Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Felietony :

Egzorcyzmy

Egzorcyzmy, diabeł, demon, szatan, wypędzanie duchówPrzetłumaczone zostały tutaj głównie fragmenty przebiegu samego egzorcyzmu, skupiłam się bardziej na sposobie i "wyglądzie" wypędzania demonów z opętanej kobiety niż na całej historii jej życia, która jest dość dokładnie opisana w książce. Zainteresowanych zapraszam do przeczytania całej książki autorstwa David'a StClair'a "The Devil Rocked Her cradle".
Słów kilka od autora książki: "Ta historia wydarzyła się naprawdę. Bazuje na nazwiskach, imionach, datach i zdarzeniach, które zostały zweryfikowane przez Kościół Katolicki. Ten, kto przeczytawszy teksty poniżej, wątpi w prawdziwość dialogów, pomiędzy demonami i duchownymi musi uwzględnić inne opublikowane przypadki egzorcyzmu, gdzie zostały zarejestrowane podobne rozmowy. Podczas prawie wszystkich egzorcyzmów, język i wymiana zdań płyną łatwo. Nie są to wyłącznie sceny wrzasków,wyć i zielonych wymiocin. Wygląda to jak niezwykły mecz w tenisa, gdzie każda ze stron próbuje wygrać jak najwięcej punktów. Osoby, które przeczytawszy tekst, poczuły się w jakiś sposób urażone użytym językiem, muszą zapamiętać, że język i zwroty pochodzą z realnych rozmów z demonami. We wszystkich kronikach egzorcyzmów, język (gdy jest autentyczny, w żaden sposób nie zmieniany) jest bardzo wulgarny, i zawsze pornograficzny. W tej książce ten rodzaj języka został bardzo stonowany. Nie wyeliminowany, ponieważ to zmniejsza atmosferę rzeczywistości, ale na pewno jest łagodniejszy.

I na koniec, ta książka nie została napisana ani po to by być odebrana jako antychrześcijańska ani jako pewnego rodzaju chwała dla piekielnej strony naszego życia. Nie została napisana, by rozstrzygać pomiędzy dobrem a złem. Nie została napisana, by zniszczyć wiarę ani przemienić niewierzących.
Została napisana by opowiedzieć pewną historię, oraz pozwolić czytelnikowi na swobodną jej interpretację i wniknięcie wgłąb własnego umysłu".

Wprowadzenie

Mary Lawrence była katoliczką. Bardzo pobożna, łagodna i dobrze wychowana - jej ambicją było stać się zakonnicą. Jeszcze w 1928 roku Mary Lawrence była tematem jednego z najbardziej wstrząsających egzorcyzmów tamtego wieku - egzorcyzmów, gdzie duchowni poważnie wątpili, czy w tym szczególnym przypadku dobro zatriumfuje nad złem. Autor książki - David StClair wrócił do oryginalnych źródeł i naocznych świadków tamtych zdarzeń. Odsłania po raz pierwszy nieszczęśliwe dzieciństwo Mary - jak jej ojciec sam opętany przez demony zostawił swojego własnego ojca aby umarł w samotności, jak jej matka została otruta przez własną siostrę, która romansowała z ojcem Mary, w końcu - jak ambicje Mary, by stać się zakonnicą zostały zburzone przez jej ojca, który ją molestował i jak zaczęła przeszkadzać podczas Mszy świętej, obrażając duchownych, gdy diabelskie głosy wypełniły jej umysł. Trzydzieści lat później Mary Lawrence była już tylko cieniem siebie samej, wyniszczoną kobietą bliską zgonu. Tylko jeden człowiek, wielki egzorcysta tamtych czasów, - Ojciec Theophilius Reisinger mógł ją ocalić .Towarzyszył mu młody ksiądz Steiger. Spotkali się w małym klasztorze w Earling, w stanie Iowa w USA - gdzie miała miejsce jedna z największych walk pomiędzy dobrem i złem.


"The Devil Rocked her Cradle" - David StClair (fragmenty)

Mary weszła do pokoju. Rozejrzała się wokoło i kiwnęła głową do Ojca Steigera i Theophilusa. Pokój , ponieważ właśnie wzeszło słońce, wypełniało dużo naturalnego światła - nawet z ciężką zasłoną w oknie.
Czy mam się położyć na łóżku? - zapytała Theophilusa. Ksiądz kiwnął głową. Mary podeszła do krawędzi materaca i usiadła na nim, wtedy Matka Lotharia podniosła nogi kobiety i ułożyła je na środku łóżka. Podniosła Mary lekko ujmując ją pod pachy i wyprostowała ją tak, że leżała teraz w prostej linii.
Dwie pozostałe siostry szybko związały końce jej koszuli do jej nadgarstków i dół sukni dookoła nóg. Ojciec Theophilus poprosił by to zrobić , aby diabeł nie był w stanie podnieść żadnej części jej sukni i haniebnie wystawiać nagie ciało Mary na widok zebranych w pokoju.
Mary popatrzyła na starego duchownego, uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Matka Lotharia sięgnęła do ogromnej kieszeni swojej spódnicy i wyjęła purpurową, jedwabną stułę Ojca Theophilusa. Stuła miała na jednym końcu wyhaftowane złote jagnię, na drugim zaś złoty gotycki krzyż. Mężczyzna wziął stułę, pocałował ją i założył na szyję. Wtedy matka wręczyła ojcu Steigerowi, jego stułę. To był ten sam jedwabny purpurowy materiał ale z trzema krzyżami haftowanymi w złocie na jednym końcu i drugim jaśniejącym krzyżem na drugim końcu. Ksiądz wziął stułę, pocałował ją i podobnie jak Theophilus, założył na szyję,
Theophilus popatrzył na młodszego duchownego. Podniósł brwi i skinął na Steigera. Obaj podeszli do końca łóżka. Theophilus przeżegnał się. Steiger zrobił to samo.
"W Imię Ojca, Syna i Ducha świętego.." - zaintonował Ojciec Theophilus
"Amen" - wymamrotał młodszy mężczyzna i trzy na czarno przyodziane kobiety.

"Wspaniały Niebiański Książę" - Theophilus zaintonował z pamięci. "Swięty Michale Archaniele, który bronisz nas w konflikcie przeciw księstwom i władzom świata ciemności, przeciw duchom złym i nieczystym. Przyjdź uratować ludzi, których Bóg utworzył na Jego obraz i podobieństwo, kogo odkupił od tyranii diabła. To Ciebie, Kościół święty czci jako swego stróża i obrońcę, Ciebie, którego Pan wyznaczył, by prowadzić odkupione dusze do Nieba". - Ksiądz spojrzał na Mary - jej oczy wciąż były zamknięte, oddychała spokojnie.
"Módlmy się do Pana naszego, by pomógł nam pokonać Szatana, tak aby więcej nie mógł zniewalać nas sług Twoich. Wznosimy nasze modlitwy, Panie zlituj się nad nami".
- Oddychanie Mary stało się głębokie lecz wciąż regularne.
"Chwyć smoka, odwiecznego węża, którym jest Szatan, zwiąż go i rzuć w bezdenną przepaść, aby nigdy więcej nie mógł zwodzić ludzkości."
- Theophilius popatrzył na Mary i dał znak ręką, by Matka Przełożona podeszła bliżej do niej. Zakonnica obejrzała twarz Mary i wysłuchała jej regularnego oddechu. Następnie popatrzyła w górę i kiwnęła głową.
Wtedy, głos Theophiliusa podniósł się: " W imieniu Jezusa Chrystusa, Pana naszego, wzmocnionego przez wstawiennictwo Najświętszej Marii Panny, Matki Boga, Świętego Michała Archanioła, apostołów Piotra i Pawła i wszystkich świętych i całego Kościoła Świętego, pewnie przezwyciężymy ataki i oszustwa Diabła." - Ksiądz przysunął się bliżej egzorcyzmowanej.
"Powstał Bóg i pozwolił Jego wrogom odejść. Jako dym zanika tak niech oni zanikną! Jak wosk roztapia się przed ogniem, tak niech niegodziwy ginie w obecności Boga! Spostrzeż Krzyż Pański! - Theophilus podniósł duży metalowy krucyfiks , który nosił zawieszony na szyi i wskazał nim na senną kobietę na łóżku . "Przepadnij niegodziwy wrogu!"
"Panie zlituj się nad nami!" - krzyknął Theophilus "W Tobie pokładamy nadzieję" - odpowiedzieli zgromadzeni w pokoju. "Wypędzamy was z ciała tej kobiety, kimkolwiek jesteście, nieczyste duchy, szatańskie władze, piekielni najeźdźcy, niegodziwe legiony i zgromadzenia. W imieniu i przez moc naszego Pana Jezusa Chrystusa" - Theophilius zaczął robić znak krzyża.
Mary wrzasnęła. To był świdrujący krzyk, krzyk z samej głębi jej drobnego ciała. "Nie!" - krzyknęła i w jednej chwili podnosiła się i usiadła na zgiętych kolanach. Jej małe wygięte palce wyglądały teraz jak pazury, którymi rozdrapywała pustkę przed sobą. "Nie!" - wrzasnęła ponownie.
"Zostaniesz zniewolony i wyrzucony z Domu Bożego, z dala od dusz odkupionych przez naszego Pana "
"Nie!" - Mary wrzeszczała i w tym momencie jednym sprawnym odbiciem wyskoczyła w górę. Jej palce uderzyły w tynk sufitu, wybijając w nim małe dziury, w których utkwiły i teraz huśtała się w górze niczym karykatura nietoperza. "O mój Boże!" krzyknęła Siostra Climaka.
"ściągnijcie ją na dół!" - rozkazał Theophilius.
"Spadnie i zrobi sobie krzywdę!" - lamentowała jedna z zakonnic. "Mary!" - krzyknął Theophilus. Podbiegł szybko i teraz był bezpośrednio pod nią. Zrobił znak krzyża. "Przez najświętszą krew Baranka..." - kontynuował słowa rytuału - "Przez twoją śmiałość przebiegłego węża, który zwieść chcesz rodzaj ludzki do zguby"
" Powiedziałem NIE!" - głos wydobywający się z ciała Mary był męski, gruby i chrapliwy.
"Odejdź! Zostaw mnie samego! Odejdź od mnie!"
"… zagłady, by zamęczyć dzieci Boga i przesiać ich …"
"Powiedziałem dość staruchu!" - Mary okręciła głową dookoła i wszyscy mogli dokładnie zobaczyć jak zmieniły jej się rysy twarzy. Oczy zrobiły się mniejsze, jej kości policzkowe rozszerzyły, a linia szczęki wydłużyła.
"Zabieraj swoje stare pomarszczone dupsko daleko ode mnie ty bękarcie!" - Głęboki głos zawył
"Ona nie jest …" Matka Lotharia nie potrafiła wyrazić słowami to co teraz czuła. "...Ona nie rusza ustami!"
"Zejdź stamtąd!" - krzyknął Ojciec Steiger , ale każdy znajdujący sie w pokoju był zbyt wstrząśnięty, by zrobić jakikolwiek ruch.
"… Opuść to niewinne ciało"- kontynuował Theophilius . "Rozkazuje Ci w imię Najwyższego, on strącił cię, w twojej hardej bezczelności ty…"
"Ostrzegałem cię!" - Głos wewnątrz Mary zawył i wtedy jej usta otworzyły się szeroko i zwymiotowała dużą ilością czerwonawo - żółtej mieszaniny, która uderzyła Theophiliusa prosto w twarz i bryznęła w dół spływając po brodzie i szatach. Ksiądz chwycił chusteczkę i zaczął ścierać maz z oczu, włosów i odzieży. "… w swej bezczelności nadal starasz się być równy..." - ta kontynuacja rytuału spowodowała tylko następne eksplozje gorącej, klejącej cieczy.
Stary duchowny starał się nie oddychać śmierdzącą mazią, która lała się przez jego twarz. Matka Lotharia podbiegła do niego i zaczęła ścierać wszystko swoją chusteczką Wtedy Mary znów zwymiotowała. Tym razem to była rzadka, zielona mieszanina z małymi kawałkami, które wyglądały jak pół przetrawiona ryba. Maz nie tylko uderzyła Theophiliusa ale bryznęła także na Matkę Przełożoną. "Matko Boska!" - Starsza kobieta wrzasnęła i cofnęła się do drzwi.
"Przestań!" - Ojciec Steiger krzyknął na Theophiliusa - "Przerwij to w tej chwili!"
"Tak!" głos w ciele Mary zagrzmiał - "Dobry chłopiec! Naprawdę dobry chłopiec!"
"Nie!" - krzyknął Theophilius i kiedy otworzył usta reszta wymiocin dostała się na jego język. Splunął na podłogę i wytarł wargę rękawem sutanny. "ściągnijcie ją stamtąd! Musicie ją położyć spowrotem na łóżku! ściągnijcie ją!.
Ojciec Steiger i dwie siostry podbiegli do Mary i złapali ją za stopy. Młody duchowny zdołał chwycić jeden z jej łokci. Mary warknęła i spróbowała wyrwać się z jego uścisku, ale straciła rownowagę i runęła na podłogę. Zgromadzone w pokoju zakonnice złapały kobietę ze wszystkich stron i siłując się z nią próbowały ułożyć na materacu.
"Wy nieprzydatne suki!" - wrzasnął głos. "Trzymaj swoje brudne łapy z dala ode mnie!" - zwrócił się w stronę jednej z sióstr.
"Nie waż się zwracać do mnie w taki sposób!" - krzyknęła na Mary siostra Lydia, zamachnęła się i uderzyła Mary w twarz. "Nawet się nie waż używać takiego języka w mojej obecności!" W tym momencie odezwała się Matka Przełożona - "Lydia przestań natychmiast!"
Głos wewnątrz Mary zaśmiał się - "Myślisz że mnie zabolało? Nie takie policzki dostawałem od innych sfrustrowanych dziewic. Przynajmniej one były dziewicami." - Głos zaharczał złośliwie
"Jestem dziewicą!" - krzyknęła Siostra Lydia "Jestem oblubienicą Chrystusa!
"Tak!?"- Szydził głos - "A co w takim razie z Tobą i tym chłopakiem - dostawcą z piekarni, co? Może opowiesz nam tą historyjkę, panno dziewico?"
Twarz Siostry Lidii zaczerwieniła się pod ciemnym przybraniem głowy. Popatrzyła na Matkę Przełożoną i i Siostrę Climaka. "Ja … zaczęła się jąkać ."Jestem nadal dziewicą.. To o czym ona mówi zdarzyło się gdy miałam dwanaście lat... Nie zrobiliśmy niczego. On dostarczył nam zamówione pieczywo, matki nie było do domu więc wpuściłam go... ale nie robiliśmy niczego. Miałam tylko dwanaście lat..."
"Ale trzymałaś jego ch... w swojej ręce!" - głos kontynuował a szyderstwa jak rzeka płynęły z nieruchomych ust Mary. "Trzymałaś jego ch... w swojej ręce i patrzyłaś na niego!." - głos charczał
"Ale to było dawno temu!" - siostra Lydia zaczęła szlochać. "Nic się nie zdarzyło!. To było kilkanaście lat temu!" - zakonnica stała w centrum pokoju zakrywając twarz rękoma a rzęsiste łzy spływały między jej palcami.
"Myślę - powiedział Theophilius - że powinnaś już iść". Siostra Lydia kiwnęła głową. "Wyjdz z pokoju"- powiedział miękko- "Każ następnej siostrze przyjść i zmienić twoje miejsce." Zakonnica szybko wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
Ojciec Steiger zwrócił się do Theophiliusa - "Myślę, że powinniśmy to skończyć. Nie powiedziałeś mi, że to wszystko będzie wyglądało w ten sposób."
Egzorcysta wzruszył ramionami, spojrzał na młodego księdza i zapytał: "Gdybym powiedział Tobie całą prawdę? Czy pozwoliłbyś mi przyprowadzić tę kobietę tutaj?"
"Nie” odpowiedział Steiger "Nie pozwoliłbym".
"Teraz widzisz- roześmiał się głos wewnątrz nieświadomego ciała Mary. "Jestem prawdziwy. Mogę robić niesamowite rzeczy. Wiem o ludziach o wiele więcej niż myślą że wiedzą o sobie samych. Jak biedna stara siostra Lydia. Skrywała swój mały sekrecik przez tyle lat" - zachichotał.
"Jak możesz być tak okrutny!" Theophilious zagrzmiał. "Ta starsza siostra nic Ci nie zrobiła,ty jednak ją obraziłeś ją i wyszydziłeś. Dlaczego?"
"A co ja takiego zrobiłem tobie?" - Głęboki głos zapytał przebiegle. "Obrażasz mnie od samego początku, chcesz mnie wyrzucić z ciała tej kobiety i odesłać spowrotem do Piekła. Posłuchaj stary klecho, lepiej zabierz stąd i siebie i twoich przyjaciół." Ciało Mary podniosło się nagle, jej usta szybko wypluły żółtą flegmę, która uderzyła Theophiliusa w ramię.
"Jesteś szumowiną!" - wrzasnął Ojciec Seiger
"Odejdz chłopczyku i weź tego starego pierdziela ze sobą" - zacharczał głos
"Idziemy" powiedział Theophilius - "Ale tylko dzisiaj. Wrócimy jutro, wtedy będziemy gotowi na spotkanie z tobą".
" A ja będę czekał na was"- zasyczał głos
Dwaj duchowni zrobili znak krzyża, Theophilius skropił wodą święconą dookoła łóżka. Ciało Mary skręciło się w bólu, zaczęła krzyczeć i wić się. Zaraz po tym jak duchowni wyszli z pokoju, otworzyła oczy, popatrzyła na Matkę Przełożoną i Siostrę Climaka, które stały obok łóżka.
"Czy już jestem wolna?" - zapytała "Czy wszystko się skończyło?"


Rytuał zaczął się dokładnie w południe następnego dnia. Mary została zaprowadzona do pokoju i umieszczona na żelaznym łóżku. Matka Przełożona była tam tym razem z dwoma innymi siostrami - Primosą i Bernadone. Pokój został dokładnie posprzątany. Wymiociny zostały zmyte z podłogin a całe pomieszczenie wywietrzone i skropione mieszaniną wody kolońskiej i wody święconej.
Dwaj duchowni ucałowali krawędzie ich stuł i założyli je na szyjach. Wtedy Ojciec Theophilius rozpoczął ponownie rytuał egzorcyzmu.
"W Imię Ojca, Syna i Ducha Swiętego. Amen. Wspaniały Niebiański Książę - Święty Michale Archaniele, który bronisz nas w konflikcie przeciw księstwom i władzom świata ciemności, przeciw duchom złym i nieczystym. - Theophilius obserwował kobietę, która wydawać się mogło spała spokojnie. "...Przyjdź uratować ludzi, których Bóg utworzył na Jego obraz i podobieństwo..."
"Auuuuuu, Auuuuuu" - nagle z nieruchomych ust Mary dobiegać zaczął dźwięk przypominający wycie. "Aaauuuuuu" - zgromadzone w pokoju siostry zakonne podeszły do łóżka, złapały kobietę i ułożyły spowrotem na materacu. "Aaargggghhh, auuuuuu, awawawauuuuuu" - dzwięk rosł i przypominał zwierzęce wycie, ciało Mary wzdrygało się i wiło, ale zakonnice trzymały ją, stojąc dookoła metalowego łóżka. Ojciec Theophilius szybko przeszedł z modlitwy do świętego Archanioła Michała do konkretnego rytuału egzorcyzmu. Im głośniej i więcej modlił się wskazując przy tym metalowym krucyfiksem na kobietę - wycie rosło i stawało się nie do zniesienia. "Jak stado dzikich psów!" - Matka Lotharia przekrzykiwała rosnący hałas. Mary wciąż wyła i warczała. A dźwięk rósł i rósł. Siostry, nie mogąc go znieść przyłożyły dłonie do uszu, probując zagłuszyć choć odrobinę dźwięk piekielnego wrzasku.
Theophilius wciąż ciągnął rytuał, trudząc sie z wypowiedzeniem dokładnie każdego zdania, probując przekrzyczeć wycia i warczenia istoty wewnątrz ciała Mary. Wciąż czynił znak krzyża metalowym krucyfiksem.
"Odejdz Szatanie, mistrzu oszustwa, wszelkiego zła, wrogu zbawienia człowieka. Odejdz z miejsca w ktorym króluje Chryst…"
"Auuuuuuurgggggghhhhh" - dzwięk wibrował a potworne bulgotanie napełniło całe pomieszczenie.
"...Odejdź z miejsca w którym czysty duch...".
Wtedy rozległo się okrutne wrzeszczenie. Był to dzwięk, tak jakby ktoś wziął bardzo ostry nóż i rozciął brzuch żywej świni. Nagłe i okrutne cięcie, kwik i dziki pisk przepełniony przeogromnym bólem konającego zwierzęcia.
Ojciec Steiger popatrzył na Theophilusa - "Nie możesz tego uciszyć?!"
Starszy mężczyzna potrząsnął przecząco głową."Ukorz się przed Bogiem Wszechmogącym… "
Kwik szlachtowanej świni zamienił się w krzyki dziecka, płaczącego, łapiącego oddech, wpadającego w spazmy - wrzaski niemowlęcia, małego katowanego dziecka . Był to głośny dźwięk podobny do uderzania dłonią w gołe ciało, przeplatanego z wrzaskami bólu małego, niewinnego, okrutnie cierpiącego ludzkiego dziecka. Mary wciąż leżała na łóżku, jej oczy były zamknięte a wargi nieruchome.
Teraz krzyki zmieniły się . Tym razem były kobiece. Zaatakowane, wrzeszczące, cierpiące przerażone kobiety - bite, maltretowane i w końcu zabite. Cała ta przerażające kakofonia wypełniła pokój, cierpienie, krzyki, strach i terror. Straszny dzwięk postawił na nogi ludzi, którzy zgromadzili się pod oknem budynku, w którym odbywały się egzorcyzmy. Sytuacja zmusiła młodszego księdza Steingera - proboszcza tutejszej parafii do wyjścia i wytłumaczenia tego, co się tak naprawdę dzieje w pokoju na piętrze.
Steinger wyszedł, zapadła dwuminutowa cisza, nagle z ciała Mary odezwał się głos: " Wyszedł? Ależ z niego wrzód na dupie. Gdzie go znalazłeś Theophilius? Łaził i sprzedawał odkurzacze?"
"Ojciec Steiger to dobry człowiek, to też dobry kapłan" - odparł Theophilius.
"Nie rozśmieszaj mnie" - zaśmiał się głos - "Nie ma dobrych kapłanów ani dobrych ludzi"
"Jeden zły kapłan jest lepszy niż cała wasza banda!" - odpowiedział stary duchowny. "Co? Facet w spódnicy, słuchający zwierzeń starych bab szepczących swe grzechy? Jest lepszy niż my? Daj spokój! My mamy władzę, mamy siłę. Mamy zdolności do sprawiania rzeczy realnymi. Co wy potraficie? Potraficie pieprzyć głupoty, opowiadacie tym idiotom jak będzie pięknie gdy umrą a zaraz potem podkładacie im tacę pod nos!"
"My mamy Boga po naszej stronie" - wtrąciła Matka Przełożona. Mary odwróciła głowę w jej stronę, głos zasyczał. "Nie pieprz głupot. Wiem kim jest ten WASZ Bóg i wiem że robi o wiele mniej niż możesz się po NIM spodziewać. Poza tym, pytał cię ktoś o zdanie? - głos zaryczał ze złością.
"Wyraziłam tylko moją opinię" - odparła zakonnica.
"Nie interesują mnie twoje opinie, to sprawa pomiędzy mną a tym starcem. Staruchy takie jak ty powinny być wywożone na pustynię." - Mary otworzyła usta i wypluła w powietrze małą brązową kulkę, która wyglądała jak przeżuty tytoń. "Niezupełnie" - przerwał Theophilius "Matka Przełożona jest inteligentną i pobożną kobietą. Jest wielkim skarbem tego domu Bożego" - polemizował dalej. "Skarbem? Nie ma nic bardziej bezużytecznego niż stara pomarszczona dziewica." - zaśmiał się głos a usta Mary znów wypluły niewielką część brązowej papki. "Wiesz, możemy nawiązać bardzo ciekawą konwersację, ale nie mogę rozmawiać z kimś, kogo nie znam..." - stwierdził Theophilius.
"Ciekawą konwersację? Z klechą?" - zaszydziła istota.
" Chciałbym znać twoje imię. Ujawnij się." - zażądał egzorcysta.
" Nie twój zasrany interes" - odparł głos.
"W imię Jezusa Chrystusa i jego Przenajświętszej Matki Marii Dziewicy, która zmiażdżyła głowę przedwiecznego węża, ujawnij swe imię! Kim jesteś?!"- wykrzyknął duchowny. Rozległo się warczenie psa, z gardła Mary wydobyło się bulgotanie a pośród niego rozległ się głos -" Belzebub".
"Belzebub?" - zdziwił się Theophilus. "Nazywasz się Belzebub?" - powtórzył.
"Pytałeś o moje imię".
"Ale nie jesteś Lucyferem - Cesarzem Piekieł?".
"Nie" - odpowiedział głos "Nie jestem ani księciem ani cesarzem, jestem jednym z jego poruczników."
Theophilius spojrzał groźnie w stronę łóżka:
"Więc nie jesteś istotą ludzką. Jesteś jednym z upadłych aniołów. Byłeś częścią tej grupy, która w swojej pysze i dumie chciała być taka jak Bóg." Usta Mary otworzyły się odsłaniając dziąsła i komponując zęby w groteskowym szyderczym uśmiechu.
"Tak, masz rację. Jestem jednym z buntowniczych aniołów, zaprzysiężonym, by nienawidzić JEGO i jego syna."
Theophilius nadal próbował potwierdzić wiarygodność informacji płynących od demona.
"Mówi się, że Belzebub i Lucyfer to jedna i ta sama istota. Dlaczego mienisz się Belzebubem?
"Ponieważ nim jestem, takie jest moje imię".
"Ale ty też jesteś ważny w piekielnej hierarchii" - kontynuował Theophilius. "Zaliczają ciebie do upadłych aniołów, tak samo wysokich ja Lucyfer".
"Oczywiście że jestem ważny" - odpowiedział głos. "Byłem Serafinem. W tej twojej kopniętej księdze, którą zwiecie Biblią i tak hołubicie napisane jest że mamy po trzy pary skrzydeł. Czy ktoś kiedykolwiek próbował latać z trzema parami skrzydeł? - głos zarechotał.
"...Więc..." - Theophilius kontynuował - "Anioły były poddane twoim rozkazom, byłeś jednym z tych, bardzo blisko Tronu Boga"
"To było bardzo dawno temu - wszystko się zmieniło!" - krzyknęła poirytowana istota. "W porządku" - odpowiedział duchowny "Przypuśćmy że Bóg wybaczyłby ci wszystkie grzechy, to, że się mu sprzeciwiłeś i sprawił, byś mógł odpokutować swoje winy - co byś zrobił?."
Głos zaczął się śmiać histerycznie . - "Ty naprawdę myślisz, że ON by to zrobił? Teraz? Stary głupcze! I ty śmiesz nazywać siebie kompetentnym teologiem!" - istota śmiała się dalej.
Ojciec Theophilius poczerwieniał na twarzy i natychmiast zaczął mówić frazy w języku łacińskim. "A teraz" - uśmiechnął się -" Odpowiedz na pytanie, jeśli jesteś potrafisz!".
Twarz Mary odwróciła się w jedną stronę, następnie w drugą. Jeśli jej oczy byłyby otwarte - gapiła by się w tej chwili na Siostry zakonne zgromadzone po drugiej stronie łóżka. Następnie uśmiechnęła się a z głębi ust przyszła długa odpowiedź - w języku łacińskim.
"Mój Boże!" Matka Lotharia szybko się przeżegnała. Strzał brązowego płynu tytoniu uderzył w jej spódnicę. "Proszę.." powiedział głos "Nie rób tego przede mną.. Jeśli już nie możesz się opanować i musisz machać łapskami, podłub sobie w nosie albo coś.."
Theophilius podszedł bliżej łóżka: "Chcę wiedzieć jak długo torturujesz tą biedną kobietę!”.
"A jaki jest w tym twój interes?” - zdziwił się demon.
"Ona jest jednym z dzieci Bożych! Jest katoliczką! Moją misją na tej ziemi jest pomoc każdemu takiemu dziecku!. Właśnie dlatego!" - Ksiądz wyciągnął z kieszeni srebrne kropidło i potrząsnął nad lóżkiem. Krople wody święconej skropiły ciało Mary.
Głos wewnętrzny zawył i wrzasnął, jeszcze głośniej niż wrzeszczał wcześniej. Matka Przełożona i dwie pozostałe siostry podbiegły aby utrzymać ciało Mary na materacu łóżka.
"Od dnia gdy skończyła czternaście lat ” - głos w końcu odpowiedział.
Twarz Theophilusa znów poczerwieniała. "Jak śmiesz wchodzić w ciało tak młodej dziewczyny i torturować ją?” Jak śmiesz?!”
"Zostaliśmy zaproszeni" - odparł demon.
"Zaproszeni? Przez kogo? - dociekał egzorcysta.
"Jej ojca. Jej własnego ojca, który ją przeklął i zaprosił nas, by ją wziąć. Więc tak zrobiliśmy. Tak czy owak, musiała być nasza . Została naznaczona od narodzin ”. - głos nie krył dzikiego zadowolenia.
"Naznaczona? Wyjaśnij mi to"- zapytał Theophilius.
"Naznaczona, obiecana nam. Co jest takiego ciężkiego do zrozumienia? Zaczęliśmy nękać jej ojca kiedy był młodym chłopcem i obiecał ją nam. Myślałem, że wiesz o tym wszystkim Theophilius. Gdzie byłeś? Znaleźli cię w kapuście? Masz głowę na karku, czy zamieniłeś się z dupą? - istota śmiała się, warczała i bulgotała z radości.
"I wziąłeś ją?" - upewnił się duchowny.
"Oczywiście" - demon zasyczał.
"Kto dał ci pozwolenie, by opętać tą dziewczynę?"
Twarz wykrzywiła się. "Nie zadawaj takich głupich pytań. Szatan, Lucyfer jakkolwiek go nazwiesz. On mi nie dał pozwolenia, on kazał mi to zrobić."
"I opętałeś ją i zniszczyłeś jej życie!”.- Theophilus nie krył poirytowania.
"Jestem lojalny wobec niego. On mi mówi bym coś zrobił - robię to. Chce mnie w jakimś miejscu - idę tam."
Theohilius spojrzał na Matkę Przełożoną. Zapytał powoli:
"Jeśli dobrze rozumiem, jesteś tutaj w tym pokoju, rozmawiasz ze mną z rozkazu Szatana. Na rozkaz Lucyfera!
"Oczywiście" - odpowiedział głos. "Nie może być inaczej. I jeśli nie zaprzestaniesz prób odebrania nam duszy tej kobiety , będziesz rozmawiał z Szatanem osobiście." - zarechotał.
"Czy to groźba?" - spytał Theophilius - "Jeśli tak, nie boję się twoich gróźb".
"Tak "- potwierdził głos. "To jest groźba, jednocześnie to OBIETNICA, więc zatrzymaj to w tej chwili."
"A jeśli się nie zgodzę?"
"Wtedy przygotuj się na spotkanie z samym Szatanem, który przyjdzie i porachuje twe stare kości, śmierdząca karykaturo! - głos zaryczał z wściekłości, warczał, syczał a w powietrzu unosił się coraz większy odór. Przyodziane na czarno kobiety wstrzymały oddech. Mary odwróciła głowę w stronę zakonnic, wyszczerzyła zęby w strasznym uśmiechu. "Tak, powinnyście się bać moje drogie panie. Bądźcie tak dobre i przekonajcie tego starego głupca by zatrzymał ten egzorcyzm. Jeśli tego nie zrobi, sam Szatan się tu zjawi. A tego nie chcecie. Uwierzcie mi drogie panie - nie chcecie tego!". Tego dnia zakończono część egzorcyzmów.

Następnego dnia rytuał znów się zaczął. Ojciec Steiger nie pomagał Theophilius'owi ponad przeszło dwa dni, ponieważ miał obowiązki w parafii. Kościół Katolicki zazwyczaj wymaga aby przy egzorcyzmach obecnych było dwóch duchownych. Theophilius nie przywiązywał do tego wagi ale teraz cieszył się że Steiger wrócił i może mu pomóc.
Duchowny przeszedł z trudem przez pół modlitwy przekrzykując wrzaski i zawodzenia dochodzące z ciała Mary. Dwie z sióstr zakonnych zabezpieczały ręce i nogi Mary, tak aby nie mogła zrobić żadnej krzywdy ani sobie ani uczestniczącym w egzorcyzmach osobom.
"Przenajświętsza Maryja, Matka Boga ci nakazuje"- Theophilius zrobił znak krzyża
"Ona przez jej pokorę i od pierwszy momentu Niepokalanego Poczęcia zgniotła twoją dumną głowę. Wiara …"
"ONA nie zrobiła żadnej z tych rzeczy!" - głos nagle zaryczał. Mary zaczęła wymiotować. Siostry były na tyle szybkie, że podstawiły wiadro pod jej usta w samą porę, ale większość zielonego gęstego płynu spłynęło po ubraniu Mary i zastygło skwiercząc, gdy tylko dotknęło pokrycia materaca. Smród był obezwładniający.
"Otwórzcie okno na litość Boską!" - krzyknął Ojciec Steiger ale nikt nie zrobił żadnego ruchu, więc sam podbiegł do okna i szeroko je otworzył. Po chwili zwrócił się do Theophiliusa: "Popatrz na ten bałagan!. Znów musimy przerwać i to wszystko posprzątać. Już mnie to naprawdę zaczyna męczyć."
Stary ksiądz wzruszył ramionami: "Co możesz zrobić? Co innego możemy zrobić, jak nie próbować dalej?” Chcesz, by biedna kobieta była wolna, nieprawdaż?”
Ojciec Steiger pokiwał twierdząco głową.
"Więc musimy ciągnąć to dalej. To nie jest zabawa, nie możemy teraz tego przerwać, nie możemy się teraz poddać.".
"Przebierzcie ją" Steiger polecił Matce Przełożonej przebrać kobietę i zmienić ubrudzoną pościel.
Matka Lotharia otworzyła drzwi i zadzwoniła metalowym dzwonkiem, który leżał na podłodze za drzwiami. To był znak dla innych zakonnic, aby natychmiast zjawiły się w pokoju, w którym odprawiane były egzorcyzmy. W kilka sekund pięć innych kobiet ubranych na czarno uwijało się wokoło, podnosząc, i prowadząc bosą i prawie świadomą kobietę z powrotem do jej pokoju. Pozostałe, ściągnęły poplamione i mokre pokrycie materaca i zastąpiły go czystym, inne uprzątnęły nadal parujące wymiociny, które rozlały się na podłodze i opróżniły wiadro. Księża zeszli na parter do pomieszczenia kuchennego.
"Powiedziałeś, że zajmie to około tygodnia" - Steiger wziął łyk gorącej kawy i popatrzył na starego księdza. "Jutro jest siódmy dzień. Pojutrze rozpocznie się następny tydzień a sytuacja wcale nie wygląda inaczej niż pierwszego dnia egzorcyzmów."
"Wiem, co powiedziałem. Ale Szatan też wie, co powiedziałem. Jeśli on usłyszał , że obiecałem uporać się z tym w tydzień, - pozostanie dłużej, tylko po to, by zrobić ze mnie głupca." - przyznał Theophilius.
- "Ile dłużej?"
- "Aż zmęczy się grą"
- "Kiedy to będzie? Przy końcu następnego tygodnia?" - niecierpliwił się Steiger.
-"Joseph moj drogi. Szatan przeciwstawia się Bogu od wieków. Czy naprawdę myślisz, że on liczy dni?" - odparł Theophilius
Na korytarzu ukazała się siostra Agrippina, oświadczając , że Mary właśnie powróciła do pokoju egzorcyzmów.
Theophilius i Steiger wrócili do pokoju i stanęli w nogach łóżka. Egzorcyzm rozpoczął się na nowo.
"Wypędzamy was z ciała tej kobiety, kimkolwiek jesteście, nieczyste duchy, szatańskie władze, piekielni najeźdźcy, niegodziwe..."
Nagle z ciała Mary rozległ się śmiech: "Czym tam znów do mnie machasz, starcze?"
"Tym, czym widzisz"- odpowiedział Theophilius "Krzyżem".
"Gdzie dostałeś tą rzecz? W sklepie z zabawkami?" - Istota śmiała się coraz głośniej.
"Pewna kobieta z tej parafii pożyczyła mi ten krzyż" - odpowiedział duchowny
"Używam go przeciw tobie, ponieważ mnie o to poprosiła. Ten krzyż był w jej rodzinie od lat. Pobłogosławiłem go na ołtarzu w Kaplicy. Nie zaprzeczaj władzy tego świętego znaku demonie!"- zdenerwował się egzorcysta.
"Och, nie mogę zaprzeczyć władzy tego znaku" - zgodziła się istota - "Oprócz tego że znak ten jest z tektury. Od kiedy to ON umarł na papierowym krzyżu? Zawsze myślałem, że przybili GO do krzyża zrobionego z drzewa." - kpił demon.
"Ten krzyż jest zrobiony z drzewa!"- Theophilius potrząsnął gwałtownie krzyżem. "Doskonale wiesz, że nasz Pan umarł na krzyżu zrobionym z drzewa, ponieważ to twoje legiony go ukrzyżowały!"
"Papierowy krzyż dla papierowego Boga" - dodał głos - "To wszystko wyjaśnia".
"Ten krzyż jest zrobiony z drewna! Możesz nawet zobaczyć słoje drewna po drugiej stronie. Krzyż jest z drewna!"
"Uderz nim"- zażądał głos.
"Co?"
"Uderzy nim. Podejdź bliżej , uderz twoim drewnianym znakiem w żelazo w tym łóżku."
Theophilius pewny siebie podszedł bliżej i puknął krzyżem w metalową poręcz łóżka. Rozległ się głuchy dźwięk i wszyscy ujrzeli jak cienka emaliowana, drewnopodobna warstwa pęka a pokruszona papierowa masa rozsypuje się po podłodze.
"Skąd… skąd wiedziałeś, że ten krzyż był zrobiony z papieru?" - zapytała z przerażeniem w głosie siostra Agrippina.
"Ja wiem wszystko. Kiedy w końcu to sobie uświadomicie durni ludzie?!"- wściekł się demon. "A teraz wynocha! Wszyscy!. Już i tak mnie dzisiaj wystarczająco mocno rozdrażniliście"
"Nie mniej niż ty nas!" - nie wytrzymał Steiger .
"Wspaniale" - ucieszył się głos. "To co teraz powiedziałeś, jest pierwszą rzeczą, która sprawiła że jestem z siebie zadowolony. A teraz powiedz tym dwóm tłustym krowom żeby zabrały to ciało i zaniosły je do innego pokoju. Zabawa na dzisiaj skończona".
Głos umilkł. Zgromadzeni w pokoju wciąż stali i czekali na jakikolwiek ruch albo dzwięk. Minęło 15 minut, ale Mary nie wydała z siebie żadnego dzwięku, leżała nieruchomo na łóżku.
W końcu Theophilius polecił siostrom aby podniosły ją i zaniosły do jej sypialni. Pokoj opustoszał, zakonnice wyszły. Czekał ich nastęony dzień zmagań ze złem.

Następnego dnia ojciec Theophilius spotkał się z ludźmi z parafii ojca Steigera. Podczas kazania wyjaśnił, dlaczego tu jest i co się dzieje w pokoju w klasztorze. Wyjaśnił dokładnie historię upadłych aniołów, opisał wszystkie przekazy i źródła, mówiące o buncie aniołów. Gdy wrócił do klasztoru a niedzielne popołudnie, i zaczął dalsze egzorcyzmy, głos wewnątrz Mary odezwał się tymi słowami:
"Nieźle, naprawdę nieźle, podobał mi się sposób w jaki przybliżyłeś moją osobę tym nędznym robakom. Jakie wielkie zrobiłeś na nich wrażenie, mówiąc o mojej inteligencji. Język polski i ukraiński. Tak, mówię wszystkimi językami i takimi, o którym nigdy nie słyszałeś. Tak czy owak nie wygłosiłeś kazania mówiąc zbyt źle o nas. Inni duchowni mówią o nas same bzdury! Są czasami tacy nudni."
"Słyszałeś kazanie?" - Ojciec Steiger podniósł brwi. "Byłeś w moim kościele dzisiaj nad ranem?".
"Słyszałem , ale nie byłem w twoim kościele. Nie chodzę w takie miejsca, jeśli nie mam tam żadnego interesu. Słyszałem cię stąd. Kościoły sprawiają, że jestem nerwowy." - Głos zaśmiał się.
"Nie myślisz" zapytał Theophilius, "...że nadszedł czas, abyś opuścił tą kobietę? Nie sądzisz, że po dziewięciu dniach usłyszałeś wystarczająco dużo by przekonać się, że nie posiądziesz ani ciała, ani duszy tej kobiety?
"To dzisiaj już dziewiąty dzień?"- Uśmiech skrzyżował zamknięte wargi Mary. "Myślałem, że cała twoja robota zostania wykonana w ciągu siedmiu dni".
"Zwykle tak jest. Siedem dni to normalny okres czasu, w którym wszystko się zamyka"- przyznał Theophilius.
"Ale nie spodziewałeś się, że będziesz miał ze mną do czynienia? Zwykle zajmujesz się małymi demonami i hałaśliwymi duchami. Teraz masz mnie, jednego z poruczników piekielnych, najbliżej samego Szatana. To nie ta sama rzecz prawda?" - Mary wyszczerzyła zęby. "Nie" - zgodził się Theophilius "To nie to samo"
Głowa Mary wykonała nagły ruch i drżenie przebiegło aż po jej nagie stopy.
"Co masz w kieszeni?" Głos podniósł tonację o kilka oktaw, rozmawiając w wysokim piskliwym tonie. "Nie chcę tego tutaj! Wyrzuć to w tej chwili, albo skończymy tą rozmowę tu i teraz!"
Theophilius zwrócił się do młodszego duchownego. "O czym on mówi? Co chowasz w kieszeni?"
"Tylko to"- Steiger wyciągnął złoty medalion z małym kawałkiem szmatki schowanej za szkłem w centrum. "To jest relikwia Dzieciątka Jezus. Miałem to przez lata”.
"Ja tego tutaj nie chcę! Nie podoba mi się to!"- głos krzyczał.
"Dlaczego masz to ze sobą?" - Theophilius spytał ze zdziwieniem.
"Ja … " Steiger zaczął wyjaśniać. " Ja tylko podniosłem to z szafki i włożyłem do kieszeni dzisiaj rano, być może potrzebuję więcej ochrony.."
Starszy człowiek groźnie popatrzył na niego. "Ta książka i ten rytuał jest wszystkim, czego potrzebujesz dla ochrony." - powiedział zimno.
"Znasz reguły. Wyjaśniłem ci je . Nikt nie ma prawa wnosić niczego do tego pokoju. Bóg i Jego słowa są wszystkim, twoja wiara jest ochroną ochroną. To wszystko czego potrzebujesz!"
"Tylko myślałem …" Ojciec Steiger próbował się jakoś wytłumaczyć.
"Więc nie myśl!"- Głos krzyczał teraz niższym męskim tonem.
"Twój kościół nie oczekuje, byś myślał! Jeśli myślałbyś, nie byłbyś duchownym!".
"Dość tego!" - Matka Lotharia krzyknęła. "Nie bluźnij na Kościół Boży!"
"Dlaczego przywlokłeś ze sobą tutaj tą starą sukę, Theophilius?".- Głowa Mary obróciła się, by wpatrzyć się z zamkniętymi powiekami w Matkę Przełożoną.
" Jest pomarszczona, brzydka, głupia - i wszystko naraz. A te dwie pozostałe krowy nie dodają na pewno uroku temu miejscu. Pozbądź się ich. I pozbądź się tej relikwii tego, ktorego imienia nie wypowiem! Jeśli nie, nie będę dzisiaj z tobą rozmawiał."
Theophilius kiwnął głową do Zakonnicy: "Możesz odejść" powiedział "I pozostałe siostry też. Ojciec Steiger i ja damy sobie radę we dwójkę."
"Nie chcę was zostawiać samych w pokoju"- odpowiedziała Matka Przełożona. "Co będzie jeśli Mary znów zacznie się rzucać? Kto ją przytrzyma?"
"Poradzimy sobie Matko"- Theophilius odpowiedział spokojnie. "Dziękujemy . Acha ojcze Steiger , proszę oddać Matce Przełożonej, tą świętą relikwię. Przetrzyma ją na ten czas."
Ojciec Steiger podał medalion starszej kobiecie, następnie wszystkie kobiety wyszły i zamknęły za sobą drzwi.
"Bardzo dobrze" - powiedział głos -"Cieszę się bardzo że sobie poszły. Ta stara dziwka działa mi na nerwy."
"To wspaniała kobieta!"- Theophilius zagrzmiał,
"To tak jakby powiedzieć że się ma WSPANIAŁY ból zęba"- głos zaśmiał się. "Nie ma wspaniałych kobiet".
Theophilius podnosił krzyż, który nosił i wskazał nim w stronę łóżka. Streścił rytuał egzorcyzmu, trudząc się i probując nie zważać na krzyki demona.
" Przerwij oszukiwanie istot ludzkich i wylewanie im trucizny wiecznego potępienia, przerwij krzywdzenie Dzieci Bożych i łamanie ich wolności. Wycofaj się Szatanie, mistrzu wszelkiego oszustwa, wrogu…"
Nagle rozległ się głośny dźwięk, tak jakby silny wiatr zaplątał się w gałęziach wielkich drzew, wymieszany ze zwierzęcym rykiem.
"Aaaaaaahhhhh!" Był to nowy głos, głębszy niż poprzedni, podobny do echa w studni, zawył spomiędzy popękanych i spierzchniętych warg Mary. "Przerwij tę torturę! Odejdź i zostaw nas samych!" - zażądał.
Ojciec Steiger popatrzył na Theophiliusa, a ten zdziwiony wzruszył ramionami.
"Kim jesteś?" - krzyknął egzorcysta. Nastała cisza.
"Jakie jest twoje imię? Czy jesteś nowym demonem? Czy nadal rozmawiam z Belzebubem?" - ponawiał pytania.
W tle rozległ się dźwięk podobny do ryku bardzo dużego ciągnika gąsienicowego.
"Jakie jest twoje imię!" - krzyknął ponownie duchowny.
"Jestem Judasz" - odpowiedział nowy głos.
"Kto?"- Ojciec Steiger nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
"Judasz" - powtórzył głos- "Pytasz o moje imię, więc ci odpowiadam"
"Jaki Judasz?"- spytał Steiger.
"Czy ty jesteś Judasz Iszkariot? Jeden z apostołów? "- zapytał Theophilius.
"Ten sam" - powiedział głos "Ten sam".
Wtedy z ciała Mary wydostały się takie wycia i wrzaski, że oboje księża musieli przyłożyć dłonie do uszu, by stłumić hałas.
Mary zaczęła rzucać się na materacu, wprawiając w drganie całe łóżko, potrząsając materacem, sprawiając, że ciężkie żelazne łóżko skakało do góry i na dół na drewnianej podłodze. Wtedy jej usta otworzyły się i zwymiotowała grubym strumieniem słonawego płynu. Dwaj duchowni rzucili się na jedną stronę pokoju, unikając uderzenia przez ciecz - czując gdy ta prysnęła na podłogę, skwiercząc przez chwilę , by w końcu w oparach unoszącej sie pary i trzaskach drewna zniknąć pomiędzy deskami podłogi.
Theophilius zaczął donośnie wołać:
"Ukorz się przed Chrystusem, przed Twym Panem! Ukorz się przed Najświętszą Matką Boga!" - Usta Mary otwierały się raz za razem, wypluwając ciężki, prawie zamrożony, zielonkawy płyn, który spływał po jej ciele, osiadał na materacu i ciężkimi kroplami spadał na podłogę. Wymiociny uderzyły o podłogę i obydwoje mogli teraz ujrzeć jak z grubej papki wyłaziły białe larwy, wijąc się i znikając w drewnianych szczelinach.
"Taaaaaak" słowo wychodziło powoli spomiędzy obryzganych wymiocinami warg kobiety. "To jestem ja. Ten Judasz. Taaak."
"Jaki masz tutaj swój interes?" Theophilius krzyknął. "Dlaczego jesteś tutaj w ciele tej nieszczęśliwej kobiety?."
"Aby pomóc innym..." głęboki męski głos płynął bardzo powoli. "Doprowadzić ją do takiej rozpaczy, że się zabije. Aby pomóc jej w popełnieniu samobójstwa. Aby pomóc, żeby się powiesiła. Ona musi wziąć sznur! Ona musi wysłać się do Piekła!" - głos stawał się coraz bardziej niecierpliwy. W pokoju roznosiły się echa słów szaleńca.
"Czy każdy - spytał Steiger - kto popełnia samobójstwo idzie do Piekła?"
"Nie każdy" - głos odpowiedział powoli i z wielkim napięciem - "Nie każdy..."
"Dlaczego nie?" - nalegali duchowni.
"Ponieważ oni muszą zostać skłonieni do tego przez nas. My musimy sprawić by się zabili. Gdy chcemy, mieszamy im w umysłach i doprowadzamy do tego by się powiesili. Ja tak zrobiłem, wiesz o tym. Powiesiłem się. Znalazłem sznur I skończyłem ze sobą."
"Czy jesteś szczęśliwy, tam gdzie jesteś?" zapytał Ojciec Steiger
"Zostaw mnie!" głos krzyczał
"Nie żałujesz?" spytał Theophilius
"Tego że się zabiłem?" - tutaj nastąpił długi, niski jęk. "Zrobiłem to, co musiałem zrobić..."
"Czy żałujesz, że zdradziłeś Naszego Pana?" - Theophilius podszedł bliżej ciała leżącego na łóżku , uważając aby nie wejść ww wciąż ciepłe kałuże wymiocin leżące na podłodze..
"Czy żalujesz że zdradziłeś Naszego Pana Jezusa Chrystusa?" - zapytał ponownie.
"Ty głupi, stary sukinsynu!" - głos zawył - "Zostaw mnie samego!! Nie przeszkadzaj mi! Odejdź ode mnie i przestań mi mówić o twoim fałszywym bogu!. Co miałem zrobić, zrobiłem. Nie rozumiesz tego? Miałem rolę, by zdradzić i zrobiłem to. To była moja własna decyzja!" Nastąpiła długa przerwa - "To była moja własna decyzja..."
Znów odezwały się dzikie i straszne wycia, potrząsając całym pokojem. Oboje duchowni cofnęli się i czekali aż hałasy ucichną. Kiedy już zamilkły prawie zupełnie, odezwał się inny głos. Teraz łatwo rozpoznali, że był to Belzebub..
"Podobała się wam ta wizyta? Jeszcze żaden człowiek czegoś takiego nie doświadczył. To przedstawienie było zorganizowane specjalnie dla ciebie. Tylko dla ciebie Theophilius. Nie każdy duchowny ma szansę by spotkać sławnego Judasza. Trzymamy go na specjalne okazje." - głos znów się zaśmiał.
"Wstyd mi, że spotkałem człowieka, który zdradził mojego Pana!" - Theophilius podszedł bliżej łóżka.
"Wstyd mi, że musiał się zidentyfikować." - dodał po chwili.
"Oh my nie patrzymy na niego w ten sposób" - odpowiedział Belzebub. "Przykro mi że tego nie doceniłeś. Zrobiłem to tylko dla ciebie."
"Będziemy się starali aby uwolnić w końcu tą kobietę od ciebie!" - głos starego duchownego drżał z gniewem.
"Musisz się długo starać" - przerwał mu głos. "Aż do trzynastego dnia następnego miesiąca. Tego dnia kobieta sama się nam odda. Do tego czasu będziesz musiał oszczędzać swoje modlitwy i wodę święconą."
"Jutro znów sprobujemy" - odparł Theophilius.
"Jutro ta kobieta będzie zbyt chora, by cokolwiek nad nią odprawiać Lepiej się dobrze zastanów." - zamruczał demon.
"Więc dlaczego od razu jej nie zabijecie, i nie zabierzecie jej duszy!?"- wrzasnął Steiger - "Dlaczego nie skończycie tego raz na zawsze?!"
"Ależ z ciebie chłoptaś" Głos zasyczał. "Słyszałeś Judasza, to musi być samobójstwo. Ona musi się zabić. Nie mamy żadnej władzy, by zabijać. Aby wziąć życie kiedy chcemy nawet to, obiecane nam - takie jak jej, musimy sprawić by je nam sama oddała. Mamy władzę, by dostać się do umysłów ludzi i przekonać ich, by się zabili. Byłbyś naprawdę zdumiony w jak łatwy sposób można namieszać w głowach większość ludzi. Wystarczy raz albo dwa razy, wystarczy zasadzić tylko jedno małe ziarno, by szybko zakiełkowało i przyniosło owoce. Pozniej je zbieramy. Sami je nam oddają." - zamruczał z zadowoleniem głos.
"Nie dostaniesz tej kobiety!" - ojciec Steiger teraz krzyczał.
"Ona przeszła przez zbyt wiele, by teraz oddać się tobie! A My, przeszliśmy przez zbyt wiele aby oddać ją tobie. Zrozumiałeś?"
"Zrozumiałem" - głos dodał z sarkazmem - "Ty też musisz coś zrozumieć - ona należy do nas i głęboko w jej umyśle ona to wie - że należy do nas."
"Nigdy!" Steigerowi puściły nerwy.
" Theophilius jestem strasznie zmęczony tym młodym durniem obok ciebie. Jest nieświadomy tego co tu się dzieje. Wtrąca się w coś, o czym nie ma zielonego pojęcia." - stwierdził demon.
"Ojciec Steiger jest wyświęconym duchownym Kościoła Maryjnego"- odpowiedział Theophilius
" Jest też wrzodem na dupie"- głos kontynuował - "Ostrzegam go"
"Nie słucham ostrzeżeń" - wtrącił się Steiger.
"Lepiej posłuchaj"- wyszeptał głos- "Poczekaj do Piątku"
"Którego Piątku?"- dociekał młody ksiądz - "Tego Piątku?"
Głos zaśmiał się - "Myślałem, że powiedziałeś, że nie słuchasz ostrzeżeń?" - głos wciąż się śmiał, po nim przyszło wycie, kwiczenie aż w końcu nastała zupełna cisza.

Tego piątku O. Steiger musiał odwiedzic jednego ze swoich parafian, jego zona była umierająca i potrzebowała ostatniego namaszczenia. Steiger udał sie poza miasto, jechał wśród pól do domu farmera. Gdy wracał, przejezdzal przez most - tutaj ku swemu zdziwieniu, chcąc zmienić bieg, nie mógł wykonać żadnego ruchu, i biegi i kierownica wydawały sie odlanym zimnym metalem, niezdolnym do żadnego ruchu pomimo wysiłków księdza. Przed samochodem pojawiła sie ogromna gęsta czarna chmura, gdy Ford Steigera w nią wjechał, ksiądz stracił zupełnie orientacje, próbował zatrzymał samochód, bez skutku.. Nagle usłyszał zgrzyt i dźwięk gniecionego metalu, samochód uniósł sie w powietrzu, obrócił sie kilka razy wokół własnej osi i dachował.
"Najświętsza Matko, Aniele Gabrielu!" - zdąrzyl krzyknąć Steiger.
Nastąpiła cisza.
"Nic sie księdzu nie stało? Czy wszystko w porządku? Ojcze?" - Steiger poczuł czyjeś dłonie próbujące wydostać go z wraku. To był pracujący niedaleko w polu farmer, który widział jak samochód księdza wpadł w poślizg i dachował uderzając w barierę mostu.
"Na pewno wszystko w porządku?" zapytał raz jeszcze.
"Nie nic mi nie jest" - odpowiedział zszokowany ksiądz "Wjechałem w jakąś czarną mgłę - nic nie widziałem"
"Nie było żadnej czarnej mgły - pogoda jest wspaniała - zdziwił sie farmer.
"Była, wjechałem w nią, mój samochód odmówił posłuszeństwa" - upierał sie Steiger.
Myślę ze potrzebuje ksiądz fachowej opieki - farmer spojrzał ze zdziwieniem na księdza.
Farmer odwiózł ojca Steigera do parafii, a gdy tylko znaleźli sie na miejscu, Steiger wysiadł z samochodu i pobiegł do pokoju, gdzie odbywały sie egzorcyzmy.
Otworzył z impetem drzwi, zgromadzeni wokół łóżka Mary odwrócili sie i zaskoczeni spojrzeli na Steigera.
"No proszę, kogo ja widzę", Mary odwróciła głowę, a głos wewnątrz niej zachichotał. "Ojej, wyglądasz na lekko poobijanego księżulku, o sie stało? Zepsułeś samochodzik?"
Matka Lotharia zauważyła bandaże na dłoni Steigera i plamy oleju na jego sutannie:
"Co sie stało? Miał ksiądz wypadek? Czy wszystko w porządku?" - zapytała zatrwożona.
"Tak miałem wypadek, mój samochód został doszczętnie zniszczony a ja omal zabity!" Steiger z wściekłością podbiegł do łózka.
" NIESTETY nie zostałeś zabity" przerwał mu głos.
"Ostrzegałem cię, powiedziałem strzeż sie piątku. Ugiąłem twój dumny kark. Poszarpałem twoja dumę, i twój samochodzik. A był taki piękny. Dobrze ci służył" - demon aż sie zakrztusił ze śmiechu.
"Uratowały cię tylko twoje cholerne modlitwy.Gdyby nie wezwał JEJ imienia i tego głupiego anioła już byłby nasz"
Steiger otworzył szerzej oczy - "Skąd wiesz, ze wzywałem Najświętszą Matkę i Anioła Gabriela?" - zapytał.
Mary podniosła usta odsłaniając zęby i parsknęła:
"My wiemy wszystko, nie ma takiej rzeczy o której nie wiemy. Kiedy wy głupi ludzie w końcu zdacie sobie z tego sprawe i zaczniecie w to wierzyć? A tak przy okazji - głos zwrócił sie do starszego egzorcysty. "Theophilius zrób nam przysługę proszę - naucz sie w końcu prowadzić samochód" - chichot zakończył cześć egzorcyzmów tego dnia.

Piątek 20 września 1928.
Dzień który według Josepha Steigera miał byc ostatnim i zwycięskim dniem egzorcyzmów.
"Czym tam znów do mnie machasz głupcze?" - zapytał głos
"Dobrze wiesz co to jest - krucyfiks z Naszym Panem Jezusem Chrystusem" - odparł Theophilius.
"Jesteś pewien? Bo ja nie. Ten tutaj ma przybite stopy jedną obok drugiej"
"Co ci sie znów nie podoba?" - zapytał Steiger
"Cóż, gdy Go przybijali do drzewa ułożyli mu jedną stopę na drugiej - wy Chrześcijanie powinniście bardziej przywiązywać wagę do swojej symboliki. - mruknął demon, Mary wypluła kulkę przeżutego tytoniu.
"Nikt nie jest pewien jak były ułożone stopy Jezusa" - wtrąciła się jedna z zakonnic.
"A ty znów swoje -zirytował się głos - My jesteśmy pewni, byliśmy tam, widzieliśmy to"
"Ukrzyżowaliście naszego Pana - jednak on zmartwychwstał ku waszemu zdziwieniu, nie zdołacie Go pokonać w żaden sposób" - przerwał ksiądz.
"Nie, my go nie ukrzyżowaliśmy, pozwoliliśmy ludziom to zrobić. Byliśmy tam i obserwowaliśmy. To był wspaniały dzień. Długo na niego pracowaliśmy. Co do zmartwychwstania - oczywiście nie wierzycie w ten stek bzdur" - demon zapytał podstępnie.
"Oczywiście, że wierzymy!" - zdenerwował się Theophilius.
'Sraty taty - święty Mikołaj, syreny i zmartwychwstanie zbawiciela.. Zawsze nas zaskakuje w jakie bajki potraficie wierzyć. Co niedzielę drepczecie do tych swoich kościółków by was nakarmiono kolejnymi bajkami."
"Jezus zmarł za nasze grzechy i trzeciego dnia zmartwychwstał! Tak mówi Biblia!" - nie wytrzymała matka Lotharia.
"Biblia!" - głos demona stał się świszczący i zdeformowany, tak jakby ktoś zatrzymywał taśmę magnetofonu. "Znów ta durna księga! Zawsze, gdy nie macie nic sensownego do powiedzenia, cytujecie tą cholerną księgę! Zdajecie sobie w ogóle sprawę z tego ilu ludzi ją pisało? I ile razy wasi kochani papieże ją zmieniali? Za każdym razem, gdy coś im nie pasowało, wyrzucali z kontekstu coś, by to zastąpić czymś, co działało na ich korzyść! Wasi księża zmieniali tą głupią księgę po kilka razy dziennie gdy przyszła im na to ochota. A wy dalej cytujecie ją z uśmiechem na ustach i wierzycie w każdą bzdurę tam wybazgraną. Oświecę was - wasza Biblia to stek parujących bzdur" - zakończył swój wywód demon.
"A ty demonie, czy kiedykolwiek mówiłeś prawdę? Jesteś nasieniem zła i kłamstwa" - zirytował się Steiger.
"Wątpisz w me słowa? Po tym czego doświadczyłeś? Nazywasz mnie kłamcą? Myślałem, ze mi ufasz" - mruknął głos
"Ufam, ze już niedługo wyrzucę cię z ciała tej kobiety" - odparł Theophilius
"No więc dalej Theo, pokaż na co cię stać - wyrzuć mnie" - głos zaśmiał się i zapadła cisza.

Klika dni później podczas egzorcyzmów z wewnątrz Mary odezwał się głos identyfikujący się jako Belzebub.
"Durni ludzie, naprawdę myślicie, ze będziecie beztrosko żyć na ziemi? To miejsce jest nasze, zawsze nim było. Myślicie, ze pozwolimy waszemu kościołowi i tej głupiej księdze na zawładniecie miejscem, które zostało przeznaczone nam? Ziemia została nam dana. Jest nasza! Zostaliśmy strąceni z Nieba na Ziemie, na nasze wieczne potępienie, to miejsce jest nasze." - z ust Mary zaczał sączyć się gęsty płyn o zapachu gnijącego mięsa.
Komentarze
szarl : U katolików jest tak- trzeba wierzyć w Boga i tyle, je3ać inne religie...chrz...
wolfj23 : U katolików jest tak- trzeba wierzyć w Boga i tyle, je3ać inne religie...chrz...
Easley : Według mnie każdy ma takiego swojego demona. Można je porówna...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły