Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Frightmare - Bringing Back The Bloodshed

Od dobrych kilku lat moda na retro-granie trwa w najlepsze. Dotyczy to głównie nurtów, które były popularne na przełomie lat 80-tych i 90-tych, czyli głównie thrash i death metalu. Druga i jak dotąd ostatnia propozycja pochodzącego z Portland Frightmare jest idealną pozycją dla tych, którzy nie poszukują w muzyce oryginalności i ambicji. "Bringing Back The Bloodshed" śmiało można nazwać ekstraktem z tego co najlepsze w klasycznym thrashu, death metalu i grindcorze.
Frightmare absolutnie w żaden sposób nie sili się na tworzenie czegoś nowatorskiego. Przez 50 minut słuchacz ma tutaj do czynienia z graniem, które przez blisko 30 lat zdążyło być oklepane i ograne do bólu. Nie przeszkodziło to jednak członkom takich formacji jak Engorged i Lord Gore stworzyć materiału, który brzmiałby świeżo, dynamicznie i przede wszystkim sprawiał radość słuchaczowi.

"Bringing Back The Bloodshed" to porcja naprawdę brawurowo zagranej muzyki, pełnej drapieżnych, szybkich riffów, technicznych solówek, świetnych zmian tempa i intrygujących melodii okraszonych klasycznym, grindcore'owym chrumkaniem. Wszystkie elementy wzajemnie się uzupełniają, przez co kawałki są świetnie dopracowane, spójne i nie sprawiają wrażenia, jakby muzycy chcieli trzymać kilka srok za ogon.

Surowa, ale bardzo wyrazista produkcja doskonale oddaje slayerową agresję i carcassowy smród zgnilizny. Należy jednak wspomnieć o tym, że twórczość Frightmare naznaczona jest sporą dozą tandety inspirowaną klasycznymi horrorami lat 70-tych i 80-tych, przez co całość nabiera nieco humorystycznego zabarwienia, czego dowodem niech będzie mała wariacja na temat "Motorbreath" Metallicy na zakończenie płyty (nota bene w coverze Laaz Rockit "Leatherface").

Może i "Bringing Back The Bloodshed" nie jest tworem ambitnym, może nie jest płytą, która zapisze się w historii metalu złotymi literami, może nie będzie źródłem inspiracji dla młodszych artystów, ale potężny ładunek energetyczny i sposób w jaki thrash, death i grind zostały tu połączone i wykonane są wystarczającym powodem, aby nazwać to wydawnictwo bardzo dobrym i wracać do niego co jakiś czas.

Tracklista:

01. Intro
02. Angela
03. Friday the 13th Part 2
04. Barbecutioner
05. They Were Warned
06. By Sword, By Pick, By Axe, Bye Bye
07. Terry Hawkins Arise
08. Slayride
09. The Island of Humongous
10. The Blood Runs In Rivers
11. Bringing Back the Bloodshed
12. Leatherface (Laaz Rockit Cover)

Wydawca: Razorback (2006)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły