Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Hellhaim - Let The Dead Not lose Hope

Hellhaim, Let The Dead Not Lose Hope, Kinga Lis, Dimmu Borgir, Judas Priest, heavy metal, Cemetary, thrash metal

Są takie płyty, do których trzeba przyzwyczajać się stopniowo i zaczynają podobać się po pewnym czasie, a są takie które zaskakują natychmiast i cieszą człowieka od razu. I taki właśnie jest nowy Hellhaim „Let The Dead Not Lose Hope”. Już po pierwszych dźwiękach wiadomo, że to jest właśnie to. Jest żwawo, skocznie i z przytupem: „Hiding in darkness, surrounded by rivals, you’re doing your best to survive…” Zaczynamy!

Melodyjne wokale, ostre riffy i rozbudowane solówki. Jest tu wszystko czego można oczekiwać od heavy metalu, a nawet sporo więcej. Album zaskakuje bowiem różnorodnością i autorzy postarali się o odpowiednie urozmaicenia. Jestem pewien, że intro do „Devilyn”, w którym ktoś, kto sprawia wrażenie lekarza, wymienia różne dewiacje, znam już z jakiejś płyty, tylko za cholerę nie mogę sobie przypomnieć z jakiej. Sam numer jest mocnym ciosem z powyciąganymi wokalami, ale jednocześnie jest nieźle paranoiczny, ma swoje momenty rozpłynięcia i te, wzbudzające grozę, scenki z filmu jeszcze w nim wracają. Zaś wisienką na torcie jest w nim iście operowa aria Kingi Lis, której śpiew pojawia się jeszcze w dwóch numerach. Przez chwilę robi się jak w Dimmu Borgir. Niezła mieszanka jak na jeden numer. Kolejna scenka rodzajowa odbywa się w „Zodiac”, kiedy morderca ujawnia prawdziwe zamiary i dopada swoją ofiarę. Okraszone jest to odpowiednio ciężkim, ale też przebojowym kawałkiem. Podobnie zresztą jest w „Virus”, czy uderzającym „Hell Is Cominig”, ale największego hiciora zostawiono na koniec: „Ruminations reoccur, dream of the world that’s faded away…”. Normalnie jak Judas Priest. No, taki heavy metal to ja naprawdę lubię.

Poza tym na płycie znajduje się bardziej klimatyczny, trochę straszny, a trochę gotycki „La Santa Muerte/The Triumph Of Life”, który kojarzy mi się z Cemetary, a potem rozwija się w części instrumentalnej i płynnie przechodzi w ambientowy przerywnik „Aluminium & Ash”, a także najmocniejszy, thrashowy „Livet Är Stunden” wyśpiewany w którymś z narzeczy skandynawskich.

A więc sporo tego. Na pewno taki był plan, żeby w tą swoją heavy klasykę wpleść trochę niespodziewanych różności. Powiem tak: plan się powiódł w stu procentach!

Tracklista:

1. Axe To Grind
2. Devilyn
3. Virus
4. Zodiac
5. Hell Is Coming
6. La Santa Muerte/The Triumph Of Life
7. Aluminium & Ash
8. Livet Är Stunden
9. Metro

Ossuary Records (2022)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły