Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Poezja :

Z zatęchłej nory wyglądam przez szybę

Z zatęchłej nory wyglądam przez szybę

i nikogo nie widzę.

Słyszę szloch na klatce,

niczym sztylet wbity matce.

Strach odchodzi,

wiatr hula, szyderczo zawodzi.

Nie pamiętam dnia, ni nocy,

oczekuję wciąż pomocy.

Kto mi da ostatnią już nadzieję?

Złość w mym sercu zamęt sieje.

Ostatnie słowo niewypowiedziane,

kim w ogóle się kiedyś stanę?

Czy sława zaprószy mi oczy?

Czy przyjaciel za mną w ogień skoczy?

Będzie na refleksje czas,

póki co jest tutaj ogrom mas.

Wszędzie tłumy i wzrok srogi,

pora wziąć życie za rogi.

Zamknąć rozdział wegetacji

i dać szansę każdej racji.

Świat stworzony jest do zła,

pora odbić się od dna!

Musi być wyjście z tego stanu niemocy,

wciąż wołam do wszystkich: pomocy!

Pusty pokój duszę mi zabiera,

ciemność zaś mnie nabiera.

Zapal światło! - woła,

a ja słyszę muzykę dookoła.

Nagle wszystko się zatrzymało,

zło ostatnie słowo powiedziało.

Nocne zmory się zbudziły, słyszę

ich jęk – przecież ja dyszę!

Wszystko nagle się stłumiło,

cóż za stan! - aż miło.

Cisza w końcu nastała,

nie – to głowa zrobiła się mała.

Ból przeszywa duszę,

ciało przeżywa katusze.

Gdzie ja jestem? Kto mi powie?

Jak ten stan się zowie?

Trudno złapać oddech, który

trafi kiedyś w jakieś czarne dziury.

Nie będzie światła, ani nocy,

proszę was: pomocy!

Bezradność wdziera się w me serce,

a ja wciąż się na krześle wiercę.

Czy to tu, czy tam może –

Przecież nikt mi nie pomoże!

Wszyscy są zgodni ze sobą

i pomóc mi nie mogą.

Sama zawsze na tym świecie,

a wy nic o mnie nie wiecie.

Nikt o mnie nie zapyta,

twarz ma wciąż rozmyta.

Oczy puste, zapadnięte,

czekają na ludzką przynętę.

Wróg nie próżnuje

i mojej duszy oczekuje.

By coś zrobić złego,

coś bardzo podłego.

Szukam światła gdzieś w ciemności,

wszystko mnie znów złości.

Czy to stan przejściowy?

Czy stanie się kiedyś baśniowy?

Przyszłości nie znam niestety, lecz

Będę dzierżyć w dłoni ten miecz,

który ciąży mi na duszy –

i który twarde mury skruszy.

Co się stanie? Czy przeżyję?

Złość się w moim sercu kryje.

Wciąż bezradna, bez pomocy,

oczekuję czarnej nocy.

Gdy ta już nadejdzie,

zbierze żniwo i odejdzie.

Będzie spokój i cisza martwa,

trumna – czy otwarta?

Księżyc zgasł na niebie,

a ja mówię wciąż do ciebie.

Zrób mi przysługę, chociaż jedną –

czarne chmury powoli bledną.

Noc odchodzi w zapomnienie,

kiedy wydam ostatnie tchnienie?

Nagle promyk słońca wpadł do pokoju,

nie zaznam już spokoju.

Teraz muszę walczyć z samą sobą,

bo jestem jedną osobą.

Jedna dusza, jedno ciało –

co mi jeszcze pozostało?

Ostatnie minuty, może lata,

kiedy będzie koniec świata?

Wiatr odpowie na to pytanie:

kiedy będzie pojednanie.

Gdzieś te słowa usłyszane,

dla mnie przereklamowane.

Kto jest, kogo nie ma?

Tylko wiatr odpowiedź zna.

Nastał już dzień nowy,

pora na kolejne łowy.

Szukać pomocy –

to przekora nocy,

dzień się zaczął, słyszę bicie dzwonu –

jeśli zaufać to komu?

Słońce wstało, pora kończyć rozmyślanie duszy,

niech się rozum na wietrze suszy.

Pora rzucić nocne zmory,

bo to największe świata potwory.

Udać się z mieczem na bitwę życia –

która stanie się tycia.

Będzie płacz, krew i łzy,

lecz gdzie w tym jesteś ty?

Koniec jest odległy i trudny,

lecz zwycięży ten, kto całe życie był brudny.

Ktoś z przeszłością,

może walczyć ze swą złością.

Nie wystarczy być,

trzeba walczyć i co gorsza żyć.

Zmierzyć się z przeszłością,

niczym z rybią ością.

Mieczem ścinać głowy wrogom,

twarz mieć poważną i srogą.

Trwać w tym bycie

i walczyć o swe życie.

By móc funkcjonować i stawiać problemom czoło,

należy trzymać się ludzi, którzy są wokoło.

Bo to jedyne wyjście z sytuacji,

tej przeklętej imaginacji.

By przetrwać – walcz, niszcz przeciwności mury,

śmierć – przecież to są bzdury.

Uważaj na to, co na drodze się znajduje,

niech cię przyjaciel zawsze ratuje.

Bądź tej myśli przekonany,

a będziesz mistrzem – niepokonany.

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły