Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Rhapsody - Symphony Of Enchanted Lands

Po owacyjnie przyjętym "Legendary Tales" włoskie Rhapsody powróciło z kolejną częścią sagi. Album "Symphony Of Enchanted Lands" został jednak poprzedzony singlem "Emerald Sword" wydanym jeszcze w tym samam roku co regularny album. Oczekiwania - jak zawsze w przypadku "świeżych" zespołów były spore, ale Rhapsody nie zawiodło.
"Symphony Of Enchanted Lands" muzycznie przynosi sporo zmian w porównaniu z debiutanckim krążkiem. To co od razu rzuca się w uszy to brzmienie. Już na starcie trzeba powiedzieć, że jest ono na tyle specyficzne, że może być ono traktowane zarówno jako zaleta ale także jako wada. Wyobraźmy bowiem sobie, że Luca Turilli od pierwszych dźwięków atakuje słuchacza shreddami tak gęsto i tak jednostajnie, że przez jakiś czas miałem wątpliwości czy to co słyszę to gitara czy też perkusja brzmi tak "twardo". Taki zabieg stylistyczny i oparcie nowych utworów o ten schemat sprawiło, że generalnie mamy do czynienia z bardzo szybkimi numerami, mocno osadzonymi w nowoczesnym power metalu.

Tutaj też pojawia się pierwszy problem - partie gitary czy sekcji, choć zagrane bardzo sprawnie to nie są tak urozmaicone jak na "Legendary Tales". W zasadzie wszelkie urozmaicenia i smaczki na tym wydawnictwie obracają się wokół fenomenalnych partii klawiszy Alexa Staropoliego, kóry nie tylko potrafi wygrywać dobre melodie, ale potrafi w odpowiedni sposób wprowadzić pożądany nastrój. Po tym względem wyróżnia się utwór "Beyond The Gates Of Infinity". Na uwagę zasługuje także całkiem przyjemna, nieco ckliwa ballada "Wings Of Destiny" oraz utwór tytułowy, w którym widać, że Włosi coraz mocniej zwracają się w stronę bardziej symfonicznych dźwięków.

"Symphony Of Enchanted Lands" choć nie pozbawione wad należy uznać za udany album. Napewno budzi on więcej kontrowersji (głównie za sprawą specyficznego brzmienia) niz "Legendary Tales" i choćby z tego względu nie mogę go uznać za album lepszy. Pochwalić za to trzeba fakt, że muzycy nie zatracili się w symfoniczności i w dalszym ciągu jest to muzyka gitarowa nie ubarwiona  smyczkami, instrumentami dętymi czy innymi narzędziami nadającymi sztucznego patosu. Swoją drogą jest to chyba ostatni album tej formacji, który naprawdę jest godny uwagi.

Tracklista:

01. Epicus Furor
02. Emerald Sword
03. Wisdom Of The Kings
04. Heroes Of The Lost Valley
05. Eternal Glory
06. Beyond The Gates Of Infinity
07. Wings Of Destiny
08. The Dark Tower Of Abyss
09. Riding The Winds Of Eternity
10. Symphony Of Enchanted Land

Wydawca: Limb Music (1998)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły