Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Black Sabbath - Forbidden

Cross Purposes, Black Sabbath, Geezer Butler, Bobby Rondinelli, Tony Iommi, Neil Murray, Cozy Powell, Tyr, Forbidden, Ice-T, Body Count, Slayer, Motörhead, Pro-Pain, metal, rock, Tony Martin

Po „Cross Purposes” Black Sabbath po raz kolejny opuścił Geezer Butler, a po raz pierwszy i ostatni Bobby Rondinelli. Tony Iommi powrócił więc do współpracy z Neilem Murrayem oraz Cozy Powellem i w ten sposób odnowił skład znany z „Tyr”. Uporał się z tym szybko bowiem album „Forbidden” ukazał się już rok po „Cross Purposes”. Ukazał się i wywołał ogólne rozczarowanie. Ja również uważam, że są tu słabsze momenty, ale szczerze mówiąc nie jest chyba aż tak źle. Płyta, która miała się okazać ostatnią na następne osiemnaście lat ma również i swoje plusy i z tej strony warto ją zapamiętać.

Wszystko zaczyna się bardzo doomowo-sabbatowskim riffem, a po nim następuje bardzo rozciągnięty i toporny „Illusion Of Power”. Numer, który przez cały swój czas trwania się zaczyna i nie może się rozkręcić, dla mnie jest słabiutki i nie tłumaczy go to, że mógł być pomyślany jako swoisty wstęp do całości. Ciekawostką jest tu krótki występ wokalny Ice-T. Rapujący lider Body Count, po przygodach ze współpracą ze Slayer, Motörhead i Pro-Pain, zaliczył udział w produkcji kolejnego giganta ze świata metalu.

Niestety takich fragmentów nijakich jest tutaj więcej. W części utworów ewidentnie brakuje pazura i zadziorności. Przelatują raczej tak bez echa. Na przykład wieńczący płytę „Kiss Of Death”. Pod koniec trochę się rozkręca, ale i tak jest to kawałek nie pozostawiający żadnych emocji. Nie dziwne, że po jego zakończeniu można mieć mieszane uczucia co do całości. Wrażenia nie robi również „Sick And Tired”. Muzyka nie jest słaba, ale przecież to jest Black Sabbath, absolutny król rock/metalu i w jego wykonaniu każde zbliżenie się do przeciętności musi wywoływać niedosyt. Do minusów na pewno zaliczyłbym też przesłodzony i ciapowaty ”I Won’t Cry For You”. Z kolei taką mieszanką przebłysków i dołowań jest „Rusty Angels”. Fajne riffy i wokalizy momentami ustępują tu rzewniejszym motywom. Podobnie odbieram również „Can’t Get Close Enough”.

No, ale są i bardzo dobre numery. Jak dla mnie na czoło wybijają się „Get A Grip” i „Forbidden”. To jest właśnie to. Cięte riffy, składne melodie, muzyka ostrzejsza i bardziej żywiołowa, a przede wszystkim znakomicie ułożone piosenki. To są najlepsze momenty Tonego Martina, które pokazują, że w tym składzie drzemie potencjał, który potrafi eksplodować. Dużo dobrego dzieje się też w „Shaking Off The Chains”. Ten rozpoczynający się kolejnym bardzo charakterystycznym dla Black Sabbath riffem kawałek, gitarowo jest najmocniejszy na płycie i dodatkowo uświetniony fajnymi wokalizami.

Generalnie „Forbidden” jest dobrą płytą. Jest to kawał rocka i nie można powiedzieć, że to jest słabe. Myślę jednak, że po prostu trochę zabrakło do doskonałości. Może jednak można było dłużej popracować nad tym albumem. Pozostaje więc cieszyć się tym co mamy i wyciągnąć z „Forbidden” to co ma najlepszego.

 

Tracklista:

01. The Illusion Of Power
02. Get A Grip
03. Can’t Get Close Enough
04. Shaking Off The Chains
05. I Won’t Cry For You
06. Guilty As Hell
07. Sick And Tired
08. Rusty Angels
09. Forbidden
10. Kiss Of Death

Wydawca: I.R.S. Records (1995)

Ocena szkolna: 4+

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły