
Strasznie dużo tych nowych zespołów wykonujących groove thrash/death metal, metalcore. Włoski Deshody jest właśnie jednym z nich. Powstał w 2008 roku i po jednym demie wypłynął z albumem „Collapsing Colors”. Przyznam, że płyta zaskakuje na plus ponieważ jest i chwytliwa kompozycyjnie i ciekawa muzycznie, a Deshody jest jednym z tych debiutantów w tej dziedzinie, którzy zrobili na mnie najlepsze wrażenie.

Daniele Liverani jest dinozaurem włoskiej sceny heavy metalowej. Pierwsze nagrania pod swoim nazwiskiem wydał w 1988 roku, a oprócz tego występował w całym panteonie rodzimych zespołów. „Fantasta” jest jego czwartą płytą długogrającą, w nagrywaniu, której wzięli udział muzycy grający na klawiszach, basie i perkusji. W muzyce nie ma wokalu, ale między utworami pojawiają się mówione intra. Czasem jakiś tekst może się pojawić także bezpośrednio w czasie kawałka, jak w „Apocalypse”, ale to jest wyjątek.
Yngwie : Z 10 lat o nim nie słyszałem, fajnie wiedzieć co porabia. Ciekawe są ju...

Trochę wody w rzece upłynęło, ale fani Pandemonium w końcu mogą odetchnąć z ulgą bo Old Temple wydało dwa pierwsze wydawnictwa tego zespołu („Reh” oraz „Devilri”) na jednym CD, wzbogacając całość jeszcze materiałem live zarejestrowanym w 1991 r.
leprosy : Jako, że jest to reedycja materiałów, które powstały w ostatnim dzi...
lord_setherial : No w końcu! Najwyższa pora.

Na wersji promocyjnej „Vidia”, jaka dotarła do mnie z SG Records, jest napisane, że Hate Tyler obiera nową drogę pomiędzy „metalcore, groove, death, thrash and progressive metal music styles”. Rzeczywiście, trudno się z tą opinią nie zgodzić. Druga płyta Włochów to istny sagan napchany po brzegi różnorodnymi odmianami nowoczesnej muzyki metalowej wzbogaconej dodatkowo o elektronikę. Od siebie mógłbym dodać, że są i fragmenty heavy metalowe, może nawet wpadające w power metalowe tonacje. Razem daje to interesujący i przyzwoity efekt, pełen kontrastów i urozmaiceń.

Confess to szwedzki przedstawiciel oldschoolowego hardrocka, który właśnie wydał swoją drugą płytę. Natapirowani, podmalowani i obwieszeni kilogramami biżuterii panowie hołdują na niej cudownym latom osiemdziesiątym, kiedy to rock and roll był na topie, a jego czołowi przedstawiciele byli gwiazdami największego formatu.

Po wznowieniu działalności Master's Hammer nie trwoni czasu i po „Mantras” i "Vracejte konve na místo" przyszedł czas na „Vagus Vetus”. Cieszy taka aktywność Czechów tym bardziej, że zdecydowanie zwyżkują jeśli chodzi o formę. Już "Vracejte konve na místo" była płytą o ile nie najlepszą, to jedną z najlepszych w ich dorobku, a „Vagus Vetus” w niczym nie ustępuję poprzedniczce.

Nadchodzi wielka bitwa. Bitwa o sprawiedliwość i tron, podstępnie zagarnięty przez zdradliwego brata. Wojownicy wiele musieli przejść żeby stanąć do tego starcia. Niczym Ulisses przemierzyli złowrogie krainy i stoczyli walki z niebezpiecznymi stworami. Zdobyli też sprzymierzeńców, a za wskazówkami, potrafiącej przewidzieć ludzkie losy wiedźmy, zdołali zrzucić z siebie złe zaklęcie i zdobyć boską moc. Teraz, zebrani przed ostatecznym starciem, czekają na świt. Kiedy nadejdzie wszystko się rozstrzygnie.

Troszkę nam przyszło czekać na drugi pełnograj Formisa. Już prawie 4 lata minęły, odkąd nasze drogi się złączyły gdy pierwszy raz usłyszałem "Perfect Excuse" i opisałem swoje odczucia na jego temat(w tejże recenzji krótka historia zespołu). Wówczas dałem mu 9,5 i trochę przesadziłem. Teraz jednak długo oczekiwany następca w końcu się ujawnił i nosi tytuł "Mental Survival".

Ekstatycznie zapowiadany przez Mighty Music projekt Broadway Killers, jest tym, który ma wyskoczyć z nicości niczym Filip z konopi i zawojować rynek muzyczny swoim debiutanckim, zatytułowanym po prostu „Broadway Killers”, albumem. Szumne zapowiedzi wytwórni bardzo często nijak się mają do dokonań ich podopiecznych, ale w tym wypadku przyznam, że to niemieckie trio, wykonujące grungująco-punkującego rock and rolla naprawdę wypaliło z uderzającą i porywającą płytką i pozostawia po sobie jak najlepsze wrażenie.

