Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

Jakbym całe życie była ślepa, a teraz otworzyła oczy...

Spotkałyśmy się tego wieczora na mieście. I znowu było tak, jakbyśmy się w ogóle nie rozstały. Rozmawiałyśmy swobodnie, a jak zaczęło się robić chłodno, weszłyśmy do jakiejś knajpy. Okazała się bardzo klimatyczna. Kamień, czerwień i graffiti na ścianach, dużo pomieszczeń z romantycznymi zakamarkami, na drewnianych stołach małe świeczuszki, w tle spokojna, nastrojowa muzyka. Usiadłyśmy na czarnej, skórzanej kanapie i podziwiałyśmy wystrój.
Zastanawiałyśmy się właśnie, czy nie kupić sobie po piwie, kiedy podeszło do nas paru chłopaków, na oko po dwudziestce i spytali, czy mogą się dosiąść. Nie miałam ochoty na ich towarzystwo, ale Daria się zgodziła, więc postawili nam drinki i zaczęli z nami mało interesujące rozmowy. Starali się, byśmy podzielili się na pary tak, że jeden z nich zagadywał mnie, a drugi Darię. Napiliśmy się, rozprawiając o niczym, a właściwie głównie nasi towarzysze gadali, bo jak się okazało, bardzo chętni rozprawiali o sobie. Narcyzy.

Zaczynałam mieć już ich dość, kiedy padło pytanie dlaczego właściwie siedzimy tu tak same. Nie wiem dlaczego wtedy zachowałam się tak, a nie inaczej, chyba po prostu chciałam, żeby już sobie poszli i byłam ciekawa ich reakcji. W każdym razie położyłam rękę na dłoni Darii, popatrzyłyśmy się na siebie, a ja patrząc jej głęboko w oczy i uśmiechając się czule odpowiedziałam: "Nie przyszłyśmy tu same."
Reakcja była piękna, wytrzeszczyli na nas oczy i aż zaniemówili z wrażenia na moment, żeby potem wydusić z siebie niepewnym głosem: "To wy... Ale..." Zdusiłam w sobie chęć wybuchnięcia śmiechem, choć kąciki ust niebezpiecznie mi drgały. Zanim jednak zdążyłam odpowiedzieć zrobiła to za mnie Daria, potwierdzając, że owszem, jesteśmy parą. Stwierdzili, że tak też można, ale ich miny mówiły same za siebie. Dokończyliśmy pić rozmawiając o tym, że nic nie wie się o życiu, dopóki jest się na czyimś utrzymaniu, po czym oni stwierdzili, że muszą już iść. Alleluja! Pożegnałyśmy się i w końcu zostałyśmy same z Darią.
- Potańczymy? - padło pytanie. Zdziwiłam się, bo nikt tu nie tańczył i czułabym się trochę nieswojo, ale ona już wstała i pociągnęła mnie za sobą. Przestałam się zastanawiać jak ktoś mógłby to odebrać. To było takie niezwykłe. Tylko muzyka i my, z początku czułam się niepewnie, ale Daria zaczęła mnie prowadzić, delikatnie ukierunkowywać, a ja poruszałam się przed nią w rytm melodii. Patrzyła na mnie uważnie, widać było, że jej się podobam... Nawet nie wiem jak to się stało, ale nie minęło wiele czasu, a ona obracała mnie delikatnie, to przyciągała do siebie, sama poruszając się tak świetnie, że nie mogłam od niej oczu odebrać. Jej dłonie na mojej talii, dotyk naszych splecionych ciał... To zetknięcie się udami... Była w tym wszystkim jakaś niepowtarzalna magia, czułam się tak dobrze i bezpiecznie, że chciałam już zawsze móc poruszać się w jej ramionach... Nie musiałam się martwić o nic, melodia sama mnie prowadziła, rytm przechodził przeze mnie i kierował mną, nie zastanawiałam się co robić... Podobało mi się ta równowaga między narzuconymi ograniczeniami a możliwością swobodnej improwizacji. To świetna sprawa być podziwianą, taniec wyzwalał w nas pewną zmysłowość. Tym razem to ja sama miałam ochotę ją pocałować i kto wie, czy bym tego nie zrobiła, gdyby do moich uszu nie dobiegł niezbyt przyjazny okrzyk: "Lesby!"
Zatrzymałyśmy się, by spojrzeć kto to krzyknął. Okazało się, że kiedy byłyśmy zajęte sobą, do lokalu weszła niezbyt przyjemnie wyglądająca grupa młodych mężczyzn ubrana w dresy, z wygolonymi głowami. Popatrzyłyśmy na siebie, potem na dość bezradnie wyglądającą kelnerkę i nie rozważając zbyt długo ewentualnych możliwości, wyszłyśmy. Jak tylko znalazłyśmy się na zewnątrz, zaczęłam narzekać na to, jak prymitywne potrafią być niektóre elementy społeczeństwa i tyle, jeśli chodzi o romantyczny nastrój. Jakoś zupełnie zapomniałam, że jestem w miejscu publiczny z dość nietypowym partnerem i mogę się spotkać z nietolerancją, a może nawet być narażona na coś znacznie mniej przyjemnego, niż tylko niemiłe okrzyki. Bardzo mnie to poruszyło, do tej pory nigdy nie spotkałam się z czymś takim. Daria jednak powiedziała, że jej jest ich po prostu żal, bo są to bardzo zakompleksione osoby, które potrzebują mieć ofiary, by poczuć się pewniej. Rozważyłam to i przyznałam jej rację, co jednak nie zmieniło mojej niechęci do nich i złości na społeczeństwo, które nic nie robi w sprawie takiego zachowania i pozwala na dyskryminację mniejszości społecznych. A swoją drogą ciekawe, że się tak tym przejmowałam, jeszcze kilka dni wcześniej nie zwróciłabym na to uwagi, a związek dwóch dziewczyn uznałabym za wynaturzenie...
W końcu rozstałyśmy się z Darią. zupełnie zwyczajnie, co pozostawiło u mnie uczucie pewnego zawodu, jakby okazało się, że w książce którą czytam brakuje ostatniego rozdziału. Poszłam więc znowu następnego dnia do szpitala, lecz tym razem odwiedziny były tylko pretekstem do spotkania z nią. Coraz bardziej miałam ochotę wyznać jej wprost, że ją kocham. Żadnemu mężczyźnie, z którym byłam, nigdy nie powiedziałam czegoś takiego, zanim z jego ust padły takie słowa w stosunku do mnie, ale w przypadku dwóch dziewczyn nie jest powiedziane, która powinna zrobić pierwszy krok. A może po tamtym pocałunku teraz moja kolej? Jakoś nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że dla niej to wszystko nie znaczy tyle, co dla mnie. Ale kiedy spacerowałyśmy korytarzem, nie mogłam się zdobyć na wyznanie, nawet znaleźć odpowiedniego momentu. Również rozmowa jakoś się nie kleiła. W końcu Daria otworzyła przede mną drzwi na jakieś zaplecze i mnie tam wprowadziła.
Serce biło mi coraz mocniej. Ona oparła się o ścianę i przyciągnęła mnie do siebie. Przez ułamek sekundy bardzo się denerwowałam, nigdy nie pocałowałam żadnej dziewczyny, jeśli nie liczyć tamtej sytuacji z koncertu, ale już po chwili zniknęły wszystkie obawy, zostałyśmy tylko my...

Spotykałyśmy się codziennie. Już nie pamiętam kiedy wcześniej było mi z kimś tak dobrze, może nigdy? Tego dnia przyszłam do niej do domu, pierwszy raz udałyśmy się do domu jednej z nas, do tej pory zawsze widywałyśmy się tylko gdzieś na mieście. Denerwowałam się, ale zarazem nie mogłam się doczekać, gdy jechałyśmy do niej autobusem. Byłyśmy umówione na rynku, kiedy przyszłam czekała już na mnie. Dała mi kwiat lilii. Uśmiechnęłam się, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie. Potem Daria zaproponowała, że możemy pójść do niej. Zaskoczyła mnie, ale zgodziłam się bez wahania i tak oto kwadrans później byłyśmy już na miejscu. Rozmawiałyśmy, siedząc w kuchni na nieco chyboczących się stołeczkach przy dokładnie wyszorowanym, poszarzałym stole, napiłyśmy się po kawie. Było wcześne popołudnie, z początku planowałam spotkać się z nią na krótko, a później iść odwiedzić dziadka, podczas gdy ona powinna udać się do pracy. Stało się jednak inaczej.

Podeszła do mnie i w milczeniu położyła na mojej piersi kwiat lilii. Wciągnęłam do płuc jego zapach, wciąż nie otwierając oczu. Poczułam, jak przesuwa powoli palcem po moich ustach. Wyraźnie odbierałam jej dotyk, poznawałam, jak opuszkiem palca wskazującego bada moją dolną wargę, jak wodzi po jej zarysie, przesuwa najpierw po zewnętrznej, potem po wewnętrznej części, tak że przy kolejnych przesunięciach nawilżała wysychające już usta. Szkoda tylko, że moją własną śliną. Jakby przeczytała te myśli i postanowiłam naprawić swój błąd, a może chcąc sama posmakować mnie, odjęła dłoń od mojej twarzy, lekkie łaskotanie dało mi znać, że jej włosy opadły mi na policzki i nos, potem smukła dłoń odgarnęła je na boli i poczułam koniuszek języka w miejscu palca. Oblizała mi wargi, a potem delikatnie rozchyliła je językiem. Ja wciąż leżałam nieruchoma, nie widząc nic, skupiając się jedynie na dotyku i woni. Znowu chłód i brak ciepłego oddechu na twarzy poinformował mnie, że Daria się podniosła, by za chwilę powrócić i znów przynieść mi przyjemne doznania. Nie zamknęłam buzi i niedługo poczułam smak czekolady, którą nanosiła, pokrywając moje receptory smaku paletą odcieni słodyczy, z których najsłodszy dawała mi ona sama, gdy kolejnymi palcami poznawała moje usta tak delikatnie, że niemal odbierałam to bardziej psychicznie niż fizycznie. Czułam coś na pograniczu lekkiego łaskotania, drżenia, jak podczas chłodu w letnią noc i gorącej wonnej kąpieli podczas zimnego wieczoru. Serce biło mi szybko, a jednak ciało opanowywało takie przyjemne otępienie, odbierało tylko ją. Westchnienie samo wyszło z mojej piersi, gdy wierzchem dłoni gładziła moją twarz, w górę i w dół, jakby poznawała właśnie coś najpiękniejszego na świecie, jakby chciała zapamiętać każdy szczegół mojego czoła, nosa i brody, żeby potem zawsze móc odtworzyć je w pamięci, a ja miałam to miłe wrażenie, które mi dała jeszcze długo po tym, jak moja skóra zetknęła się z jej, miękką i gładką.
Ucałowała obie moja opuszczone powieki, a potem zaczęła pieścić mnie oddechem równo wypuszczanym z ust, które widziałam w wyobraźni, jak ułożyły się na kształt litery "O" do tej czynności. Odczuwałam na sobie jej spojrzenia, badawcze i skupione wyłącznie na mnie, byłam pewna, że przymknęła oczy, a jej rysy twarzy wygładziły się. Czułam tylko wydmuchiwane przez nią, chłodne powietrze, które miękkim, łagodnym strumieniem obmywało mnie, ale to dawało mi więcej wrażeń, niż jakbym teraz zaczęła się z nią całować. A potem niezauważalny ciężar kwiatu ustąpił i ubranie zaczęło się ze mnie zsuwać - chodź wiedziałam, że nie samo, a przy pomocy zwinnych rąk, które pociągały materiał w dół, by odsłonił moją szyję, dekolt, piersi. Znów zadrżałam, bynajmniej nie z zimna. A podmuch z jej ust przesunął się niżej, po mojej krtani. Odkryłam, że dziewczyna tworzy na moich piersiach niewidzialny napis. Po kolei wiaterek lekko dawał mi wrażenie, że pojawiają się łagodnie, ciepłe litery, lekkie, ulotne a zarazem wieczne.
Litera A, pierwsza litera, początek. To było coś nowego i tak zupełnie niesamowitego, że aż zaparło mi dech. N jak niewinność, bo cóż to jest sam oddech? I, istna namiętność, smukła litera, smukła sylwetka, gdyby nie to, że czułam się przyjemnie ciężka, tak, że nie chciało mi się ruszyć, teraz chwyciłabym ją w talii i przyciągnęła ku sobie... O. Otworzyć serce i umysł. Nic nie jest złe, a jeśli można stworzyć piękno, które będzie wieczne, to... czemu nie? Nasze własne piękno, wspaniałe wspomnienie, które będzie należało tylko do nas dwóch, którego nikt nam nie odbierze, aż do ostatniej sekundy na tym świecie... I L jak lilia, nie, jeszcze jedna kreska... Ł. Łagodna łodyga, łzy ładnego... anioła. Ale to moje łzy spływały mi jedna po drugiej... Tak dobrze, tak dobrze było, że nie chciałam, by to się kiedykolwiek skończyło, a zarazem wzruszała mnie jej pasja, jej oddanie... Pierwszy raz czułam się tak niezwykła, tak ważna...
Daria pocałunkami zdjęła ze mnie, kropla po kropli, słoną wodę, która wypływała spod zaciśniętych powiek. Teraz już silnie drżałam, tak bardzo chciałam zawsze czuć jej bliskość, tak bardzo pragnęłam...
Jej jedwabiste włosy na mojej piersi, ciężar głowy na brzuchu, ręka przesuwająca się po ramieniu... Niech zostanie tak choćby i do końca świata! Zawsze czuć, jak porusza się jej klatka piersiowa w głębokim oddechu, zawsze słyszeć jej szybkie bicie serca, zastępować wilgoć każdej łzy wilgocią gorących pocałunków... Poczuć wśród woni kwiatu zapach jej włosów... Płatki jeżdżące po mnie, wzdłuż mojego żebra... Fala gorącego ukropu oblała mnie, dygocąca fala kolorów i doznać, ciepło, natarczywość pocałunków na moim odsłoniętym ciele z delikatnością ugryzień, gdy lekko chwytała mnie zębami, ledwo zauważalnie, muśnięcie, ugryzienie... Kiedy ssała moje sutki wzdychałam z rozkoszy i chciałam jeszcze, na zawsze być jej, cała. Z poświęceniem i oddaniem brała sobie mnie w posiadanie, nie wiem czy to ja byłam jej niewolnicą, czy ona moje, ale tak, jak ja nie mogłam się ruszyć, tak ona nie przestawała dotykiem zapisywać swojego ciepła na mnie.
Kiedy kwiatem gładziła mnie, to jakby cały świat zamienił się w lekki obłok, który zaczął unosić nas dwie do nieba... Pojedynczy płatek został na moim ramieniu. Nie zdjęła go, zajęta zsuwaniem ze mnie spodni. Ustami ssała moje sutki i całowała po brzuchu, czubkiem nosa wodziła dookoła mojej piersi, gdy znalazł się między nimi znowu przeszła mnie ta cudowna fala... a dłonie już badały moje majtki, już przez nie odbierałam ciepło z jej palców, coraz więcej ciepła... chciałam pozbyć się reszty ubrania, tak gorąco mi było i tak pragnęłam jej dotyku... A ona wdzięcznie spełniała moje nieme życzenie wsuwając mi smukłą dłoń pomiędzy nogi, tak że najpierw poruszyły się tylko włosy, łaskotanie, napinające się mięśnie, nerwy pobudzane z każdą chwilą coraz wyraźniej, tak że powstawało w nich większe i większe napięcie, co potęgowało wrażenia i sprawiało, że doznanie przypominało wulkan uczuć, palce przejeżdżając po łechtaczce, między wargami, po linii między udami, przynosiły coś jak wyciek lawy, wypełniający kanaliki rozchodzące się promieniście od każdego dotkniętego punktu. Wydawało mi się, że we mnie znajdują się jakieś tunele, które teraz wypełniają się coraz bardziej, tak, że paraliżowały moje ciało, pośladki i w górę aż do pępka, który jakaś niewidzialna siła ciągnęła od środka. To niemal bolało w tak wspaniały sposób, że chciałam więcej, choć coraz mocniej ściskałam materac, na którym leżałam. Bawiła się moją łechtaczką, a potem wsunęła swoją dłoń w moje ciało, które pragnęłam jak najbardziej otworzyć dla niej. Ból i fale rozkoszy, które mi dawała każdym poruszeniem były tak wielkie, że aż krzyczałam, nie wiedząc, czy powinna już przestać, czy chcę więcej. A ona pobudzała receptory rozkoszy, o których nawet nie miałam pojęcia, tak, że w końcu już tylko wzdychałam, pozwalając jej rozchylić mi nogi jeszcze bardziej, działać językiem, podczas gdy ręce wchodziły z drugiej strony...
Nie myślałam, nie zastanawiałam się nad niczym, gdy ona smakowała mnie, wsuwała we mnie język, kiedy wbijała w uda palce... Pozwoliłam sobie unieść się na wyżyny doznań, moje wyostrzone teraz zmysły piekły i paliły, a zarazem tak słodko dawały spełnienie, radość... I coraz więcej, więcej, aż już nie miałam siły znosić tej przyjemności, aż... nie wiem czy to moje ciało eksplodowało, ale zalała mnie taka rozkoszna ekstaza, że wszystko spłynęło w cudownym uniesieniu gorącą falą... Wulkan wyrzucił z siebie potężną ilość lawy, a Daria z pomrukiem zadowolenia zlizywała wydzielinę...
Ona, mój anioł, który zabrał mnie do nieba, który po raz pierwszy pokazał mi pełnię szczęścia, spełnienia... Mój pierwszy orgazm, jakiego nie miałam dotąd w żadnym ze stosunków, z żadnym mężczyzną... Podniecenie, napięcie, pulsowanie, a potem takie wspaniałe spełnienie, rozluźnienie... Na chwilę jakby ustały nasze oddechy, serca chciały wyskoczyć z piersi, przestałam na jakiś czas widzieć, słyszeć, odbierać zapachy, po wszystkich zakamarkach ciała rozlało mi się obezwładniające ciepło. Jeśli to jest złe, to ja pragnę być zła, jeśli nienaturalne, to widocznie natura nie jest dość doskonała...

Kiedy potem moja cudowna kochanka legła na mnie, kiedy zamknęła w swojej dłoni moją dłoń, ja juz wiedziałam. Że to jest wszystko, czego potrzebuję, że ona jest tym, czego zawsze mi brakowało, co jest niezbędne, bym poznała pełnię siebie, bym mogła być ważna w sposób naturalny, prawdziwie, bym mogła płakać, nie w samotności, okupując łzami swoją nieśmiałość, wypełniając bólem samotność, ale z ukochaną, ze szczęścia... Teraz miałam ją, tak jak ja byłam jej. Wzięła mnie całą, udami chwytała moje uda, brzuchem ocierała się o mój brzuch. Pierwszy raz w życiu zrozumiałam, jak miły jest dotyk piersi, kształtnej, pełnej, gdy leży przygnieciona ciężarem ciała na mnie, jak styka się z moją, która całą swą nabrzmiałą objętością odbiera to wspaniałe uczucie. I kiedy wreszcie nasze usta się spotkały bez słów przekazałyśmy sobie wszystko, czego żadna z nas nie powiedziała do tej pory. Bo w każdej chwili ogień płonący w nas wypalał już na zawsze znaczenie słowa miłość. Nie tylko fizyczne doznanie, ale duchową bliskość. Gdy potem Daria legła koło mnie i kwiatem wodziła po moich nagich rękach i nogach nie mogło być lepiej. Bo ona była i chciała być. Dla mnie. Bo umiała na mnie patrzeć tak, jak nikt inny, że czułam to spojrzenie, nie widząc jej twarzy. Bo chciała, byśmy były jednym i tak się działo.

Kiedy już tylko cisza nocy mnie obejmowała, otworzyłam oczy. To było tak, jakbym całe życie była ślepa, a dziś pierwszy raz przejrzała. Jakby prawdy dotąd ukryte, nagle przedstawiły przede mną swój obraz. Jej oblicze, jej śliczna twarz, tuż przede mną. Jej wielkie, ciemne oczy, spojrzenie tak głębokie, że nurkując w nie nigdy nie sięga się dna, a tylko zanurza coraz dalej, odkrywając drobne fragmenty jej tajemniczej osoby... Uśmiechem rozjaśniła całe moje życie, dotknęła mojej ręki i przyciągnęła mnie do siebie. A ja pierwszy raz podczas tego zbliżenia sama się poruszyłam, cała dygocąc z podniecenia, dotknęłam nieśmiało jej gładkiej skóry, odkrywając ją, jakbym nigdy wcześniej nie miała z nią styczności i z każdą chwilą, gdy znałam ją już coraz lepiej, czułam coś, co przypominało trochę narastający strach, lecz było tak całkiem inne, tak miłe, że z rosnącym spokojem łączyłyśmy swoje dłonie, uśmiechałyśmy się do siebie i w tym był zawarty niemy komunikat, setki słów zbyt wielkich, by ludzka istota była w stanie na nie wpaść.
My, tylko my, jeden taniec ciał, poczucie bezpieczeństwa, gdy leżałam w objęciach w drobnych ramion i silnego ducha, takie, że nie chciałam się nigdy z jej objęć uwolnić... A potem znów się połączyłyśmy w akcie miłości...
Komentarze
Stary_Zgred : To ja jeszcze uścislę swój poprzedni wpis - swego czasu obejrzałam...
Stary_Zgred : Ocenię niżej niż Wolf_Queen - bo z mojego (mało romantycznego, tu p...
Morgana : Dzięki. Przyznam szczerze, że ja również nigdy wcześniej nie czyta...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły