Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Queen - A Night At The Opera

Pierwsze trzy płyty niewątpliwie pozwoliły zaistnieć Queen na światowym rynku - charakterystyczny wokalista, o genialnej barwie głosu, specyficzny styl gry Briana maya na gitarze i prosta, ale doskonale uzupełniająca resztę praca sekcji rytmicznej sprawiły, że mozna było mówić o własnym stylu, ale i o nowej jakości w muzyce rockowe. Nikt się jednak nie spodziewał, że kolejnym krążkiem formacja przełami wszelkie bariery tworząc jeden z najlepszych i najwazniejszych rockowych albumów wszechczasów.
Zainspirowani komedią "Noc W Operze" z udziałem braci Marx, muzycy Queen zatytułowali swój album w identyczny sposób co też doskonale oddawało zawartość muzyczną. Rock, teatr, pastisz, kabaret - te słowa się cisną na usta podczas odsłuchu. Od pierwszych dźwięków "Death On Two Legs" odczuwamy, że ta wizja hard rocka ma bardzo obrazowy, teatralny charakter - melorecytowane melodie, aranżacje zmuszajace do wyobraźni ale zarazem muzyczna prostowa i przejrzystość. "Lazing On A Sunday Afternoon" jeszcze bardziej zadziwia - totalny, półtoraminutowy pastisz jest ogromnym zaskoczeniem, ale i pysznym kąskiem. W "I'm In Love With My Car" gardło zdziera Taylor - utwór dynamiczny, przebojowy i z ogniem. "You're My Best Friend" choć spiewany w dość delikatny sposób także jest jednym z mocniejszych punktów płyty - swietny drive, genialna melodia i sam sposób jest rozwijania. "39" - balladka utrzymana nieco w stylu country stanowi świetna odskocznie od rockowo-teatralnej całości. "Sweet Lady" jest trochę chaotycznym, a bardzo dobrym rockowym numerem. "Seaside rendez-vous" to w sumie kolejny kabaretowy pastisz w stylu "Lazing..." i jest równie dobrej jakości. "The Prophet Song" to ośmiominutowy kolos, może i odrobinę rozwleczony, ale dobrze obrazujący połączenie rocka, teatru. Czasem mam wrażenie, że utwór był improwizowany podczas nagrywania, ale efekt końcowy jest satysfakcjonujący. "Love Of My Life" to przepiekna ballada, której chyba przedzstawiac nie trzeba. "Good Company" to kolejny utwór będący swoistą humoreską, nawiązujący esteyką do muzyki filmów komediowych okresu przedwojennego. Perłą nad perły jest jednak legendarne "Bohemian Rhapsody" łączące w sobie elementy opery, ballady i rocka - utwór perfekcyjne w każdym calu, ekstremalnie progresywny, eklektyczny, a zarazem przebojowy i dośc krótki (zaledwie 6 minut). Na zakończenie "God Save The Queen" w rockowym wydaniu...

Płyta jedyna w swoim rodzaju, przepełniona niesamowitym klimatem, dostojna, a zarazem niesamowicie groteskowa. Bezdyskusyjnie jest to najlepsz apłyta tego bardziej rockowego okresu działalnosci zespołu i obok "Innuendo" chyba najlepsza pozycja w dyskografii zespołu. To jest jedna z tych płyt, które szalujący się meloman powinien miec na półce.

Tracklista:

01. Death On Two Legs (Dedicated To...)
02. Lazing On A Sunny Afternoon
03. I'm In Love With My Car
04. You're My Best Friend
05. '39
06. Sweet Lady
07. Seaside Rendezvous
08. The Prophet's Song
09. Love Of My Life
10. Good Company
11. Bohemian Rhapsody
12. God Save The Queen

Wydawca: Hollywood Records (1975)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły