Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Heidenfest IV - Klub Studio, Kraków (04.10.2011)

W jakże piękne wtorkowe popołudnie przyszło mi się wybrać do stolicy Małopolski – Krakowa na po raz pierwszy organizowany w naszym cudownym kraju Heidenfest. Czas spędzony w pociągu minął stosunkowo szybko w czym pomógł fakt, iż umilałem sobie podróż słuchając i niejako przygotowując się do koncertu muzyki, która miała się na nim pojawić.

Impreza odbywać się miała w klubie Studio położonym, co by nie było, dość daleko od dworca, to też musiałem się lekko pospieszyć na jedyny tramwaj, który dojeżdża w okolice lokalu. Zanim doszedłem do miejsca przeznaczenia musiałem przedrzeć się przez morze studentów delektujących się trunkami alkoholowymi wszelakiej maści, albowiem klub Studio jest położony wśród, obok, czy nieopodal krakowskich akademików.
Sam koncert rozpoczął się punktualnie, co nie jest w naszym kraju oczywiste. Na pierwszy ogień poszedł islandzki Viking-folk-metalowy Skálmöld, promujący swój jedyny jak do tej pory album „Baldur” z 2010 roku wydany sumptem Napalm Records.Jak na kapelę o tak skromnym płytowym dorobku potomkowie Norwegów zagrali swój krótki secik całkiem poprawnie. Widać tym samym było, że ludzie przybyli na ich występ byli w dużej mierze pozytywnie zaskoczeni. Można zaryzykować stwierdzenie, że panowie w pełni wykorzystali czas dany im przez organizatora. 
Po dość szybkiej zmianie sprzętu (tutaj wielki szacun dla technicznych wszystkich zespołów występujących owego wieczoru) na scenie pojawili się kolejni Norwegowie z Trollfest. Nie będę ukrywał, że nie jestem fanem tego typu grania (na śmiesznie – jak dla mnie za bardzo), ale gołym okiem widać było, że z każdą minutą powiększająca się publika bawiła się doskonale. Nie bez znaczenia dla występu Trollfesta był ich frontman Jostein "Trollmannen" (łysy facet z długą brodą).  Panowie podczas trasy Heindenfestowej promują swoje najnowsze wydawnictwo „En Kvest For Den Hellige Gral” wydane pod szyldem NoiseArt Records. Skoczne kawałki, jakie zespół zaprezentował tamtego wieczoru w pełni rozgrzały licznie zgromadzonych ludzi przed kolejnym zespołem mającym grać na deskach Studia, mianowicie rosyjskiej Arkony.
Rosjanie pochodzący ze stolicy Rosji są w trakcie promowania swojego najnowszego krążka zatytułowanego „Slovo” wydanym, podobnie jak w przypadku Trollfestu, przez Napalm Records. Mimo, iż Masza i spółka na w/w płycie nieco spuścili z tonu (w porównaniu z poprzednim albumem „Goi, Rode, Goi” z 2009 roku) i jest ona bardziej folkowa niż metalowa to na koncercie numery z ich najnowszego dziecka zostały zagrane ostro i z pazurem, czyli dokładnie tak, jak spodziewali się i oczekiwali fani zgromadzeni w klubie. Masza po raz kolejny pokazała klasę jako frontmanka zespołu. Tyle energii mógłby pozazdrościć jej niejeden facet, tym bardziej, że (jak wspomniałem na początku) temperatura zarówno na zewnątrz a tym bardziej w środku lokalu była wysoka, co nie sprzyja zbyt dużemu wysiłkowi fizycznemu. Zdecydowanej większości osób przybyłych na ten fest występ Arkony przypadł do gustu, choć znaleźli się i tacy, którzy kręcili głowami i woleli udać się do baru w celu zakupienia i konsumpcji kolejnego kubka znanego nam złocistego chmielowego napoju.
Kolejnym zespołem który miał zabawić gości krakowskiego Studia był folk/power metalowy Alestorm. Szkoci od razu złapali znakomity kontakt z publicznością, a to za sprawą ich bardzo charyzmatycznego wokalisty i klawiszowca zarazem Christophera Bowesa, Występ potomków Williama Wallace’a był w dużej mierze zdominowany przez utwory z ich najnowszego krążka „Back Through Time”, który to właśnie jest promowany na Heidenfestowym tourze. Co tu dużo mówić, Alestorm po prostu zmiażdżył swoim występem – takiej dawki muzycznej pozytywnej energii żaden jak do tej pory grający zespół tamtego wieczoru fanom nie zafundował.W/w frontman dobrze widział, jak ustalić set listę, aby fani płacący za bilety dobrze się bawili. Ich występ zdominowały szybkie, melodyjne i oczywiście wpadające w ucho numery, przy których to pupa, noga czy też głowa nie mogą pozostawać w bezruchu.Czas niestety leciał nieubłaganie i mimo tego, że Szkoci mieli ochotę grać dalej to rygory festiwalu są, jakie są i przy gromkich brawach (w pełni zresztą zasłużonych) Alestrom zszedł ze sceny.
Na ten zespół czekałem i to nawet można by rzec BARDZO. Dlaczego ??? Ponieważ: raz - nie miałem ich jak do tej pory okazji widzieć na żywo a dwa - ich ostatni krążek wydany w tym roku nakładem Century Media przypadł mi do gustu na, tyle, że przez wiele dni gościł w moim odtwarzaczu, przez co poznałem go bardzo dogłębnie i szczegółowo. Chodzi tu oczywiście o fiński Turisas i płytę „Stand Up And Fight”. Finowie zostali postawieni przed niełatwym zadaniem. Pomalowani w barwy bojowe musieli, choć w minimalnym stopniu dorównać swoim występem Alestormowi, który dopiero, co skończył swój rewelacyjny występ, i choć Szkotów nie przebili, pokazali się z dobrej strony. Jako fan zespołu, mogę stwierdzić, że nie zawiedli moich oczekiwań ani też nie wybili się ponad przeciętność – po prostu dobry gig (na uwagę zasługuje bardzo fajnie zagrany cover legendarnej popowej grupy Boney M – „Rasputin”, który to zespół umieścił na singlu pod tym samym tytułem z 2007 roku.)
W końcu przyszedł czas na gwiazdę wieczoru – helsiński Finntroll. Powiem szczerze, że byłem lekko zawiedziony ich (i tylko ich) występem podczas tegorocznego Masters Of Rock, gdzie mieli okazję wystąpić razem ze szwajcarskim Eluveitie w ramach Pagan Alliance. Może na ich mierny jak dla mnie występ miała wpływ pogoda czy pora dania – nieważne. Fakt jest jeden – nie podobało mi się. Z tych to powodów z wielkim zniecierpliwieniem oczekiwałem gigu (mając oczywiście duże obawy, co do jakości przekazu muzycznego). Niestety stało się to, czego mogłem się spodziewać. Powtórzyła się sytuacja z w/w czeskiego festiwalu. Ściana dźwięku, którą zafundował ten fiński band całkowicie nie przypadła mi do gustu Jest to oczywiście moja subiektywna opinia na temat ich występu. Po rozmowach z uczestnikami festu podczas jego trwania jak i po całym występie wiem, że opinie były (jak to zresztą zwykle bywa) podzielone.Heidenfest dla Finntrolla był znakomitą okazją do promocji swojego ostatniego krążka pt. „Nifelvind” wydanego w 2010 roku przez niemieckie Century Meda Records.Jak już wspomniałem wyżej jedni byli zachwyceni a drudzy, w tym ja, wręcz przeciwnie.Osobiście wolę słuchać twórczości rodaków św. Mikołaja w domu aniżeli na koncercie.
Podsumowując – podczas występu każdego z zespołów grających na tegorocznej edycji Heidenfestu byli zarówno przeciwnicy jak i zwolennicy owych bandów. Myślę, że artyści grający tego wieczoru na deskach krakowskiego Studia mogą czuć się w pełni usatysfakcjonowani bardzo żywiołowo reagującą publicznością (wszak to Polska) i że z ochotą odwiedzą nasz kraj po raz kolejny.
Komentarze
yggdrasil : Mnie niestety nie było oczywiście jak zwykle coś innego mi wypadło i...
Sumo666 : Mleko mieli w barze ?? Nie widziałem :P
scarlet1590 : I ja tam byłam, miód i mleko piłam... czy jakoś tak ;p
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły