległ się huk drzwi. Do środka wszedł Drayden i patrząc na ziemie schylił się do mnie.
- Słodka jak się czujesz? - spytał półszeptem
- No wiesz trochę krwawię – uśmiechnęłam się
Odchylił się i rozciął rękę. Przyłożył do moich ust i szepnął„ pij”.