Mówiąc o Pantera najczęściej wspomina się płyty "Cowboys From Hell", "Vulgar Display Of Power" oraz "Far Beyond Driven". Gdy ukazało się "Great Southern Trendkill" wielu oceniało tę płytę negatywnie jakoby była dużo słabsza od poprzednich płyt, bądź uznawano ją za bezpomysłową. Mało kto zwracał uwagę na to, że jest to po prostu płyta inna.Siedem lat czekania na nowy album... Benediction nigdy nie byli światową elitą death metalu, ale obok Carcass i Napalm Death był to najbardziej liczący się swego czasu zespół z Wielkiej Brytanii, który pałał się tym gatunkiem. No właśnie - był - bo lata mijają, gusta się zmieniają i dla wielu formacja ta odeszła w niepamięć.
Komentarze WUJAS : Ja też tam byłem. Istne piekło na małej scenie. I jak Dave krzyczał "H...
zsamot : Nie jade, choć w zeszłym roku na Metalmanii zagrali fantastycznie :) Fakt,...
Lisa : Nie jade, choć w zeszłym roku na Metalmanii zagrali fantastycznie :)...
Doprawdy cienka jest granica pomiędzy bezmózgą łupaniną, a tym co można nazwać muzyką ekstremalną. Antigama już od dobrych ośmiu lat stąpa po tym kruchym lodzie i doprawdy nic nie zapowiada, aby ta mocno zamarznięta warstwa lodu miała się ukruszyć.
Do tej pory o Esoteric wiedziałem tyle, że grają okrutnie wolny, przytłaczający doom metal i, że formacja pochodzi z Wielkiej Brytanii. Ostatnio troszeczkę głośniej zrobiło się o zespole, a to za sprawą dwupłytowego "The Maniacal Vale" - najnowszego wydawnictwa grupy. Już na wstępie trzeba zaznaczyć, że jest to formacja z cyklu "kochaj
albo rzuć w p***u" - z czego ten ostatni wyraz opisujący jest tu jak
najbardziej na miejscu.
Komentarze Akwena : Jak dla mnie zespół rewelacja.. Zamiast sięgać po żyletkę odczuwa...
Harlequin : Toć nie napisałem, że płyta jest zła, tylko, że nie znalazłem na...
Nie jest tajemnicą, że Kevin Moore najbardziej odstawał spośród muzyków Dream Theater jeśli chodzi o wizję muzyki. Moore preferował podejście minimalistyczne, stawiał na klimat zamiast na rozbudowane partie instrumentalne. Nie powinien więc dziwić fakt, że po nagraniu "Awake" muzyk tej opuścił szereg formacji i skupił się na twórczości solowej.
Kanadyjski Kataklysm jakoś nigdy mnie nie przekonywał swoją muzyką. Brutalny death metal balansujący gdzieś na pograniczu oldschoolu a nowej amerykańskiej szkoły, ale w sumie to mający mało ciekawego do zaoferowania.
Kilka lat temu światło dzienne ujrzała płyta "Mabool - The Story Of Three Sons Of Seven" izraelskiego Orphaned Land. Płyta zbierała w zasadzie same pochlebne recenzje I z perspektywy czasu chyba tylko zyskuje w oczach. Na tamtym to krążku pojawił się koncept opowieści bazującej na Piśmie Świętym i opowiadającej historię potopu.
Od jakiegoś czasu przestałem się łudzić tym, że na deathmetalowej scenie pojawi się formacja, która będzie potrafiła zrobić na mnie duże wrażenie. O belgijskim Aborted słyszałem już wcześniej, ale jakoś nic kusiło mnie aby się zapoznać z ich twórczością. Najnowsze dzieło formacja zatytułowane "Strychnine.213" trafiło do mnie przypadkiem, więc skorzystałem z okazji odsłuchania.
Będę bezczelny i powiem, że są takie zespoły, takie płyty o których można napisać recenzję zanim odsłucha się ich zawartość. Bezdyskusyjnie jednym z takich zespołów jest Origin. Oczy świata zwróciły się na zespół zwłaszcza po ostatnim krążku "Echoes Of Decimation", który przyniósł sporą dawkę przyspieszenia. Nie była to jednak muzyka, która wykraczała poza ramy brutalnego death metalu, dlatego czegoż innego można było się spodziewać po "Antithesis".
Pierwsza płyta tego prog-rockowego
zespołu z domieszkami muzyki etno - "Amarok" to niezwykle piękne i spójne
dzieło. Cóż z tego, że słuchając poszczególnych utworów ma się wrażenie, że
występuje przed nami Mike Oldfield ze swoimi starymi kompozycjami, skoro sam
współtwórca muzycznego projektu Michał Wojtas przyznaje się do inspiracji
jego twórczością. Mało tego na cześć wielkiego muzyka swój pierwszy album i
cały projekt ochrzcił nazwą jednego z największych dzieł tego geniusza.
Druga z płyt gotyckiego zespołu Lacrimosa to zarazem kolejne
niezwykłe, choć inne od poprzedniczki mroczne dzieło Tilo Wolffa. "Einsamkeit" - bo tak kompozytor nazywa swój album to płyta niezwykle dojrzała, traktująca o
bardzo poważnym i niestety tak rozpowszechnionym na świecie temacie jakim jest samotność.
To również pierwsza płyta, która zasługuje na miano gotyckiego rocka, dzięki
niezastąpionej roli gitary elektrycznej z niezwykłą klasą przewijającej się
przez prawie wszystkie utwory. Na uwagę zasługuje również zróżnicowane tempo
kompozycji, płyta nie jest już tak prosto zbudowana, liczne pauzy i
przyspieszenia dają ciekawy efekt, pozwalając słuchaczowi zanurzyć się w całej
gamie emocji. Pozwólmy zatem by choć na chwilę nasze serca nawiedził cień
samotności i rozsmakujmy się w jej kojących dźwiękach.
W naszych postmodernistycznych czasach patentem wielu elektronicznych (i nie tylko) projektów muzycznych jest granie według znanych, wypróbowanych już schematów. Jednym zdecydowanie wychodzi to na korzyść, bo łatwo wtedy o fanów innej kultowej formacji, z której dorobku czerpali muzyczne inspiracje, u drugich natomiast świadczy to o kompletnym braku kreatywności twórczej. Gdzieś pomiędzy tymi dwoma schematami plasuje się Plastic Operator ze swą płytą "Different Places".
Stworzenie drugiej płyty w niespełna 8 miesięcy po wydaniu pierwszego albumu i nagranie jej w kilka dni to w przypadku wielu zespołów muzycznych działania tożsame, z jeśli nie samobójstwem to autoagresją (ryzyko powtórzenia w treści i niedociągnięć w materiale nagraniowym). Nie, tak jednak miało być z klasykami heavy metalu - Black Sabbath. Ich płyta "Paranoid" szybko stała się ikoną ciężkiego brzmienia narzucając reszcie świata nowy poziom, choć początki nie były takie łatwe.
At The Drive In to zespół o krótkiej, ale treściwej przeszłości. W swej dyskografii posiada trzy albumy długogrające utrzymane w hardcore'owej tradycji. Z płyty na płytę muzycy poszerzali granicę - eksperymentowali brzmieniowo - tak aż po krążek "Relationship Of Command", który jak się okazało był kapitalnym zwieńczeniem ośmioletniej działalności muzycznej.
Druga w dorobku słynnego na cały świat multiinstrumentalisty - Mike'a Oldfielda płyta to "Hergest Ridge". Tym razem artysta proponuje nam z goła coś zupełnie innego, co nie znaczy, że gorszego. Już po raz drugi Mike oprowadza nas po niezwykłym świecie gdzie dźwięk z delikatnością motyla, ale i stanowczością skały zarysowuje piękne kształty muzycznej ojczyzny fanatyków progresywnego rocka. Tym razem również album znowu podzielony jest na dwie niezwykle rozbudowane, ale, przez co długie kompozycje. Ale nie obawiajmy się, jak dotąd po przesłuchaniu albumu nie stwierdzono zgonów, chyba, że ktoś świadomie wolał rozpłynąć się i wraz z dźwiękiem poszybować do krainy Elizjum, gdzie pola są wiecznie zielone...
Tool zadebiutował na rynku fonograficznym w marcu 1992 roku - mini albumem "Opiate", już wtedy wiadome było iż mamy do czynienia z zespołem wszech miar oryginalnym i trudnym do sklasyfikowania. Album ten podany był w dość surowej formie stawiając na żywiołowość i agresję. Grono odbiorców rosło, by podtrzymać tendencję zwyżkową już w rok od debiutu, muzycy serwują nam kolejną porcję muzyczną.
O zespole Evelyn nigdy wcześniej nie słyszałam, tym bardziej - kiedy ujrzałam okładkę płyty "Awareness of Death" - zasugerowałam się nią już na wstępie. Kolorowy, utrzymany w kosmicznej konwencji obrazek z jednej strony wydawał mi się jednocześnie zbyt bajkowy jak na metal, ale również nadto futurystyczny jak na gothic. Muzyka przyniosła odpowiedź - jednak nie od razu...
To, że Brazylijczycy mają zamiłowanie to bezpośredniego, skocznego deathmetalowego łomotu wiadomo nie od dziś. Przez wiele lat prezentując bardzo przeciętny poziom Krisiun za sprawą poprzedniej płyty "AssassiNation" zostali w końcu docenieni. To bym naprawdę kawał solidnego, deathmetalowego mięcha. Nie jest to jednak zespół, który z płyty na płytę pokazuje jakiś znaczący progres, toteż i po "Southern Storm" odkrycia Ameryki się nie spodziewałem.
Ostatnio w kraju mamy wielki boom i wielkie zachwyty nad debiutancką płytą skrzypka Michała Jelonka. Otóż ten muzyk wymyślił sobie, że stworzy album inspirowany muzyką klasyczną i neoklasyczną i osadzi to w konwencji rockowej, czy też nawet metalowej. W tym celu do projektu zostali zaproszeni m.in. Paweł "Drak" Grzegoczyk (Hunter), który odpowiada za gitary, Artur "Lipa" Lipiński (perkusja), Justyna Osiecka (wiolonczela) i kilku innych muzyków.
Czasem
pomimo naprawdę dobrego poziomu niektórych zespołów z lat 90 człowiek
potrzebuje powrotu do korzeni. Chce teraz, w XXI wieku przeżyć chwile, które
tak pięknie zapisały się na kartach muzycznej historii a których nie mógł być
naocznym, świadkiem, bo zwyczajnie wtedy jeszcze go nie było. Śmiało można
powiedzieć, że do grup, które tych pięknych chwil miały najwięcej należy między
innymi Black Sabbath. Ich muzyka uważana za początek heavy metalu do dzisiaj -
przynajmniej jak dla mnie - brzmi świeżo. Spójrzmy, zatem z bliska na odległy
kawałek historii, kiedy z muzyki można było jeszcze się utrzymać.