Wbrew pozorom wynikającym z nazwy, Grind Zero nie jest zespołem grindcoreowym, choć muzycznej mocy mu nie brakuje. Ta, pochodząca z Mediolanu, formacja właśnie wydała debiutancki album, na którym prezentuje lekko thrashujący death metal potrafiący spustoszyć otoczenie i zostawić po sobie spaloną ziemię.

Osiem lat minęło od ukazania się pierwszej płyty szwajcarskiego Ever Since. W tym czasie w zespole wiele się zmieniło. Na placu boju pozostali tylko gitarzysta i perkusista, a stroną elektroniczną zajął się Jean-Philippe Lana - były klawiszowiec. W nowym składzie Ever Since stworzył płytę melodyjno groove death metalową, podszytą sporą ilością komputera.

Sounds Like The End Of The World współtworzą Mateusz Gajda - gitara basowa, Łukasz Pawluk - instrumenty klawiszowe, Michał Baszuro - gitara elektryczna, Wojciech Kowal - gitara elektryczna oraz Tomasz Hoffman - instrumenty perkusyjne. Czytający uważnie z pewnością spostrzegli, że w składzie nie ma nikogo odpowiedzialnego za śpiew. Bardzo słuszna uwaga bo muzyka zespołu jest pozbawiona tego środka muzycznej ekspresji. W związku z tym wielu z Was może spróbować zaszufladkować "Stages Of Delusion" do tej samej przegródki co dokonania Tides From Nebula i z pewnością nie jest to przysłowiowy strzał kulą w płot.

Ale ten czas leci. Jeszcze nie tak dawno zachwycałem się "Weather Systems", które wciąż uważam za jedno z najlepszych (ex aequo z "Judgement") dokonań Anathemy, a już na rynku pojawiło się następne dzieło zespołu zatytułowane "Distant Satellites". Album, który według muzyków stanowi kolejny krok na drodze rozwoju zespołu, dla mnie jest jednym z największych rozczarowań muzycznych tego roku.
Garbaty : Niestety jesli chodzi o ten zespół nie jestem obiektywny, dla mnie jest the be...
oki : A ja nadal bardzo lubię, zresztą to mój nr 1, ostatnia płyta może nie...
Garbaty : A ja nadal bardzo lubię, zresztą to mój nr 1, ostatnia płyta może nie...

Cult Ov Mora to nowy projekt na rodzimej scenie, który niedawno zadebiutował materiałem „..Is Coming”. Chyba należy traktować to jako EPkę, bo całość, wraz z dwoma coverami, ledwie przekracza pół godziny. Jest to muzyka elektroniczna, czerpiąca zarówno z gotyku, jak i z black metalu. Gitary odgrywają wiodącą rolę w stosunku do komputera i klawiszy, jednak perkusja jest już elektroniczna.

Avven to słoweński zespół folk metalowy, który zadebiutował w 2006 roku płytą „Panta Rhei”. Kastalija to ich drugi album z 2011 roku. W jego nagrywaniu, oprócz ośmiorga stałych członków zespołu, wzięła udział piątka gości. Tak, więc jak to w muzyce folkowej bywa mamy do czynienia z szerokim wykorzystaniem różnych instrumentów i zróżnicowanymi wokalami.

Crust punk – gatunek muzyczny, z którego wywodzi się grindcore, nie jest częstym odniesieniem dla twórczości współczesnych zespołów. W porównaniu z zalewem składów grindcoreowych mało jest kapel hołdującym angielskim tradycjom, z których na początku swojej działalności czerpali twórcy muzycznej ekstremy Extreme Noise Terror i Napalm Death. Taką ścieżkę obrał pabianicki Despizer.

Incarnated jest takim zespołem, po którym można się z góry spodziewać jakie będzie jego następne dokonanie. Takie jak wszystko co było poprzednio. Jakakolwiek zmiana byłaby wręcz szokiem. Szoku nie było. „Try Before Die” – trzeci album weteranów polskiego brutal gore death metalu, spełnia wszystkie wymogi rzeźnickiego zwyrodnialstwa w dźwięku, piśmie i obrazie, a jeżeli różni się czymś od „Pleasure Of Consumtion” to tym, że jest jeszcze mocniejszy i bardziej brutalny.

„Blind Gods And Revolutions” to czwarty album włoskiego heavymetalowego zespołu Essenza. Po pięciu latach od „Devil’s Breath” powrócili wydając płytę pod szyldem SG Records. Nie znam ich poprzednich dokonań, ale najnowsza produkcja wcale nie zachęciła mnie do głębszego zaznajomienia się z resztą twórczości.

Czasem się zastanawiam skąd biorą się daty powstania zespołów na Metal Archives. W przypadku Evilution jest to rok 2007, a dopiero teraz ukazała się pierwsza oznaka życia tego tworu. Biorąc pod uwagę, że materiał nazwany „Race Of Hate” trwa osiemnaście minut, nie jest to oszałamiająca dyskografia. W dodatku Evilution jest projektem jednoosobowym, więc moment założenia zespołu może być dość umowny. Mniejsza jednak z tym, przejdźmy do meritum.