Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

The Number Twelve Looks Like You - Nuclear.Sad.Nuclear

Nie wiem czy ktoś z was zauważył, że gdy czyta się recenzje płyt mathcore'owych to recenzent zawsze zachwyca się techniką i "nowatorstwem" muzyków, nigdy nie poruszając kwestii oryginalności i sensu takowych dźwięków. Zastanawia mnie czy wszelkie wariacje na temat twórczości The Dillinger Escape Plan, to jeszcze muzyka, czy czysta abstrakcja, zestaw przypadkowych dźwięków, któe słuchacz ma sobie sam ułożyć w całość.
Nie inaczej jest z debiutanckim albumem #12LLY (tak od tej pory w skrócie nazywajmy zespół), którego muzyczną postawą jest twórczość właśnie DEP. Muzycy czarują techniką, atonalne granie, mnóstwo jazzujących partii, trochę flamenco, sporo oryginalnych ozdobników gitarowych - jakby jednak nie patrzeć już gdzieś się takie granie słyszało. Wyróżnikiem dla formacji jest zdecydowanie większa dawka melodii niż ma to miejsce u innych przedstawicieli gatunku - sporo harmonii, o dziwo sporo zapadających w pamięć motywów - #12LLY przypomina mi bardziej chwytliwe wcielenie Into The Moat. Pewnym zaskoczeniem jest obecność całkiem smacznych solówek, co w tym gatunku jest rzadkością.

Pojawia się jednak pytanie, czy z takiego grania coś wynika - większość czołowych reprezentantów matematycznego noisecore'a prezentuje bardzo wysoki poziom techniczny, ale poszczególne utwory są do siebie bardzo podobne. Utworom brak dramaturgii, w każdym kawałku praktycznie znajdziemy te same elementy zagrane w różnej kolejności. Bolączką zespołu jest także to, że dominującą formą wokalną jest wrzask, ze sporadyczną ilością głębokiego growlingu - w sumie nie udało mi się zrozumieć ani jednego słowa wyśpiewywanego przez wokalistę.

Choć #12LLY jest niewątpliwie wyróżniającym się zespołem mathcore'owym (ze względu na melodię), to jednak daleko mu do kompozytorskiej klasy The Dillinger Escape Plan. "Nuclear.Sad.Nuclear." nie jest w żadnym wypadku złym krążkiem, ale 80% zawartości tego wydawnictwa możemy poznać sięgając do twórczości np. Crowpath. Brak oryginalności jest największym problemem tego wydawnictwa, ale jeśli komuś to nie przeszkadza, to spokojnie może sięgnąć po #12LLY, bo jest to i techniczne, melodyjne i zapadające w pamięć granie.
 
Wydawca: Eyeball (2005)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły