Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

Demony przeszłości demonów c.d.

Zapadła noc. Czarna siedziała przed lustrem rozczesując swoje długie, ciemne włosy i wpatrywała się w swoje odbicie. Pobladła jeszcze bardziej niż zwykle twarz, podkrążone, "przyozdobione" cieniami oczy, prawie białe usta. Oto co robi z człowieka udręczanie się - pomyślała cynicznie się uśmiechając. Nagle poczuła na twarzy powiew zimnego powietrza. Odwróciła się w stronę okna i spostrzegła, że jest uchylone.
- Irichtiam? - zapytała w przestrzeń, aż jej głos odbił się słabym echem.
- To ja, siostro - miauknął jej szary, pręgowany kot - Kacapy idą, kacapy - miauknął nerwowo, jakby ostrzegawczo, po czym zniknął w odmętach ciemności.
- Stój, co ty pleciesz? Dokąd to? - Czarna wychyliła się przez okno, aby choć wzrokiem dogonić kota, jednak dostrzegła tylko niewyraźny, migający cień. Nie zastanawiając się jednak ani chwili, wyskoczyła przez okno w koszuli nocnej i pobiegła w kierunku widzianego cienia. To nie było zwykłe kocie miauczenie, to było wołanie o pomoc i Czarna czuła to całym swoim roztrzęsionym sercem.
- Gdzie jesteś, kocie?!- zawołała przedzierając się przez jakieś chaszcze, biegnąc prawie w całkowitych ciemnościach, po omacku.
-Kacapy! - miauknął nagle kot wyrastając przed nią dosłownie znikąd. Czarna zachwiała się tracąc równowagę po czym zaczęła spadać w dół ześlizgując ze skarpy. Wtedy straciła przytomność.
Kiedy ją odzyskała zaczęło już świtać. Spostrzegła, iż leży na jakimś betonie i ma poodzierane ręce, nogi i podartą brudną od ziemi i krwi koszulę.
- Dobrze się spało? - wtedy z ciemności wyłoniła się postać. Czarna dobrze znała ten głos, jednak nie mogła uwierzyć, że to mogłaby być właśnie ta osoba. Podniosła się szybko i przetarła oczy aby lepiej widzieć. Jednak nie myliła się. Znienawidzona postać bolszewickiego pochodzenia kroczyła w jej kierunku stukając obcasami.
- Zaskoczona? - zaśmiała się młoda kobieta potrząsając burzą rudych loków - Zabrakło Ci języka w gębie? No cóż, nigdy nie byłaś zbyt gadatliwa, ale myślałam, że przez tyle lat się zmienisz -
- Jak mnie znalazłaś? - Czarna próbowała dumnie wstać, ale była zbyt obolała.
- Cóż... Twoja słabość do kotów...- ruda przewróciła oczami wskazując palcem na zebrane dookoła nich zwinięte ze strachu nieruchome figurki o świecących oczach. - Jakaś ty głupia... No tak. Poczekaj. Czy to dlatego Cię nie chciał? - zaśmiała się.
- Nie mów...-
- Milcz! - wrzasnęła ruda rzucając przed Czarną szable, która z brzękiem odbiła się od betonu - Podnieś to!-
- Oszalałaś!- teraz Czarna się zaśmiała - Co chcesz zrobić? -
- Wyrównamy rachunki - ruda wyciągnęła drugą szable i wymierzyła ją w przeciwniczkę.
- Widzę, że nie tylko ja żyję przeszłością - Czarna spojrzała na nią z nienawiścią.
- Chyba nie myślisz, że o tym zapomniałam?! - na twarzy rudej pojawiła się wściekłość - Nie, ty nie myślisz w ogóle. Dlatego wolał mnie od Ciebie. To mnie wybrał, ty mała, żałosna, zazdrosna wywłoko! Walcz! - zamachnęła się, ale nie widząc reakcji przeciwniczki zatrzymała ostrze szabli przy jej twarzy.
- No dalej. Zabij mnie. Zasłużyłam przecież. Odebrałam ci ukochanego.- Czarna spojrzała z pogardą w zielone oczy rudej. - Nie masz odwagi? Rozdzieliłam was przecież - zaśmiała się cynicznie.
- Nie. Nie rozdzieliłaś. Jesteśmy znów razem.- rozpłakała się ruda.- Ktoś taki jak ty nigdy nie mógłby nam stanąć na przeszkodzie.-
- Kłamiesz. - Czarna nie przestawała się uśmiechać. - On nic nie pamięta. Wiem, bo z nim rozmawiałam. Zapomniał. Chciał zapomnieć. O Tobie też. -
- Nie prawda! - wrzasnęła ruda jeszcze raz biorąc zamach na Czarną, lecz nagle osunęła się na ziemię, a z ust popłynęła jej krew.
- Prawda - Czarna przybliżyła się do niej, by sprawdzić co się stało - Chciał zapomnieć o Tobie i swoim życiu, tak jak ty teraz chcesz zapomnieć o swoim nic nie wartym, zmarnowanym bezsensownymi marzeniami żywocie- wyszeptała jej do ucha patrząc, jak umiera ściskając w dłoni szable.
- Nie żyje? - z ciemności wyłonił się Irichtiam.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Czarna spojrzała na niego z wyrzutem.
- Chciała cię zabić. Poza tym... wiesz przecież - pomógł siostrze wstać po czym wyciągnął sztylet z pleców rudej - To moje. -
- I co teraz, mądralo? Kiedy to się skończy? - westchnęła Czarna obejmując brata. Ten nic nie odpowiedział odprowadzając ją ostrożnie do domu. - Zaraz.- zaniepokoiła się w pewnym momencie - Kot miauczał " kacapy"...

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły