Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Testament - The Formation Of Damnation

Gdy zabierałem się za napisanie recenzji najnowszej płyty Testament, uświadomiłem sobie, że jest to chyba najbardziej wyczekiwana płyta nie tylko roku, ale chyba i dekady. I nieważne, czy ktoś jest fanem zespołu, czy nie, to na pewno słyszał o wydanym dziewięć lat temu albumie "The Gatering" nagranym przez wielkich muzyków (Billy, Peterson, DiGiorgio, Murphy, Lombardo), który praktycznie z miejsca stał się klasykiem i legendą, a zespół w zasadzie stał się gwiazdą i chyba jednym z najbardziej wyczekiwanych i porządanych koncertowo zespołów.

Podczas tej dziewięcioletniej przerwy zespół przeszedł wiele zmian składu, Chuck Billy pokonał raka gardła, Peterson połamał się i przechodził rekonwalescencję, potem zajął się pracą nad własnym projektem Dragonlord. Jak się jednak okazuje stara miłość nie rdzewieje i jakiś czas temu do zespołu powrócił Alex Skolnick, który przedtem wojował na jazzowym poletku, oraz Greg Christian, który powrócił z muzycznego niebytu i odświezył bas. Aby skompletować oryginalny, klasyczny skład, zabrakło Louie Clemente, ale jego miejsce zajął znany m.in. ze Slayer i Forbidden Paul Bostaph. Ten oto skład, po blisko dekadzie milczenia nagrał w końcu nowy, wyczekiwany z niecierpliwością materiał.

Gdy na portalu MySpace ukazał się jeden utwór z "The Formation Of Damnation", to pierwszy odsłuch nie nastroił mnie pozytynie - ot, poprawne pitu-pitu z mizerną solówką. Ale odsłuchałem albumu raz... drugi... trzeci... i wnioski same pocisnęły się na usta. Zgodnie z tym co Eric Peterson zapowiadał, powstał bardzo klasyczny album Testament. Ci, którzy spodziewali się kontynuacji "The Gathering" lub "Demonic" rozczarują się. Choć okazjonalnie pojawia się growling, to "The Formation Of Damnation" nie jest płytą tak intensywną, ciężką i brutalną jak dwie poprzedniczki.

Dostaliśmy album utrzymany w stylu "Practice What You Preach", "Souls Of Black" czy "The Ritual", tyle, że dużo lepszy i oprawiony w nowoczesne brzmienie, o które zadbał sam Andy Sneap. Byłem ciekaw jak będzie wyglądała praca gitar - w końcu Skolnick przez kilkanaście lat grał jazz, a na ostatnich albumach Testament solówki chorowały na sepsę. Obawy okazały się bezpodstawne, gdyż klasowi muzycy nigdy nie zapominają o korzeniach.

Album zawiera dziesięć utworów plus intro. Kompozycje są utrzymane w bardzo klasycznej dla zespołu konwencji. Mamy więc całe mnóstwo typowych dla zespołu riffów, zagranych z ogniem, mamy całe mnóstwo pysznych solówek, mamy też typowe dla zespołu melodie, które tak często sprawiały wrażenie nijakich, ale w tym też tkwił ich urok. Pozytynie zaskoczyła mnie osoba Paula Bostapha. Oprócz utworu "More Than Meets The Eye" jego styl gry wydaje się byc idealnym dla Testament - stara thrashowa szkoła, ale daleka od banału. Niewiele więc jest tu podwójnej stopy i gnania do przodu. Billy także pokazuje, że jest w świetnej dyspozycji wokalnej, a czas na niego nie działa. Nie należy zapomnieć także o osobie basisty, który moim zdaniem jest rewelacyjnym muzykiem, po prostu stworzonym do Testament - i to wyraźnie tu słychać.

Mogłbym powiedzieć, że "The Formation Of Damnation" nie dorównuje poprzedniczce, ale na dobrą sprawę tak nie jest. Zapewne wszyscy spodziewali się kontynuacji tego agresywniejszego stylu, a tymczasem dostalismy piękny klasyczny thrash i do tego perfekcyjnie wykonany. Gdy się zastanawiam nad tym albumem, to stwierdzam, że chyba dostałem taki Testament jaki chciałem - z melodiami, z genialnymi solówkami, zagrany z ogniem, stary duchem, ale nie schematyczny. I dostałem to. Są oczywiście elementy bardziej charakterystyczne dla "nowszego" stylu Testament jak choćby growling czy riffy w takim "The Persecuted Won't Forget", ale one dodają tylko smaczku. Nie nazwałbym tej płyty złotym środkiem, ale niewątpliwie jest to duży ukłon w stronę przeszłości. Nie nazwę tej płyty także fenomenalną, bo nie jest, ale wydaje mi się, że jest to album, który jako całość budzi najmniej zastrzeżeń spośród całej dyskografii i nie zawodzi oczekiwań.

Tracklista:

01. For The Glory Of
02. More Than Meets The Eye
03. The Evil Has Landed
04. Formation Of Damnation
05. Dangers of The Faithless
06. The Persecuted Won't Forget
07. Henchman
08. Killing Season
09. Afterlife
10. F.E.A.R.
11. Leave Me Forever

Wydawca: Nuclear Blast Records (2008)
Komentarze
Harlequin : A na najbardziej lubie chyba "Souls of Black" :)
Sumo666 : Różnica pomiędzy The Gathering i Formation jest jak pomiędzy Reaulte...
jedras666 : Dla mnie jest naprawdę znakomita i często do niej wracam:). Podoba mi się...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły