Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Illogicist - The Unconsciousness Of Living

Przeszło cztery lata przyszło czekać sympatykom włoskiego Illogicist na nowy, pełnometrażowy album. Ostatni krążek z 2007r., zatytułowany „The Insight Eye”, przysporzył zespołowi wiele pochlebnych opinii i pozwolił nieco bardziej zaistnieć na metalowym rynku, ale nie na długo. Włosi nie należą do medialnych osób i ciężko wyssać z Internetu jakieś nowości na ich temat. Czarna dziura trwała ponad trzy lata i w 2010 roku po sieci zaczęły krążyć ponownie informacje o rzekomej chęci nagrania kolejnego długograja. Tak też się stało.

Filar zespołu - Luca Minieri - zachował w 100% wizję swojej muzyki i nie pokusił się o jakieś szczególne, innowacyjne rozwiązania. Skład również został bez roszad oprócz fenomenalnego Marco Minnemanna, który gościnnie nagrał partie bębnów na „The Insight Eye”. Teraz zastąpił go niejaki Alessandro Tinti.

„The Unconsciousness Of Living” to niespełna 45 minut ciekawego, technicznego death metalu. Bez wątpienia jest to muzyka wysokich lotów. Warsztat muzyków robi ogromne wrażenie już po pierwszym odsłuchu. Można delektować się mnóstwem nieparzystych podziałów rytmicznych, częstych zmian tempa czy ciekawie przeplatających się motywów. Gitarzyści posługują się całą paletą harmonii i wysublimowanymi solówkami. Nie brak też galopujących riffów i trochę cięższych zagrywek, ale wszystko jest podane w wykwintnym jazzująco–progresywnym sosie. Sekcja rytmiczna odwala niebagatelną pracę. Perkusista doskonale pływa w metrycznych zawijasach, a doskonale słyszalny bas koloruje i wypełnią idealnie całą przestrzeń między garami a gitarami. Wokal jest jadowity i dokładnie taki do jakiego Luca nas przyzwyczaił, bez zbędnych cukierków. Nie sposób nie zauważyć zapędów w stronę Cynic, Atheist czy Death, o czym pisał już nasz kolega Harlequin podczas recki poprzedniego albumu.

Poza doskonałą techniką, fajnymi aranżacjami i solidnym graniem, przyszedł czas na minusy. Pomimo tego , że płyta może się podobać, nie wnosi zupełnie nic nowego do gatunku, a co gorsza jest to kopia samych siebie. Wygląda to nieco tak , jakby z poprzedniej sesji nagraniowej wyleciały te mniej fajne motywy, które teraz zostały wykorzystane. Album produkcyjnie brzmi naprawdę fajnie. Instrumenty są fajnie uwypuklone w miksie, ale jest nieco zbyt sterylnie moim zdaniem. Brakuje brudu i agresji w brzmieniu, dzięki czemu muzyka staje się trochę robotyczna. I tutaj kolejne porównanie do poprzedniczki, gdyż brzmieniowo album też praktycznie niczym się nie różni.  Kto słyszał materiał z 2007 roku, mógł być oczarowany i pewnie domyślał się co dostanie przy kolejnej porcji. Dostaliśmy idealną kontynuację w niestety gorszym wydaniu. Mniej motywów zapada w ucho, mniej rzeczy szokuje, a krążek zbyt bardzo przypomina to co już zaserwowano wszystkim 4 lata temu.

W krótkim podsumowaniu: włoski Illogicist wydał album bardzo poprawny, wręcz dobry. Wszystko miałoby oddźwięk bardzo pozytywny, gdyby nie to, że patrząc przez pryzmat ostatniej płyty można odnieść wrażenie braku pomysłowości i świeżości, a poza świetnym wykonaniem i warsztatem płyta wypada dość zachowawczo i blado, żeby nie powiedzieć wtórnie.

Ocena: 6/10

Tracklista:

1. Ghosts Of Unconsciousness
2. Hypnotized
3. Perceptions From The Deceiving Memory
4. The Mind Reaper
5. A Past Defeated Suffering
6. The Same Old Collision
7. Misery Of A Profaned Soul
8. A Never Ending Fall

Wydawca: Willowtip Records (2011)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły